Paweł Wieciech Paweł Wieciech
47
BLOG

Po co nam taka Unia?

Paweł Wieciech Paweł Wieciech Polityka Obserwuj notkę 0

7 czerwca odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Mało kto z Polaków wie co to dokładnie jest i dlaczego nasi europosłowie się tam znajdują. Dlatego przewidywana według niektórych sondaży frekwencja podczas wyborów ma nieznacznie przekroczyć 10%.

Wkrótce rozpocznie się jedna z najdziwniejszych kampanii politycznych na świecie. Tzw. wybory do Parlamentu Europejskiego. Walec, dobrze zakulisowo sterowanej i kosztującej podatnika olbrzymie pieniądze, unijnej propagandy rozleje się po 27 krajach Unii Europejskiej, którą zamieszkuje łącznie 491 mln obywateli. W krajach tych obowiązują 23 różne języki. Uprawnionych do głosowania będzie 375 mln obywateli, w tym 36 mln głosujących po raz pierwszy. W unijnym parlamencie do obsadzenia pozostanie 736 mandatów. Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że będziemy wybierać – o ile będzie nam się chciało na te wybory pójść – parlament który nie ma państwa, a który już jest najliczniejszym na świcie. Unia nie jest bowiem jeszcze państwem, choć do zrobienia tego kroku i pozbawienia wszystkich unijnych państw suwerenności niewiele brakuje. Dlatego tak mocno forsowana jest konstytucja unijna nazywana także Traktatem Lizbońskim czy Reformującym. Istnieje w nim bowiem zapis – unia ma osobowość prawną. Po ratyfikowaniu takiego dokumentu Unia ze wspólnoty automatycznie przekształci się w państwo, gdzie kraje, w tym Polska, staną się czymś na podobieństwo samorządowych prowincji, na kształt obecnych województw tylko w Unii. Na razie prognozy są złe. Według opinii wielu Polska może stać się przygraniczną zalesioną strefą zbytu, którą zamieszkują pracownicy fizyczni dojeżdżający do pracy do Wielkiej Brytanii, Niemiec, Irlandii czy Francji, bez własnego przemysłu i narodowej pamięci. Dlaczego Polacy zaczynają widzieć negatywne skutki naszego członkostwa we Wspólnocie Państw?

Z polityków na urzędników

Po pięciu latach naszej obecności w Unii widać wyraźnie, że w zamian za możliwość zdobywania funduszy unijnych (czyli naszych podatków wpłacanych do Brukseli) polscy politycy oddali władze Komisarzom Unijnym. W Polsce powoli przestaje się na poważnie mówić o polityce zagranicznej, likwiduje się całe gałęzie przemysłu, przestaje się uchwalać polskie prawo. Tym zajmuje się już Komisja Europejska. Polski sejm potrzebny jest już tylko po to by przychodzące z Brukseli dyrektywy zatwierdzać. Polscy politycy zostają powoli sprowadzani do roli urzędników brukselskich, którzy przestają działać suwerennie według racji stanu czy interesów naszego kraju, a wykonują już tylko to co w dyrektywach przyjdzie z Brukseli. Obecnie 80% prawa jest prawem uchwalanym w Unii, głównie przez Komisje Europejskie. Czy wychodzimy na tym dobrze?

Cukru brak

Zdecydowanie nie. Klasycznym przykładem tego jak Unia działa na niekorzyść naszej gospodarki jest przemysł cukrowy. Zanim wstąpiliśmy do Unijnej Wspólnoty Polska była potentatem cukrowym. Działało u nas 76 cukrowni, co nie tylko zaspakajało nasz rynek ale pozwalało także na duży eksport. Nasi fachowcy budowali cukrownie po całym świecie. Wystarczyły 4 lata w unijnym socjalnym systemie i z potentata cukrowego Polska stała się krajem gdzie ... cukru brakuje. Dlatego obecnie jego ceny systematycznie idą w górę. (początek roku cena kg cukru – 2,7 zł, początek kwietnia – 4 zł) Z 76 działających u nas cukrowni w ramach tzw. unijnej wspólnej polityki rolnej zamknięto 57. Stało się tak pod naciskiem komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer Boel. Efekt jest taki jak powyżej - niedobory cukru i konieczność kupowania go od zachodnich koncernów, głównie z Niemiec i Francji – oczywiście drożej.

Stocznie odpłynęły

Drugi przykład jak obecność w Unii niszczy nas przemysł to stocznie. W chwili kiedy, w dobie tzw. kryzysu, władze państw unijnych pompują miliardy euro w państwowe i niepaństwowe instytucje, na Polsce wymusza się zakaz przekazywania pomocy publicznej stoczniom. Polski rząd (a może już nie polski?) rozkaz ten pokornie wykonuje, czego efektem jest  tysiące ludzi bez pracy. Podobno Mosad ma tam budować swoje statki - ciekawe czy wycieczkowe :) ?  Za chwilę polskiego przemysłu stoczniowego może już nie być. Tak zdecydowali unijni komisarze, a polski rząd to wykonuje.

Pakiet dla naiwnych

Tylko naiwni mogą się znaleźć w sytuacji przedstawionej poniżej. Polska będąc członkiem Unii podpisała tzw. Pakiet Klimatyczny. Stanowi on, że nakłada się limity produkcji dwutlenku węgla na zakłady przemysłowe, gł. energetyczne, które go produkują w nadmiernej ilości. Za przekroczenie nałożonych limitów przewiduje się surowe kary finansowe. W chwili kiedy nasz rząd podpisał ten pakiet, postawił się w kuriozalnej sytuacji. Polska energetyka oparta jest bowiem głównie na węglu, podczas gdy kraje starej unii już od dawna produkują gro swej energii w elektrowniach atomowych. Im zbytnie kary za CO2 więc nie grożą. Nam jak najbardziej. Jak przyznała m.in. unioposłanka Urszula Gacek będąc w Bochni, po wejściu pakietu w życie, ceny energii w Polsce, z powodu kar jakie możemy zapłacić, mogą wzróść nawet o 100%, co się wiąże z rozłożeniem naszego przemysłu na łopatki. Unijni komisarze zgodzili się tylko by odsunąć ten pakiet w czasie. Obecnie mamy więc do wyboru albo kupić technologie atomowe od Niemiec czy Francji albo zamknąć nasze elektrownie i kupować od nich tańszy prąd. Jak nie nazwać czegoś takiego jak strzeleniem sobie w stopę?

3,7 zł na głowę

Przykłady można mnożyć. Jedyna nadzieja to tzw. Partnerstwo Wschodnie i chęć osiągnięcia poprawy naszego bezpieczeństwa poprzez wpływanie na politykę zagraniczną Unii. Znając jednak efekty wspólnych działań po incydencie w Gruzji, może się to skończyć podobnie – czyli bezproduktywnie. Czy warto jednak likwidować gospodarkę i państwo za unijne euro? Pomoc Unii w przeliczeniu na mieszkańca to niewiele. Unia na lata 2007 – 13 przekazała nam na fundusze 67,3 mld euro (11,86 mld euro dopłacimy do nich sami). Dzieląc to przez 6 lat wychodzi 11,2 mld euro na rok. Dzieląc dalej tą sumę przez liczbę mieszkańców wychodzi 293,6 euro na głowę rocznie. W złotych wychodzi to nieco ponad tysiąc złotych rocznie na każdego. Polacy likwidują sobie więc gospodarkę i państwo za tysiąc zł z groszami rocznie. To jest ok. 3,7 zł dziennie. Oczywiście nie wszyscy to dostaną. Czy się opłaca? Pytanie oczywiście kuriozalne. Za to Ci co do tego doprowadzają mają się znacznie lepiej.

Pieniądze za nicnierobienie

Brytyjski instytut Open Europe opublikował 21 marca tego roku specjalny raport o zarobkach członków Komisji Europejskiej - podaje tygodnik Najwyższy Czas. Według tych danych, Danuta Hübner w ciągu pięciu lat zasiadania w Brukseli zarobiła prawie 1,5 miliona euro, a dokładnie – 1.410.204,25 euro. Przy kursie 4,50 zł za euro daje to kwotę ponad 6,3 mln zł za pięć lat bycia unijnym komisarzem. Oczywiście przez ten czas kurs złotówki do euro był płynny i wahał się, ale nawet licząc po 3,20 zł za euro, daje to kwotę 4,5 mln zł (sic!). Trochę gorzej ale wcale dobrze mają się unioposłowie. Miesięcznie polski unioposeł dostaje 10 tys. zł brutto. Do tego jednak dochodzą rozmaite dodatki. Te są już płacone w euro. 300 euro to dieta za każdy dzień pobytu w Parlamencie Europejskim, 17 540 euro miesięcznie – na zatrudnienie asystentów, 4202 euro miesięcznie – na utrzymanie biur, 1300-1600 euro na przeloty lecz wybierając tanie linie polski europoseł może zarobić miesięcznie nawet 20 tys. zł dodatkowo. Jeszcze lepiej będzie podczas przyszłej kadencji. Pensja każdego eurodeputowanego będzie wynosić 7665 euro brutto (czyli około 35 tys. zł), plus oczywiście reszta przywilejów. Za takie pieniądze każdy już bez większego oporu mógłby powygłupiać się opowiadając, że mamy silną Polskę w Unii Europejskiej. Na razie jednak kraju mamy coraz mniej, za to silne są wypłaty unijnych urzędników.  

Odporny na socjalistyczną blagę.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka