payssauvage payssauvage
5809
BLOG

Jak Wyborcza walczy z „fobiami katolickiej prawicy”, czyli o HPV i szczepieniach

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 157

Gdyby Gazety Wyborczej nie było, należałoby ją wymyślić, bo takiej porcji wesołości, jakiej dostarcza ten periodyk, nie znajdzie sie nigdzie indziej na świecie. Ja wiem, że niektórzy strasznie się zżymają na Wyborczą, za bzdury, które wypisuje, ale czy nie lepiej się po prostu pośmiać, zwłaszcza że gazeta owa co i rusz daje nam do tego okazję? Ja uważam, że to dużo lepsze i bardziej pożyteczne, bo regularny masaż przepony i codzienna porcja endorfin może mieć zbawienny wpływ na nasze zdrowie, a w końcu cóż jest cenniejszego, niż dobry stan ciała i ducha? Tak więc ja się na Gazetę Wyborczą nie gniewam, bo i jakże się gniewać, skoro regularne wizyty na stronach internetowych gazety Michnika niezmiennie zapewniają mi porcję doskonałej rozrywki, dzięki czemu oszczędzam pieniądze, które inaczej musiałbym wydać, by kupić bilet na występ kabaretowy. Jeżeli się o kogoś martwię, to o Ewę Kopacz, bo nie wiem, jak pani premier, która przecież urabia sobie ręce po łokcie, byle tylko elektorat rozśmieszyć, przyjmie konkurencję ze strony Wyborczej. Sądzę, że szefowa rządu i pan redaktor Michnik powinni pójść na kompromis – Adam Michnik będzie się ośmieszał w poniedziałki, środy i piątki (co przyjdzie tym łatwiej, że Magdalena Środa i Tomasz Piątek już pisują do Wyborczej, wystarczy teraz tylko zatrudnić Jacka Poniedziałka), zaś Ewa Kopacz we wtorki, czwartki i soboty. W niedzielę mogą sobie zrobić wolne,

Najweselszym barakiem w obo… Pardon, najweselszym działem w gazecie Michnika, jest podobno dział religijny, w którym pracuje jedna Wiśniewka. Nie wiem, czy to jest ta sama, o której napisał balladę Jerzy Jurandot („Żyli w pałacu hrabia z hrabinią, / On zwał się Rodryg, ona Francesca, / A w małym domku, za ich meliną / Mieszkała sobie jedna Wiśniewska”), ale nawet jeżeli nie, to przecież nie można wykluczyć pokrewieństwa, choćby i dalekiego. Pani redaktor Katarzyna Wiśniewska, bo o niej mowa,  spłodziła (nie wiem czy in vitro, czy w sposób tradycyjny) artykuł pod wstrząsającym tytułem „Katolicka walka z rakiem: Lepsza wstrzemięźliwość seksualna, niż szczepionka”. Zwracam uwagę na ten tytuł, który już nam z miejsca formatuje przekaz : głupi katole nie dość, że nie chcą szczepionek – będących, jak wiadomo, nie tylko główną zdobyczą ludu pracującego miast i wsi, ale i wyznacznikiem tego, czy mamy do czynienia z „człowiekiem na pewnym poziomie” (daje się zaszczepić i prosi  o więcej), czy zacofanego ciemniaka (ma wątpliwości, czy szczepionka, faktycznie jest lekiem na całe zło) – to jeszcze z tak poważną chorobą, jak rak chcą walczyć przy pomocy jakichś guseł, które – kto wie – może jeszcze zechcą narzucić nam, młodym, wykształconym z wielkich miast.

W środku artykułu jest jeszcze weselej. „Fobie katolickiej prawicy mogą śmieszyć (np. refleksje o zgubnym wpływie Harry'ego Pottera na dziecięcą psychikę oraz duszę), mogą też nużyć i irytować (straszenie homo-propagandą). Kiedy jednak strachy prawicy są szkodliwe społecznie, robi się mniej śmiesznie.”  –  pisze Wiśniewska, która widać sama nie wie, czy bardziej jest jej do śmiechu, czy  do płaczu i czy ma ziewać, czy schować głowę pod kołdrę i trząść się ze strachu. Zwracam uwagę, na drugie formatowanie mózgu leminga, w przypadku  „katolickiej prawicy”nie ma mowy o jakichś poglądach, tu są tylko „fobie”, bo poglądy, to sobie może mieć GW i chlipiący stamtąd  intelektualne pomyje „ludzie na pewnym poziomie”. O co chodzi? Chodzi o to, że od 2017 r. NFZ będzie finansował zakup obowiązkowych szczepionek (w tym również  przeciw HPV), bo w lipcu tego roku Sejm uchwalił odnośną ustawę i to, jak nasładza się Wiśniewska, „miażdżącą przewagą głosów”. Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy jakby sejm uchwalił miażdżącą przewagą głosów, że trwa dwa plus dwa równa się osiem, to pani Katarzyna też by piała z zachwytu nad matematycznym geniuszem parlamentarzystów. Pewnie nie, wiec czemu tak nasładza się ich decyzją w sprawach medycznych? W związku z tym faktem panią funkcjonariuszkę z Czerskiej bardzo zdenerwowało to, że przeciwko szczepionkom protestuje Małgorzata Terlikowska z portalu fronda.pl, która napisała, że szczepionka wywołuje „liczne powikłania, z paraliżem i zgonem włącznie", a przy tym "Nie ma na razie dowodów, że faktycznie przed nowotworem chroni. Jednocześnie Wiśniewska bulwersuje się tym, że „dla publicystów Frondy jedynie słusznym sposobem na zapobieganie zarażeniu wirusem jest... wstrzemięźliwość seksualna i wierność jednemu partnerowi (rzecz jasna ślubnemu).” Najzabawniejsze jest jednak to, że pani redaktor z Wyborczej nie przyjmuje do wiadomości zastrzeżeń Terlikowskiej, bo ta… jest z zawodu „redaktorką książek”. W związku z tym funkcjonariuszka Czerskiej dalej dzielnie stręczy lemingom szczepionki. Jak rozumiem Wiśniewska może to robić z czystym sumieniem, bo ma przecież doktorat z medycyny. Szkoda tylko, że się nim nie pochwali.

Tymczasem wystarczy użyć wyszukiwarki internetowej i kliknąć dwa razy (czego się widać „doktor” Wiśniewskiej robić nie chciało), by przekonać się, że to owi „ciemni, zacofani katole” mają w sporze rację, a nie oświecona funkcjonariuszka z Czerskiej. W sieci można przeczytać artykuł o HPV, pod znaczącym tytułem Wirus HPV – nie taki diabeł straszny”. (Serdecznie polecam go funkcjonariuszom straszącym ludzi tym wirusem). Autorem jest dr. nauk medycznych, a nie komsomolec, którego towarzysz redaktor rzucił na odcinek rycia beretów lemingom.

W artykule czytamy m.in., że wirus brodawczaka ludzkiego (HPV) jest warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym do wystąpienia raka szyjki macicy i jedynie niewielki procent zakażeń tym wirusem prowadzi do rozwoju nowotworu. W zdecydowanej większości przypadków infekcja jest zwalczana przez system immunologiczny i cofa się. Powstaniu raka, a potem jego rozwojowi, sprzyjają tzw. „kofaktory”, czyli „czynniki wspomagające”, takie jak np.: obniżenie odporności, nałogowe palenie tytoniu oraz niedobory witaminowe. Ryzyko zakażenia można ograniczyć głównie przez unikanie przypadkowych kontaktów seksualnych (sorry, Wiśniewska), wczesnej inicjacji seksualnej i rozważne stosowanie hormonalnych preparatów antykoncepcyjnych. Zaś co do szczepień, to zapobiegają one zakażeniu kilkoma najgroźniejszymi typami wirusa (tych typów jest bowiem dużo więcej), a i tak ich skuteczność jest, biorąc pod uwagę obecny stan wiedzy,  niepewna. To tyle. Może, jakby pani Wiśniewska więcej czytała specjalistów z zakresu nauk medycznych, a rzadziej chwytała za pióro by pisać o sprawach, o których ma dość blade pojęcie, to by się tak nie kompromitowała.

Ale co tam jacyś specjaliści z zakresu nauk medycznych – Wiśniewska wie lepiej i już. A skoro wie lepiej, to już nas nie dziwi, że naskakuje na Terlikowskich za sprzeciw wobec szczepień przeciw HPV, bo „takimi fałszywkami na temat szczepionki mogą poważnie zaszkodzić innym - rodzicom, którzy po lekturze takich tekstów ‘na wszelki wypadek’ nie skorzystają z możliwości zaszczepienia swojego dziecka”. Ja nie wiem o jakich „fałszywkach” pisze Wiśniewska, bo z tego, co się orientuje M. Terlikowska przytoczyła po prostu powszechnie dostępne fakty. Ale jeszcze większą hucpą jest pisanie, że rodzice, „nie skorzystają z możliwości zaszczepienia”. Wiśniewska albo kpi, albo sama nie wie, co pisze, bo już niedługo nie będzie już żadnej „możliwości”, tylko obowiązek i kary za jego niedopełnienie. I o to chodzi w całej sprawie – Polska, jako jedyna wprowadza obowiązek szczepień przeciw HPV w sytuacji, gdy szczepionka ta wywołuje liczne protesty lekarzy (m.in., w Danii, Japonii czy Francji). Ja nie wiem, dlaczego posłowie (zwłaszcza ci z PiS) zagłosowali za takim rozwiązaniem, ale przecież dla nikogo nie jest tajemnicą, że za rządów partii obywatelskiej kontrowersyjne rozwiązania prawne opatruje się sakramentalnym, „bo Unia kazała”, albo przegłosowuje w nocy, o północy, kiedy parlamentarzyści są już zwyczajnie zmęczeni (tak próbowano przepchnąć ustawę o prywatyzacji lasów państwowych). Wiem natomiast, że dziennikarze są od tego, żeby rzetelnie informować opinię publiczną o zagrożeniach, jakie niesie takie rozwiązanie, a nie wprawiać czytelników w stany emocjonalne i unosić się świętym oburzeniem, że „fobie” i że „katolicka ultra prawica”. Tylko, czy w Wyborczej są w ogóle jacyś dziennikarze?

 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (157)

Inne tematy w dziale Polityka