Paweł Pomianek Paweł Pomianek
79
BLOG

Minął rok blogowania. Czas na podsumowanie

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Polityka Obserwuj notkę 15

„Bardzo serdecznie witam na moim nowym blogu! Zachęcam do jego częstego odwiedzania oraz komentowania moich postów” – pisałem dokładnie rok temu w poście opublikowanym 1 sierpnia 2007 r. o godzinie 1:13. Dziś również 1 sierpnia i także o 1:13 przychodzi czas na post podsumowujący pierwszy rok mojego blogowania.

Tego podsumowania chciałbym dokonać w kilku punktach, bo wydaje się, że mój blog przechodził pewne etapy, które po dokładniejszym przeanalizowaniu można dość wyraźnie dostrzec. Na początek natomiast postaram się jeszcze zmierzyć z pytaniem, czy spełniłem zeszłoroczne obietnice z posta programowego. Zaś na koniec, dla najwierniejszych czytelników oraz dla pewnej archiwizacji, trochę danych statystycznych.

Czy realizowałem obietnice zawarte w poście programowym?

Gdy przed rokiem zakładałem bloga i pisałem Post programowy zakładałem, że będzie to blog poświęcony głównie analizowaniu moralnych aspektów poszczególnych kwestii politycznych. Pisałem: W kolejnych postach będę zajmował się nade wszystko moralnymi aspektami poszczególnych decyzji oraz poglądów politycznych. A wbrew obiegowym opiniom, że większość kwestii nie ma odniesienia do moralności, a jest to kwestia jedynie praktycznych ustaleń, niemal każda uchwała, jej propozycja czy stanowisko polityczne w jakiś sposób odnosi się do prawa naturalnego. (…) Będę więc oceniał decyzje i poglądy polityczne w odniesieniu do takich wartości jak: wolność, sprawiedliwość, równość wobec prawa etc.

Odpowiadając na pytanie, dlaczego właśnie taki blog, pisałem: Po pierwsze dlatego, że mam intelektualne narzędzia, by właśnie bloga o takiej tematyce stworzyć i poprowadzić. A po drugie, ponieważ myślę, że na Salonie24 nie ma jeszcze bloga o tego typu programowych założeniach, a będzie to cenne uzupełnienie prowolnorynkowych blogów na Salonie.

To moje główne założenie, generalnie jednak było realizowane w bardzo niewielkim zakresie i w sumie posty zajmujące się ściśle moralnymi odniesieniami do gospodarki (bo nie oszukujmy się, że o to głównie chodziło) można policzyć na palcach. Zacząłem wprawdzie dość ambitnie, bo już 4 sierpnia w swoim trzecim wpisie poruszyłem tę tematykę publikując tekst Przepisy ruchu drogowego a prawo moralne. Następnego dnia opublikowałem tekst Wolność i moralność zawierający cytat z Macaulaya. Kolejny mój wpis realizujący zapowiadaną tematykę pojawił się jeszcze 26 sierpnia i był to jeden z moich – jak uważam – ważniejszych postów. Chodzi o wpis Niewidzialna ręka rynku Ręką Boga? Co ciekawe był to jeden z tych postów, które trafiły na Salonową jedynkę i druga rzecz, to był post pod którym po raz pierwszy odezwał się jeden z najbardziej specyficznych lewackich myślicieli Mr. off, z którym później było mi dane niejeden raz się zetrzeć.

W swoim jedynym jak dotąd wpisie podsumowującym moją blogową działalność pt. Pierwszy miesiąc blogowania pisałem jednak: W niewielkim tylko stopniu udało mi się dotychczas zrealizować moją początkową ideę pisania o zgodności decyzji politycznych z prawem naturalnym czy może raczej o moralności kapitalzmu. Niemniej absolutnie z tego nie rezygnuję. Od czasu do czasu nadal wpisy na ten temat będą się pojawiać, zwłaszcza, że znajdowało się pod nimi niemało komentarzy.

Od tego czasu wpisów pojawiało się jednak nie więcej. W sumie do tej tematyki moglibyśmy zaliczyć wpis Powody do chluby lekko dotykający problemu kary śmierci, jak również bieżącej polityki naszego kraju; poniekąd dotyczy tej tematyki wpis Mentalność głęboko socjalistyczna traktujący o prezydencie Rzeszowa Tadeuszu Ferencu czy „Nie” dla Pis! „Nie” dla PO! Dlaczego? Jednak wszystko to były wpisy, które tej tematyki dotykały jedynie pośrednio, a dotyczyły głównie bieżącej polityki. W październiku ta tematyka przewijała się w moich przedwyborczych postach programowych. Później natomiast dotknięta została w mojej odpowiedzi Łukaszowi Fołtynowi na zarzuty wobec dobrowolnym darowiznom.

Wśród ważnych wpisów z tego roku poruszających tę tematykę jednym z istotniejszych był bez wątpienia post z 5 stycznia br. pt. Jako katolik nie mógłbym głosować na PiS, który do dziś widnieje wśród pięciu moich najchętniej komentowanych wpisów (38 komentarzy) oraz wpis z 21 maja Moralność podatków – zachęcam do przeczytania moich tekstów, w którym polecam bardzo ważne moje teksty dotykające bardzo ściśle tematyki, którą zapowiadałem i którą dogłębnie się interesuję, a opublikowane w trzech częściach na blogu Stowarzyszenia KoLiber. Ewentualnie można jeszcze dorzucić tekst z 12 czerwca Nieubezpieczalni. Apropos wpisu Trystera.

Tak więc koniec końców mogę stwierdzić, że o ile w pierwszym okresie swoje założenia realizowałem, to przez ostatnie siedem miesięcy zrobiłem raptem trzy wpisy dotyczące tej tematyki.

We wpisie programowym obiecywałem jednak także tematy związane z problematyką okołokościelną i akurat tutaj wydaje się, że obietnicę wypełniłem z nawiązką. Poruszałem zarówno bieżące problemy Kościoła, jak i wielokrotnie pisałem o teologii poszczególnych dni, świąt, uroczystości…

Warto jednak pamiętać, że przed rokiem zostawiłem sobie jednak wyraźną furtkę: Jak będzie za kilka miesięcy, czy może mój blog będzie ewoluował w jakimś nowym kierunku – zobaczymy. Absolutnie się nie zamykam. Będę starał się mieć umysł, oczy i uszy szeroko otwarte, i pisać o tym, co naprawdę ważne... I myślę, że tak właśnie było, natomiast jakie etapy w tym pisaniu o tym, co naprawdę ważne przechodził mój blog, o tym poniżej.

Etap pierwszy: Z pozycji niezależnego komentatora

O pierwszym etapie mojej działalności blogerskiej możemy mówić od jego założenia 1 sierpnia 2007 r. do połowy września. Zajmowałem się tutaj zarówno – jak już wspomniałem szerzej – tematyką moralną obiecaną w poście programowym, ale nade wszystko komentowałem rzeczy bieżące, w taki sposób, jak należałoby tego oczekiwać od publicysty, czyli w bezstronny. To znaczy mając oczywiście swoje wyraziste poglądy i odnosząc działania poszczególnych aktorów sceny politycznej właśnie do tych założeń, a nie kierując się sympatiami.

Między innymi 2 sierpnia we wpisie PiS i PO w komfortowej sytuacji udało mi się wyprognozować – choć wtedy mało komu się jeszcze o tym śniło – że PO i PSL może wprowadzić po wyborach do parlamentu tylu posłów, by wejść w dwupartyjną koalicję. Pisałem również sporo o tematyce maryjnej (aż 3 wpisy) oraz o bieżących problemach Kościoła.

To właśnie na ten okres przypadają dwa moje posty, które wciąż figurują na szczycie mojej listy najczęściej komentowanych Nie rozumiem przeciwników wliczania religii do średniej (73 komentarze) oraz Nie było żadnego cudu (46 komentarzy) o tzw. cudzie nad Wisłą. Wpisy pojawiały się w tym czasie dość często i były chętnie komentowane. W punkcie pierwszym swojego podsumowania po miesiącu blogowania pisałem wówczas: Trzeba przyznać, że w pierwszym miesiącu swojego istnienia mój blog już okazał się strzałem w dziesiątkę i odniósł dość niespodziewane dla mnie sukcesy. Chodzi mi nade wszystko o dwa wpisy, pod którymi znalazło się po kilkadziesiąt komentarzy, a post o przeciwnikach wliczania religii do średniej przekroczył wszelkie moje oczekiwania. (…) Warto też napomknąć, że większość z moich ostatnich wpisów pojawiała się – przynajmniej na chwilę – wysoko na stronie głównej.

I muszę przyznać uczciwie, że w późniejszym czasie mój blog nie osiągnął już takiej pozycji na S24 jak w tym pierwszym półtoramiesięcznym okresie.

Etap drugi: Z pozycji działacza politycznego

Być może winą za taki stan rzeczy, był właśnie drugi etap mojej działalności, mianowicie okres, gdy zdecydowałem się poprzeć w wyborach Ligę Prawicy Rzeczpospolitej, a potem kandydować z ramienia tej partii (wystawiony przez UPR, jak bezpartyjny) do sejmu. Od 17 września ubiegłego roku mój blog przeszedł więc metamorfozę. Z niezależnego komentatora, który jeszcze dziesięć dni wcześniej ostro przejechał się po Giertychu, stałem się politycznym działaczem, którego głównym zadaniem stało się zwalczanie rywali, błędy własnej partii zaś musiałem przemilczać, nie mogło być więc mowy o żadnej bezstronności. A że głównym rywalem mojego ugrupowania był PiS (bo nie oszukujmy się, trudno by LPRz odbierał elektora komukolwiek innemu), to o PiS-ie było wtedy na moim blogu zdecydowanie najwięcej. I to bardzo ostro.

Gdy patrzę na mój wyborczy start, to mam uczucia ambiwalentne. Dziś jako wiceprezes Stowarzyszenia KoLiber, prezes oddziału lubelskiego, a jednocześnie stały współpracownik podkarpackiej Gazety Codziennej „Nowiny” na pewno na taki start bym się nie zdecydował. Wtedy postawiłem sobie jednak za główny cel pooglądanie tego od środka. Przy okazji zrobiłem to zdecydowanie z przekonania. Do dziś wiem, że dla mnie jako człowieka ideowego, nie było innej opcji niż poparcie w wyborach LPRz – niestety. Wystartowałem też z partii, której program był mi bliski; to, co pisałem wówczas na blogu też wynikało z moich przekonań. Nie mam więc sobie wiele do zarzucenia: zrobiłem to z przekonania i uzyskałem cele, które zamierzyłem. Mimo wszystko, czy start w wyborach z jednej listy z Giertychem kiedyś nie odbije mi się czkawką, czy kiedyś ktoś mi tego nie wyciągnie, by mnie skompromitować? Tego wiedzieć nie mogę, jednak startując w tych wyborach furtkę czarnemu PR-owi wprawdzie delikatnie, ale jednak uchyliłem.

Warto jednak zauważyć, że mimo utraty niezależności na moim blogu pojawiło się wówczas kilka cennych rzeczy, do których warto wracać. Między innymi bez wątpienia jeden z moich w ogóle najlepszych wpisów, opublikowany 3 października PiS i „polityka Bubki”. Jeśli ktoś tego wpisu nie czytał lub nie pamięta, to do jego przeczytania gorąco zachęcam. Start w wyborach zmotywował mnie też do napisania w pięciu częściach mojego programu wyborczego, w którym – jako że nie miałem szans starać się o wejście do parlamentu i nie musiałem nikomu lizać dupy – zawarłem swoje prawdziwe poglądy. Do tego również mogę i dziś odsyłać, bo moje poglądy się nie zmieniły. Wreszcie 27 października udało mi się przeprowadzić – już chyba ponownie z punktu widzenia niezależnego komentatora – analizę powodów naszej wyborczej porażki. Tutaj już bez ogródek wytknąłem Korwinowi czy Giertychowi błędy.

Etap trzeci: Znów z pozycji bezstronnego

I to był taki moment wejścia w trzeci etap. Bo brak obecności partii, z której kandydowałem w sejmie, choć wówczas bolesny, otworzył mi szansę powrotu do pozycji niezależnego komentatora. Gdyby LPRz wprowadził do sejmu swoich posłów, to moja niezależność mogła stać pod znakiem zapytania, ale tak… kogóż miałbym niby w tym parlamencie bronić…

Znów wróciłem więc do niezależnego komentowania a moi czytelnicy i adwersarze dość szybko zapomnieli moją wyborczą działalność. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w porównaniu do okresu pierwszego można tutaj powiedzieć o dwóch zasadniczych różnicach. Po pierwsze moje posty dotyczące polityki były zdecydowanie mniej komentowane. Nie wiem czy wynikało to generalnie z większego uśpienia na Salonie24, czy stałem się mniej kontrowersyjny, a może po prostu posty były dla Czytelników słabsze… Pod raptem kilkoma wpisami w tym okresie pojawiła się dwucyfrowa liczba wpisów. A jedynym postem, pod którym wpisów było naprawdę dużo był ten z 29 grudnia, podsumowujący pierwsze dwa miesiące rządów PO pt. Platforma rozczarowała (do dziś post znajduje się w pierwszej piątce najchętniej komentowanych).

Po drugie natomiast zmieniły się proporcje pomiędzy wpisami politycznymi a wpisami dotyczącymi tematyki wiary i Kościoła. O ile w pierwszym okresie tylko co trzeci wpis poruszał wyżej wspomniane problemy, o tyle w tym okresie już ok. 60% wpisów zaczęło dotykać tych kwestii. I z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień ta przewaga była coraz wyraźniejsza. Ale taką bardzo wyraźną cezurą zamykającą ten okres jest wpis z 5 lutego 2008 r. o amerykański Super Wtorku. Od tego momentu wpisów politycznych nie było na moim blogu przez dwa miesiące, aż do 7 kwietnia, gdy mój blog wejdzie w ostatni i jednocześnie najtrudniejszy do scharakteryzowania etap.

Etap czwarty: Okiem teologa par excellence

O tak, przez luty i marzec lub przez okres Wielkiego Postu i Oktawy Wielkanocy, jak kto woli, mój blog stał się prawdziwym blogiem teologicznym. Nie skalał go wówczas żaden wpis polityczny. Od razu, chcę wyjaśnić jedną rzecz. Jeśli dziś przyglądając się swoim działaniom z ostatniego roku z perspektywy czasu, podzieliłem tę moją działalność na pewne etapy, nie znaczy to, że ja robiłem sobie w pewnych momentach jakieś zamierzenia: teraz będę przez tydzień atakował PiS, albo teraz przez dwa miesiące nie wybijam się z przeżywania Postu i piszę tylko o tematyce kościelnej. Nie, po prostu zgodnie ze swą obietnicą pisałem o tym, co w danym momencie było dla mnie naprawdę ważne. Zresztą taka właśnie jest chyba funkcja bloga.

Myślę, że na wybór przez kilka miesięcy wyłącznie takiej tematyki miały wpływ trzy kwestie. Po pierwsze zniechęcenie do bieżącej polityki, która od przejęcia władzy przez PO zrobiła się cholernie nudna. O ile za czasów PiS-owskich działo się trochę sensownych rzeczy, a polityka – choć brutalna – była jednak również merytoryczna, a ja śledziłem scenę polityczną z uwagą, o tyle od przejęcia władzy przez PO zrobiło się zwyczajnie nudno, a jeśli dzieje się coś ciekawego, ma to zazwyczaj związek z jakimś idiotycznym zachowaniem kogoś z polityków. Cóż… nie bez kozery mówi się o Platformersach, że to rząd nierobów.

Ale to tylko jeden powód. Kolejny jest taki, że jednak Wielki Post to dla mnie zawsze okres bardzo szczególny. Okres skupienia, wyciszenia, rozmodlenia. I to również miało duży wpływ. Wreszcie trzecia rzecz była być może związana z poczuciem pewnego zniechęcenia do wpisów politycznych, które zyskiwały o wiele słabszy oddźwięk niż na początku, a jednocześnie zmęczenia politycznymi sporami z adwersarzami.

Niemniej w tym okresie również na moim blogu pojawiło się kilka naprawdę cennych rzeczy. Przede wszystkim pięć kazań pasyjnych ks. Tomka Blicharza, do których warto będzie wracać rokrocznie. Warto też wspomnieć o ważnym wpisie z ciekawą dyskusją W Oktawie Wielkanocy nie ma postu piątkowego… Ponadto co najmniej kilka wpisów, które były osobistą refleksją i naturalnie nie było pod nimi komentarzy uznaję również za niezwykle ważne.

Etap piąty: Ni pies, ni wydra

Ano właśnie, bo o ile te wcześniejsze okresy umiem scharakteryzować dość konkretnie, to tego ostatniego nijak nie umiem zaklasyfikować. Być może dlatego, że od kwietnia minęło jeszcze zbyt mało czasu, że nie mam jeszcze dostatecznego dystansu. A być może po prostu dlatego, że tematyka tych miesięcy była zdecydowanie najbardziej zróżnicowana, a z drugiej strony blog nie był już tak żywotny, jak choćby od sierpnia do stycznia włącznie. Wydaje się, że ten okres jest bardzo podobny do okresu trzeciego, tyle że nie do końca.

Wejście w ten okres jest wyraziste. Po dwóch miesiącach bez polityki wracam z ostrym (i trochę spalonym tekstem) Lewicowi populiści z Kaczyńskim na czele wyszli na drogę, pod którym pojawia się aż 31 komentarzy. Kolejne teksty też są dość chętnie komentowane. W sumie średnia komentarzy przy sześciu wpisach w miesiącu kwietniu jest nieporównywalnie wyższa niż w pozostałych miesiącach i wynosi 20,83 kom./wpis. Dla porównania w czerwcu pod wpisami traktującymi głównie o Euro 2008 średnia będzie wynosić zaledwie 1,88 kom./wpis.

Jednak w późniejszych tygodniach ten okres wyrazistość stracił, a ja zacząłem się zajmować tematami naprawdę bardzo różnymi: językiem, tradycyjnym modelem rodziny, rzeszowską czy lubelską polityką lokalną, działaniami KoLibrowymi, ważnymi dla mnie rocznicami, które obchodziłem, recenzjami już nie tylko książek, których przedruki z Tolle pojawiały się także wcześniej, ale koncertu, filmu… Z kolei w czerwcu zająłem się szeroko komentowaniem na bieżąco Euro 2008 (komentarze szły równolegle na http://pawelpomianek.boisko24.pl, który to blog jeśli czas i… żona pozwoli będę chciał wskrzesić podczas Pekinu 2008). Oczywiście były również wpisy dotyczące – jak już wspomniałem wyżej – moralności gospodarki oraz Kościoła i bieżącej polityki. Było po trochu o wszystkim, czyli taki blog ni pies ni wydra lub patrząc pozytywnie dla każdego coś miłego. Słowem, żeby mnie ktoś kroił, nie umiem tego etapu zaklasyfikować. W każdym razie dziś jeszcze patrzę na ten okres jako na jeden konkretny etap, w którym wiele niejednolitych zjawisk dostrzegam.

Zdarzały się wpadki

Podsumowanie to także dobry okres do przyznania się do swoich błędów. Takich najpoważniejszych dostrzegam konkretnie trzy. Pierwszy to wpis, za którego fragmenty przyszło mi przeprosić, gdzie zacytowałem bardzo wulgarną wypowiedź mojego kolegi o Łukaszu Fołtynie, w poście całkiem zresztą sensownie z nim polemizującym. Moje przeprosiny wobec Łukasza Fołtyna wiszą na moim blogu do dziś i póki blog mój istniał będzie tamże pozostaną. Wbrew wszystkiemu nadal uważam, że warto przepraszać za swoje błędy.

Drugi błąd to wpis, o którym wspomniałem wyżej: Lewicowi populiści z Kaczyńskim na czele wyszli na drogę. Usłyszałem wiadomość w Radiu Zet i szybko ją skomentowałem. W sumie zrobiłem jak należy o tyle, że jeśli chce się żyć jako blogger, chce się wymieniać poglądy, to trzeba pisać o wydarzeniach niemal natychmiast. Rzecz tylko w tym, że info w Zetce okazało się bardzo jednostronne. Sprawę dokładnie wyjaśnili dopiero komentatorzy pod moim postem, nie szczędząc mi słów ostrej krytyki.

I wreszcie trzecia rzecz, to może nie błąd, ale wpis wobec którego mam mieszane uczucia, mianowicie ten popełniony 15 sierpnia 2007 r. a dotyczący tzw. „Cudu nad Wisłą”. Być może moje sądy na ten temat w oparciu o Misesa były zbyt ostre… Może niewarto było podważać wielkości sukcesu Piłsudskiego czy Sikorskiego. Wszak każdy taki sukces nad bardziej liczebnym rywalem wymaga jednak dobrych decyzji dowództwa. A z drugiej strony może też popełniłem błąd interpretując pojęcie „cudu” w tym kontekście zbyt teologicznie, a tymczasem może wypadałoby je zinterpretować potocznie. Wszak często w języku potocznym mówimy, że coś tam jest cudem i nie ma to z teologicznym ujęciem cudu wiele wspólnego. Może należałoby tutaj podejść bardziej powściągliwie i… liberalnie. Cóż, w każdym razie post wywołał wtedy taką burzę, że do dziś znajduje się na drugim miejscu wśród najczęściej komentowanych na moim blogu.

Nasunęła mi się czwarta rzecz: to podsumowanie jest zbyt długie. Zdecydowanie. A w ogóle ktoś dotąd dobrnął? Jeśli tak, proszę się zgłosić! (W komentarzu).

 

Zadowolenie, ale bez euforii

Mimo tych pewnych niezrealizowanych celów, mimo pewnych błędów, mimo częściowego niedosytu i tylko połowicznej realizacji początkowych założeń muszę stwierdzić, że jestem bardzo zadowolony z istnienia i działania mojego bloga. Z kilku powodów: 1. Bardzo rozwinąłem się jako publicysta, wiele się nauczyłem, co już procentuje i mam nadzieję zaprocentuje na przyszłość. 2. Bardzo rozwinąłem się jako polemista. Dzięki temu także w rozmowach, że tak powiem live zwiększyła się moja asertywność. Na pewno również moje umiejętności erystyczne są na nieporównanie wyższym poziomie. Trzeba również przyznać, że gdy się czasami napisze coś kontrowersyjnego, a potem dostaje ze wszystkim stron w dupę, uczy to niewątpliwej pokory, uczy nabierania dystansu do siebie, znoszenia przykrości etc. 3. Wielu świetnych ludzi, których poznałem poprzez ich komentarze na moim blogu i nie tylko. Choćby z ostatnich miesięcy chciałbym tutaj wymienić, choćby Boanerges, JLV2 (jeden z moich bloggerów-ulubieńców), Prowincjałka czy nawet lewicujący Pandada, z którym stoczyłem niejeden pasjonujący poglądowy bój.

 

Statystyki

Liczba wpisów w poszczególnych miesiącach

Sierpień 2007           12 wpisów

Wrzesień                   12 wpisów

Październik               12 wpisów

Listopad                    6 wpisów

Grudzień                   12 wpisów

Styczeń 2008           12 wpisów

Luty                           8 wpisów

Marzec                       12 wpisów

Kwiecień                    6 wpisów

Maj                             9 wpisów

Czerwiec                    10 wpisów

Lipiec                         6 wpisów

W sumie                    117 wpisów

Jak widać przez pierwsze miesiące dbałem o to, by liczba wpisów utrzymywała się na poziomie dwunastu miesięcznie. Wyjątkiem był listopad, w którym przez wzgląd na brak stałego dostępu do neta udało mi się popełnić wpisów dokładnie o połowę mniej. Później liczba wpisów wyraźnie się zmniejszyła, a ja dbałem już tylko o to, by była to zawsze liczba parzysta. Ta sztuka nie udała się jedynie w maju, w konsekwencji liczba wpisów z całego roku też wyszła nieładnie.

Ostateczne podsumowanie w liczbach wychodzi następująco:

średnia wpisów miesięcznie: 9,75 wpisu na miesiąc

średnia wpisów dziennie: 0,31 wpisu na dzień

robiłem wpis średnio co 3,12 dnia

Liczba odwiedzin (włączone w połowie października): 28 280

Na jedynce S24 widziałem dwa moje teksty (być może było ich więcej):

26 sierpnia 2007: Niewidzialna ręka rynku Ręką Bożą

24 lipca 2008: Jak łatwo jest przepraszać za innych...

 

Dziesiątka najczęściej komentowanych tekstów

21 sierpnia 2007: Nie rozumiem przeciwników wliczania religii do średniej (73 kom.)

15 sierpnia 2007: Nie było żadnego cudu (45 kom.)

4 kwietnia 2008: Jestem zwolennikiem kościelnego elitaryzmu (42 kom.)

5 stycznia 2008: Jako katolik nie mógłbym głosować na PiS (38 kom.)

29 grudnia 2007: Platforma rozczarowała (35 kom.)

7 kwietnia 2008: Lewicowi populiści z Kaczyńskim na czele wyszli na drogę (31 kom.)

24 lipca 2008: Jak łatwo jest przepraszać za innych... (29 kom.)

17 września 2007: Moje poparcie dla Ligi Prawicy Rzeczpospolitej (28 kom.)

30 stycznia 2008: Wojna o antykoncepcję: Terlikowski vs Osiecki. Kilka myśli (23 kom.)

29 września 2007: „Nie” dla Pis! „Nie” dla PO! Dlaczego? (21 kom.)

I to byłyby niestety wszystkie posty, które przekroczyły dwadzieścia komentarzy. Jak widać połowa z nich pochodzi jeszcze z roku poprzedniego. Postów, które przekroczyły trzydzieści komentarzy jest natomiast sześć. Czterdzieści komentarzy przekroczyły tylko trzy posty, z czego na pierwszych dwóch miejscach spetryfikowały się już nieomal dwa wpisy z pierwszego miesiąca blogowania. Kolejne jedenaście miesięcy nie przyniosły zmiany status quo. A w marcu zdarzyły się nawet trzy teksty pod rząd bez komentarza. Jeśli chodzi o średnią komentarzy, to jak już pisałem, najwyższa była ona w kwietniu i wynosiła 20,83 kom./wpis. Najniższa w czerwcu, gdy wyniosła ledwie 1,88 kom./wpis.

Dziesiątka najczęściej wybieranych tagów

Kościół                                   23 wpisy

Bóg                                         17

Wybory                                 16

Cierpienie                              14

Polityka                                 14

Prawo naturalne                  12

PiS                                          12

Wielki Post                            12

Tolle et lege                          11

Wolność                                 11

Ta lista również dobrze ukazuje jakie rozważania stały się priorytetowe na moim blogu. W zamiarze miałem pisać dużo o moralności polityki. Spośród tagów odnoszących się do etyki w polityce w pierwszej dziesiątce znajdujemy tylko dwa i to pod koniec zestawienia – mianowicie„Prawo naturalne” oraz „Wolność”. Widać też, że dość nisko są tagi dotyczące polityki jako takiej: „Polityka” dopiero na miejscu czwartym tylko z czternastoma wpisami, choć warto zaznaczyć, że w pewnym momencie generalnie przestałem używać tego tagu jako nazbyt ogólnego. Drugim tagiem politycznym jest „PiS”, o którym wśród moich 117 wpisów pisałem jednak tylko dwunastokrotnie.

Oczywiście tagiem politycznym jest też tag „Wybory” jednak traktuję go nieco oddzielnie, bowiem on jest tagiem typowym dla drugiego etapu mojego bloga. Natomiast zdecydowanie przeważają tagi dotyczące spraw Kościoła i wiary, bowiem w pierwszej piątce znajdują się aż trzy („Kościół” – tag używany zdecydowanie najczęściej, „Bóg” oraz „Cierpienie”) a w sumie w dziesiątce aż cztery (także „Wielki Post”). Tę przewagę takiej tematyki dokumentuje również tag „Tolle et lege” bowiem w swoich felietonach w Biuletynie Tolle pisywałem właśnie o sprawach okołokościelnych. Czyli koniec końców możemy stwierdzić, że połowa z 10 najczęściej używanych tagów dotyczy tematyki wiary i Kościoła. W sumie trudno się dziwić, w końcu autorem bloga jest teolog.

Życzenia na kolejny rok blogowania

Na koniec chciałbym życzyć sobie dobrych, wyrazistych, klarownych i… częstych wpisów. Państwu dobrej lektury, a zarówno sobie jak i Państwu gorących polemik!

Natomiast o czym będzie dalej ten blog? Życie pokaże, ale podejrzewam, że te tematy, które poruszałem w pierwszym roku blogowania nadal będą się pojawiać.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka