payssauvage payssauvage
3112
BLOG

Is Ewa Kopacz sane?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 32

Jest taki skecz grupy Monty Pythona: siedzi sobie Graham Chapman (albo Eric Idle, nie pamiętam dokładnie, a przez ten upał nie mam siły szukać) za biurkiem w studiu telewizyjnym i czyta wiadomości. Coś jak Justyna Pochanke wieczorową porą. Wiadomości, jak wiadomości – gdzieś tam był jakiś wypadek, ktoś kogoś pobił (o ile mnie zawodna pamięć nie myli) – generalnie nic ciekawego. Na początku skeczu jest zbliżenie na redaktora prowadzącego, ale po chwili kamera zaczyna się stopniowo cofać i oto naszym oczom zwolna ukazuje się gigantyczna plansza, na której wielkimi wołami jest napisane – „Is the Queen sane?”, co w wolnym tłumaczeniu można m. in. oddać, jako bardzo głęboką troskę o to, czy aby na pewno umysł królowej (przezornie nie sprecyzowano której konkretnie, bo byłby crimen laesae maiestatis) znajduje się w dobrym stanie.

Jakoś tak mi się to skojarzyło, à propos sławnych list wyborczych, o które pożarli się platformersi – i to do tego stopnia się pożarli, że walka spod dywanu przeniosła się na dywan, a buldogi kopią się już nie tylko po kostkach, ale znacznie, znacznie wyżej. Wprawdzie krzywdy sobie nie zrobią, bo nic tam nie mają, aleć zawsze to widok przykry. Oczywiście największa w tym zasługa pani Ewy Kopacz, która, jako przewodnicząca Platformy, tak mądrze układała te listy, że skonfliktowała kogo się da z kim się da. Najbardziej przy tym dziwi mnie to (podkreślam – dziwi, a nie – martwi), że pani Kopacz tak zaciekle broni Michała „Misia” Kamińskiego  i Romana Giertycha, co do których Paweł Zalewski wyraził powątpiewanie, czy aby są to dobre nabytki dla PO.  „Mam nadzieję na wzmocnienie Platformy, ale z panami Kamińskim i Giertychem nie odzyskamy zaufania Polaków” – napisał Zalewski na Twitterze, na co pani Ewa Kopacz kazała mu nie wydziwiać, tylko zakasać rękawy i „bić się o każdy głos.” (Niestety pani premier nie sprecyzowała z kim konkretnie ma się bić Zalewski.)

Na zdrowy rozum, to rację ma pan Zalewski, bo dla elektoratu Platformy (o aparacie nie wspominając) Giertych i Kamiński są mało strawni, jako byli dostojnicy IV RP. Zwłaszcza ten pierwszy, który był kiedyś obiektem ataków co najmniej równie nienawistnych, jak bracia Kaczyńscy, by przypomnieć choćby słynne „Giertych do wora, wór do jeziora”. Wprawdzie od tego czasu upłynęło sporo wody w Wiśle, a sam pan Roman przechodzi intensywną kurację przeczyszczającą, mającą z niego wypędzić złego ducha „kaczyzmu” (stąd te regularne wizyty u pani Olejnik), no ale kuracja kuracją, a niesmak pozostał. Z kolei za „Misiem”, niczym … wiadomo co za wojskiem, ciągnie się „afera zegarkowa”. Niezależna prokuratura nie dopatrzyła się wprawdzie znamion i postępowanie umorzyła, no ale stało się głośno, że Kamiński paraduje w zegarku za dziesięć średnich krajowych i nietrudno zgadnąć, co sobie elektorat pomyślał na ten temat.

Reasumując, Platforma ma z Kamińskiego pożytek, jak tenże Kamiński z grzebienia, a z Giertycha partia rządząca ma pożytek jeszcze mniejszy. Mimo to pani premier broni pp. Michała i Romana, jak niepodległości. Czyż może być lepszy dowód na to, nasz kraj jest rządzony tak małą mądrością, że nawet przy pomocy szkła powiększającego trudno ją dostrzec? Na szczęście wiele wskazuje na to, że po jesiennych wyborach się to zmieni.

Adrian Olszak

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka