Ach jakże źli ludzie są w PiS-ie! Bez przerwy plują oni jadem nienawiści, pod wpływem którego „Polska w budowie” zmienia się w „Polskę w ruinie”, „nowe drogi i pływalnie” w ponad bilion zł długu publicznego, a Tusk w Ewę Kopacz. W tym ostatnim przypadku złowrodzy pisowcy ewidentne pluli jadem z dodatkiem miazmatów ideologii gender.
Zresztą na nieszczęsną Ewę Kopacz siepacze Kaczyńskiego uwzięli się szczególnie. Ewidentne musieli jej coś zadać, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że pani premier zapomniała nawet, jak się chodzi? Pierwszy raz, jak pamiętamy, przydarzyło się to jej w Berlinie, gdzie pani Kopacz zabłądziła na czerwonym dywanie i dopiero pani kanclerz Niemiec pchnęła ją we właściwym kierunku, co, nawiasem mówiąc, było doskonałą alegorią relacji polsko-niemieckich, których tak nie mogą się nachwalić media głównego nurtu. Niedawno historia się powtórzyła i szefowa polskiego rządu pomyliła kierunki, kiedy w Święto Wojska Polskiego dziarsko maszerowała przed frontem naszej niezwyciężonej armii. Na szczęście miała u boku hożego generała, który uratował sytuację i pokazał pani premier, gdzie ma się udać. Ja zresztą uważam, że dobrze by było na stałe przydzielić pani Ewie Kopacz kogoś, kto będzie jej podpowiadał kiedy (i w którym kierunku) iść, a kiedy się zatrzymać. Mógłby to być taki odpowiednik przeprowadzacza dzieci przez jezdnię – facet w odblaskowej kamizelce trzymający umieszczoną na długiej tyczce planszę, na której widniałby schematyczny rysunek przedstawiający szefową polskiego rządu z warkoczem, niosącą wielkiego lizaka (z opcją zamiany na „pachnący kotlecik”), a poniżej byłoby napisane: „UWAGA! Ewa Kopacz!”.
Ktoś może zapyta – dlaczego w PiS-ie są tacy źli ludzie? Odpowiadam – bo wszyscy dobrzy są w Platformie. To jest zresztą ciekawa sprawa, bo ten sam człowiek, kiedy należy do PiS-u, to jest ciemny, ponury i nienawistny, ale jak tylko przejdzie do PO, to z miejsca staje się Europejczykiem pełną gębą z zadatkami na autorytet moralny. Snadź pod tą Platformą jest jakaś żyła wodna, albo inne bioprądy, które mają cudowne właściwości i zmieniają ludzi nie do poznania. PO bardzo przypomina to znane z anegdoty magiczne jezioro, którego woda miała moc uzdrawiania. Wszedł kiedyś do tego jeziora niewidomy – odzyskał wzrok; wszedł niesłyszący – odzyskał słuch; wjechał człowiek na wózku inwalidzkim – wyjechał i miał nowe koła przy tym wózku. To samo z Platformą. Wszedł tam „faszysta” Giertych – natychmiast zmienił się w wybitnego adwokata; wszedł "nienawistnik" Kamiński – zmienił się w świetnego speca od PR; wszedł „człowiek o zszarpanych nerwach” Niesiołowski – natychmiast dostał nowy i świetnie skrojony garnitur.
Czasami jednak przydarzają się historie odwrotne od opisanych powyżej – to znaczy bardzo szybko można spaść z cokołu wprost do ciemności zewnętrznych. I wcale niekoniecznie trzeba w tym celu przystąpić do PiS – wystarczy jeździć koleją (dedykuję tę uwagę Ewie Kopacz). Chodzi mi oczywiście o męczeństwo pani Martyny Krywko, opisane przez portal gazeta.pl. w artykule „Zmiana na liście Platformy. Kandydatka zrezygnowała przez blamaż w sieci?”. Otóż kiedy PO „otworzyła się na młodych”, to zaraz weszła tam pani Krywko, studentka prawa na Uniwersytecie Opolskim. Nie tylko weszła, ale od razu dostała miejsce na opolskiej liście wyborczej do Sejmu – przedostatnie wprawdzie, ale zawsze. „Pani Martyna to osoba młoda i dynamiczna. (…). Chciałaby zmieniać wizerunek Platformy i krzewić nowe standardy – nie mógł się nachwalić pani Krywko Jacek Wilk, rzecznik opolskiej PO. Niestety. Jeszcze się pan Wilk dobrze swej koleżanki nie nachwalił, a już na portalu wykop.pl pojawił się zapis rozmowy, jaką Krywko odbyła parę miesięcy temu, jadąc pociągiem PKP InterCity relacji Wrocław - Katowice. Wedle przekazów jednego z internautów młoda blondynka, podająca się za wiceprzewodniczącą Młodych Demokratów (młodzieżówka PO) w Opolu, zachęcała koleżankę, by zamiast niej pojechała na zjazd PO do Warszawy : "Kopaczowa tam będzie, jacyś ministrowie i ja nie mogę jechać, (...) i pomyślałam, że ty i Przemo byście chcieli. Autokarem, tam masz hotel, imprezę, żarcie i wódę za darmo. (…) Tak za darmo, partia płaci”. Wystarczyło, że o wspomnianej relacji stało się głośno, a opolscy Młodzi Demokraci natychmiast odcięli się od „młodej i dynamicznej” koleżanki (czyżby się nagle zestarzała i popadła w inercję?) i zaczęli udawać, że w ogóle jej nie znają. Sama zaś pani Krywko zrezygnowała z kandydowania, by – jak podaje rzecznik opolskiej PO – „skupić się na ukończeniu studiów” (widać dotąd się nie skupiała).
Bardzo żałuję, że takie osoby, jak wspomniana działaczka PO rezygnują z ubiegania się o mandat posła. Oczywiście najbardziej chodzi mi o te sławne „standardy”, które chciała krzewić młoda demokratka z Opola („żarcie i wóda za darmo”). Doskonale wpisują się one w zachowania polityków partii rządzącej, znane choćby z biesiad u „Sowy i przyjaciół”, więc mam nadzieję, że pani Martyna jeszcze przemyśli swoją decyzję i jednak zdecyduje się na kandydowanie. Szkoda by było, żeby taki potencjał się zmarnował. Jest jeszcze tyle ośmiorniczek do zjedzenia…
Adrian Olszak
Inne tematy w dziale Polityka