Paweł Kowal Paweł Kowal
4883
BLOG

Unia: Cameron style

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 71

Oj, nie będzie to łatwy dzień. Cameron za chwilę ogłosi wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. "To już pewne"- opinie rosyjskiej i chińskiej prasy po cichu potwierdzają politycy Partii Konserwatywnej. Podobno nie wytrzymał nacisku kilku najbardziej eurosceptycznych posłów w Strasburgu i krytyki ostatniego rzędu maruderów w Izbie Gmin. Zycie nie znosi próżni. W tajemnicy przygotowywane scenariusze, teraz ujrzą światło dzienne. Odpowiedzią na deklarację Camerona będzie inicjatywa Merkel stworzenia Federacji Europejskiej. Głównymi partnerami politycznymi w tym projekcie mają być Francja, kraje Beneluksu, a z nowoprzyjętych, tymczasem tylko Polska. "Bez waszego kraju to się nie uda" miała powiedzieć Tuskowi Angela Merkel na nieformalnej kolacji w Sopocie. Polska powinna w ciągu pół roku zdecydować o przyjęciu euro i wejściu do wspólnego, oczywiście federacyjnego państwa w ciągu 3-4 lat. 

No dobrze. Można spokojnie dopić kawę. Cameron jest tak naprawdę najbardziej proeuropejski z brytyjskich eurosceptyków, przedstawi swoje racje, swoją wizję Europy. Poszumi w sprawie imigrantów, zażąda zmniejszenia skali regulacji w gospodarce, cięć biurokracji. Mówi się w kuluarach, że istotą jego wystąpienia będzie żądanie "repatriacji" czyli przywrócenia państwom członkowskim kompetencji w zakresie polityki społecznej oraz koncepcja budowy Unii nie w oparciu o scentralizowany ośrodek decyzyjny w Brukseli. Okaże się mistrzem politycznego teatru z prawdziwie szekspirowskim zacięciem.

Obserwuję z podziwem, jak premier Wielkiej Brytanii przekonał nie tylko Europę, swoich obywateli i mnie, że czterdziestoletnia członkini UE może w każdej chwili trzasnąć drzwiami i powędrować w siną dal. Mała satysfakcja płynie z tego, że pierwszy naiwny okazał się premier Tusk. Siła Camerona to zdolność do reżyserowania dramatu: "Wychodzę z Unii" jako sposobu na poprawę swojej sytuacji na Wyspach. Ale Cameron w wielu sprawach ma rację, może najmniej w kwestii imigrantów. Tego Cameronowskiego europejskiego rozsądku Unia potrzebuje jak kania dżdżu, a najbardziej potrzebuje go Angela Merkel - Cameron powie to, czego jej nie wypada, że Unia jest za droga dla głównych płatników, że chcieliby ze wspólnego kotła więcej.

To przemówienie, niezależnie od retoryki i min mówcy, jak zawsze zależeć będzie od wielu czynników. Także od tego, czy premier Wielkiej Brytanii wstał w dobrym humorze, otwiera Królestwu drogę do cichego współdziałania z Niemcami i Francją w pracach nad nowym budżetem w oparciu o "dobrze pojęty, wspólny, europejski interes".

A Polska? I w pierwszym i w drugim scenariuszu nie ma za bardzo pomysłu co dalej z nami w Unii, prócz tego, żeby dać się ponieść wydarzeniom. Jeśli Wielka Brytania wyjdzie z Unii to polityczny koniec świata, jeśli przeciwnie, Cameron podejmie współpracę z kontynentalnym głównym nurtem - to nadmiar szczęścia. Nie ma polskiego pomysłu nie tylko dlatego, że daliśmy się w listopadzie wmanewrować w jazgotanie na Camerona w iście kleparskim stylu. Po prostu politycy rządowi maja akurat na głowie dziesiąte podejście do Trybunału Stanu dla Kaczyńskiego i Ziobry, PiS kompletuje rząd Glińskiego, a gazety śledzą dalsze losy dziesiątej wersji nowego politycznego tercetu. Plus mama Madzi, oczywiście.

Ostatnio ukazał się nakładem Wydawnictwa Literackiego wywiad-rzeka pt. "Między Majdanem a Smoleńskiem".

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka