...skoro ja - pasjonat polityki i Obrony Cywilnej wyniosłem z tego spotkania bardzo wiele ciekawych myśli i sporą dawkę wiedzy, której wcześniej sobie nie uświadamiałem, to DLA PRZECIĘTNEGO ODBIORCY TO SPOTKANIE BYŁO PRAWDZIWĄ KOPALNIĄ WIEDZY.

W dniu wczorajszym (4 listopada) uczestniczyłem w otwartym spotkaniu z Markiem Budziszem. Spotkanie było poświęcone zagadnieniom obrony cywilnej i ochrony ludności w sytuacjach wojny, klęski żywiołowej lub innego kryzysu. Spotkanie zorganizowała Pani Agnieszka Wojciechowska van Heukelom - polska działaczka społeczna i samorządowa, poseł na Sejm X kadencji związana z ruchem "Wolni Republikanie" Pawła Kukiza oraz z "Prawem i Sprawiedliwością". Oto kilka moich subiektywnych wniosków z tego spotkania.
Przede wszystkim dobrze, że ktoś wreszcie zainteresował się tematem Obrony Cywilnej w Polsce. Temat ten od dekad jest ekstremalnie zaniedbywany przez kolejne ekipy i nawet szok wywołany wojną na Ukrainie nie wyrwał Polski z letargu w tym obszarze. Marek Budzisz jasno wyartykułował to, że wróg nie uderza tam, gdzie jesteśmy najlepiej przygotowani i może spodziewać się zaciekłego oporu, tylko w te obszary, w których nie jesteśmy przygotowani, więc może przy najmniejszym wysiłku i stratach własnych odnieść największą korzyść. Więc jeśli zdążymy kupić te wszystkie zamówione czołgi, to Rosja przy ewentualnym ataku nie rzuci na nas czołgów, ale zaatakuje w nasze najsłabsze punkty. Jednym z nich jest obrona cywilna. Schrony budowane na początku PRL-u to prehistoria - dziś robią za muzea i magazyny. Społeczeństwo nie jest przeszkolone w zakresie postępowania w sytuacjach kryzysowych, więc jeśli atakować, to tylko w wielkich miastach - panika gwarantowana. MB nie powiedział tego, ale przykład z 1939 roku, kiedy "Sztukasy" atakujące ludność cywilną wywołały panikę w wyniku której zostały zablokowane wszystkie drogi potwierdza jego słowa. Powiedział natomiast, że o możliwościach zapobiegania wojnie decydują trzy czynniki:
- Siła - czyli iloczyn wszystkich aspektów systemu obronnego państwa: od silnej armii przez sprawność instytucji po przygotowanie obywateli.
- Gotowość do użycia tej siły - nawet najsilniejsza armia nie odstraszy, jeśli politycy będą bali się jej użyć.
- Reputacja - potencjalny agresor musi wiedzieć, że w przypadku ataku odpowiemy stanowczo i skutecznie (a nie tak jak Tusk po masowym wtargnięciu dronów-wabików nad Polskę - przypis autora).
MB zaakcentował słowo "iloczyn". Bo tu nie chodzi o sumę wszystkich aspektów systemu obronnego państwa tylko o to czy wszystkie mają wysoki lub w miarę wysoki i w miarę wyrównany poziom - jeśli w jakimś obszarze nasze przygotowanie będzie zerowe, to cały system będzie bezwartościowy.
MB postawił tezę, że atak Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. nie tylko był kolejną wojną, ale pokazał załamanie NATOwskiej strategii odstraszania Rosji. Bo zdaniem MB Putin mimo że wiedział o sprzeciwie zachodu wobec tej inwazji zdecydował się na nią. Tu się nie do końca zgodzę z Markiem Budziszem. Pamiętam ruchy Joe Bidena w przededniu agresji. Katastrofalna wypowiedź, że "na małą agresję będzie mała odpowiedź, a na dużą agresję będzie duża odpowiedź brzmiała tak, jakby nauczyciel powiedział do szkolnego łobuziaka trzymającego innego ucznia "możesz go uderzyć, ale tylko raz i lekko" - wiadomo jak to "lekko" będzie wyglądać (skoro nauczyciel jest taki głupi, to łobuz korzysta). Do tego wycofanie żołnierzy amerykańskich szkolących wojska ukraińskie było jak powiedzenie "dobra, wal". Krzysztof Wojczal (który kilka lat wcześniej przewidział wybuch tej wojny) od początku twierdzi, że zaczęła się ona z cichym przyzwoleniem Niemiec. Ja idę dalej twierdząc, że to nie tylko było przyzwolenie, ale ZLECENIE - agresja miała zastraszyć Polskę i inne kraje Europy Wschodniej bezalternatywnie wciskając je w szpony niemieckiej hegemonii. Więc można powiedzieć, że to nie tyle "załamanie" co WYCOFANIE strategii odstraszania nastąpiło "na własne życzenie" zachodu - Stanów Zjednoczonych, które popełniły dwa strategiczne błędy i Niemiec, które chciały być beneficjentem tej sytuacji (ogromne dostawy broni dla Ukrainy z "pisowskiej" Polski oraz wysadzenie Nord Stream przez Ukraińców trochę pokrzyżowały plany Niemiec). Ale choć nie zgadzam się w tym aspekcie z MB, to trzeba mu przyznać, że w kolejnym zdaniu ma rację: wobec zaistniałej sytuacji zachód próbuje znaleźć nową strategię odstraszania i wciąż nie wie czy ona będzie skuteczna - stąd pojawiające się co chwila kolejne hipotetyczne daty przyszłej agresji Putina na któreś z państw NATO lub na cały sojusz.
Często powracającym motywem spotkania była reguła, że im bardziej będziemy świadomi zagrożeń i przygotowani na nie, tym mniej będziemy podatni na panikę. A jeśli prawdopodobieństwo wywołania paniki będzie spadać, to tym bardziej będzie spadać ryzyko ataku na ludność cywilną naszych miast - potencjalny agresor nie uderzy tutaj będzie szukał innych słabych punktów lub zrezygnuje z agresji. Ale nie może to być tylko wiedza teoretyczna, jakaś ogólnopolska broszurka wrzucona do skrzynki na listy. Bez świadomości mieszkańców gdzie zaopatrzyć się w wodę w przypadku awarii prądu, bez świadomości samorządowców jak dostarczyć ludności żywność, środki opatrunkowe, konieczne lekarstwa itp... oraz bez wyćwiczenia stosowania tych procedur w warunkach pokoju ryzykujemy tym, że w sytuacji silnego stresu i władze i obywatele stracą głowę i wybuchnie panika, która sparaliżuje dzielnicę, miasto lub kraj. I JEŚLI Z CAŁEGO SPOTKANIA MIELIBYŚMY ZAPAMIĘTAĆ JEDNĄ MYŚL, TO BYŁBY TO WŁAŚNIE TEN AKAPIT.
Marek Budzisz często powtarzał, że wizja ucieczki z rodziną w momencie rozpoczęcia wojny to niebezpieczna mrzonka. Przede wszystkim już przed wojną władze mogą wprowadzić stan wojenny, zablokować drogi, zmobilizować rezerwistów i służby medyczne oraz zmilitaryzować instytucje takie jak Poczta Polska itp... Po drugie nagła próba ucieczki miliona obywateli musi zakorkować wszystkie drogi - pierwsze padną autostrady i ekspresówki, po nich drogi wojewódzkie i lokalne. Do tego dochodzi aspekt bezprawia - dużo łatwiej jest napaść samotną rodzinę odbierając jej samochód wraz z upchniętym w nim dobytkiem niż napaść tę samą rodzinę w jej domu lub mieszkaniu pośród sąsiadów.
Zamiast ucieczki MB zaleca przygotowanie. Przede wszystkim sami organizujmy się i szkolmy do postępowania w sytuacjach kryzysowych. Grupa sąsiadów lub przyjaciół z najbliższej okolicy więcej znaczy niż urzędnik, który jest gdzieś daleko lub policjant i strażak, który w takiej sytuacji jest tak zawalony robotą, że na jego pomoc można się nie doczekać. I TO JEST CHYBA DRUGA NAJWAŻNIEJSZA MYŚL, JAKĄ WARTO ZAPAMIĘTAĆ Z TEGO SPOTKANIA. Przy okazji MB zarekomendował odwiedzenie utworzonej przez siebie strony https://civildefense.pl/
Innym aspektem przygotowania do wojny i zapobieganie jej jest szkolenie militarne. MB powiedział to, czego władze państwowe głośno nam nie powiedzą: że w przypadku wojny nie tylko granice zostaną zamknięte, na drogach pojawią się posterunki zawracające uciekinierów, a rezerwiści otrzymają wezwania w trybie natychmiastowym do jednostek, ale każdy mężczyzna bez względu na to czy odbył jakiekolwiek przeszkolenie wojskowe czy nie, będzie traktowany jak żołnierz rezerwy. Więc to od naszej przezorności zależy czy trafimy na front po porządnym przeszkoleniu w czasie pokoju czy po krótkim i bylejakim przeszkoleniu w trakcie wojny. I tu znów się z Markiem Budziszem nie zgodzę. Bo wypowiadał się on tak, jakby pewne było to, że nie ucieknie nikt lub uciekną tylko nieliczni. A ja powiem, że uciekną liczni: od polityków po... trepów... tak, liczę się z tym, że zawodowi oficerowie, którzy w czasach pokoju biorą ogromną kasę za rzekomą "obronę ojczyzny" w sytuacji wojny będą wiać jak ich poprzednicy w 1939 pozostawiając nieszczęsnych rezerwistów do bronienia placówek i tak przeznaczonych na straty (proszę sobie przeczytać "Żądło Genowefy" Janusza Meissnera), a tym bardziej jak "generałowie" Rajmund Andrzejczak i Tomasz Piotrowski, którzy niby mieli nas bronić przed Ruskiem, a na kilka dni przed wyborami zwiali przed Tuskiem. Oprócz tego sam byłem na półrocznym szkoleniu w SPR i wiem, że ono najdelikatniej mówiąc niewiele daje... a dzisiejsze "weekendowe" lub "tygodniowe" szkolenia dają jeszcze mniej. Dlatego jak ktoś już się decyduje na przeszkolenie, to ja bym mu proponował WOT - w "Terytorialsach" przynajmniej się czegoś nauczy i zdąży zgrać z drużyną zanim trafi na front. Więc ta "patriotyczna" gadka Budzisza, to tylko takie mydlenie oczu frajerom. Wiadomo, że jeśli nie daj Bóg wybuchnie wojna, to znów jak zwykle zginą ci najbardziej wartościowi, a kanalie się z tego wymiksują. No ale przynajmniej Pan Marek Budzisz jest szczery - otwarcie mówi, że nieważne jakie mamy poglądy, nieważne jakie mamy plany ewakuacyjne... ważne jest to, że czy to nasze państwo czy to najeźdźca może podjąć takie kroki, że nie będziemy mieli żadnego wyboru.
Ostatnim aspektem, jaki według mnie był warty odnotowania jest stwierdzenie, że musimy nastawić się na wzrost liczby zagrożeń. Oprócz wojny hybrydowej, a w najgorszym wypadku kinetycznej z Rosją grozi nam wzrost przestępczości, bo wielu żołnierzy po miesiącach spędzonych w okopach nie będzie się od razu nadawało do normalnego życia w cywilu. Tak było po wojnie na Bałkanach, a przecież ta obecna ma nieporównywalnie większą skalę. Musimy być przygotowani na akcje dywersyjne np.: atak na szkołę. Musimy być wyczuleni na to, że akcje dywersyjne mogą być prowadzone pod cudzą flagą. Do tego dochodzą zagrożenia ze strony niezasymilowanej ludności muzułmańskiej oraz zagrożenia technologiczne, co pokazał choćby blackout w Hiszpanii.
Korzystając z okazji zadałem prelegentowi dwa pytania.
Pierwsze dotyczyło lekceważącego stosunku władz, a zwłaszcza wojska do Obrony Cywilnej. Przypomnę tutaj fragment mojego artykułu "Armia. Ale jaka?" z 28.08.2023:
9. Armia armią, a Obrona Cywilna leży i kwiczy
Teoretycznie według mapki sporządzonej przez Państwową Straż Pożarną dysponujemy wystarczającą liczbą schronień dla ludności cywilnej. W praktyce nie mamy ich wcale. Każda piwnica bloku mieszkalnego jest traktowana na tej mapce jak "schronienie tymczasowe" w momencie gdy żadna z tych konstrukcji nie nadaje się do takiego celu. Teoretycznie wystarczyłoby wykonać tunel długości połowy wysokości bloku plus 3 metry i połączyć go z systemem piwnic (bloki z wielkiej płyty w razie uszkodzenia mają tendencję do składania się jak domki z kart - w piwnicach jest duże prawdopodobieństwo przeżycia ataku, ale prawie zerowe wydostania się spod kilkunastu warstw płyt zbrojonego betonu przed śmiercią z odwodnienia) ale kto takie tunele wykona w milionach bloków i skąd weźmie na to pieniądze? Oprócz tego temat obrony cywilnej był traktowany z lekceważeniem OD DZIESIĘCIOLECI - w trakcie mojej służby w SPR przy WSO (Szkoła Podchorążych Rezerwy przy Wyższej Szkole Oficerskiej im Tadeusza Kościuszki - obecnie Akademia Wojsk Lądowych, największy w Polsce ośrodek szkolenia kadr wojsk inżynieryjnych kluczowych w niesieniu pomocy ludności cywilnej np.: w czasie powodzi - przypis autora) całe zajęcia z tej tematyki zostały umieszczone w jednym dniu i były JEDYNYMI przez pół roku z których pytań nie było na obowiązkowym egzaminie końcowym, więc noc przed tymi zajęciami zamieniła się w ogromną imprezę, a w trakcie zajęć podchorążowie dzielili się na tych co spali oparci o blaty ławek i na tych co bezczelnie położyli się między ławkami (takich fanów Obrony Cywilnej, którzy jak ja mimo niewyspania i kaca usiłowali słuchać można było policzyć na palcach).
https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1321611,armia-ale-jaka
Wspomniałem o tym jak w wojsku był traktowany temat Obrony Cywilnej. Wspomniałem też, że wielu oficerów traktuje Wojska Obrony Terytorialnej z lekceważeniem, a tych, co chcieliby służyć w Obronie Cywilnej traktuje wręcz jak "dezerterów". ZAPYTAŁEM CZY JEST JAKAŚ DROGA DO ZMIANY MENTALNOŚCI W ARMII, ABY POWAŻNIE TRAKTOWAŁA OBOWIĄZEK OBRONY NARODU, A NIE TRAKTOWAŁA NARODU JAKO "MIĘSO ARMATNIE". Odpowiedź mnie rozczarowała. Bo o ile wiem z czasów SPR, że walczący i udzielający pomocy ludności mają być traktowani jako dwie osobne grupy (dlatego na przykład nie wolno powoływać do wojska strażaków, ani wykorzystywać szpitali jako punktów obrony zbrojnej) ale tutaj Marek Budzisz powiedział wprost, że na pomoc wojska nie mamy co liczyć i obrona cywilna musi być całkowicie cywilna i najlepiej oddolna. Posunął się nawet dalej - stwierdził, że powinna być ona oparta w dużej mierze na kobietach, bo skoro mężczyźni trafią na front, to kobiety będą musiały sobie radzić same. Słowem BEZWARUNKOWA KAPITULACJA. Nie tego oczekiwałem. Ale doceniam szczerość i prawdomówność.
Zachęcony ciekawą odpowiedzią na pytanie innego ze słuchaczy, w której Marek Budzisz wyjaśnił, że przed ewentualnym atakiem może być wiele momentów eskalacji, deeskalacji, a nawet pozorowanych ataków, którymi nieprzyjaciel będzie chciał uśpić naszą uwagę zapytałem CZY MÓGŁBY PAN PODAĆ KILKA WSKAZÓWEK JAK W WARUNKACH DEZINFORMACJI NAJLEPIEJ OCENIAĆ I KLASYFIKOWAĆ ZAGROŻENIA? Odpowiedź była bardzo prosta, dla mnie zbyt oczywista, czyli poniżej moich oczekiwań jak na eksperta któremu zadawałem pytanie. Marek Budzisz odpowiedział, że najlepiej jest czerpać wiedzę z wielu źródeł i weryfikować to czy wcześniejsze doniesienia tychże źródeł się potwierdziły czy nie. Czyli doradził to, co ja robię mniej więcej od dwudziestu lat i bez tego nie był bym w stanie prowadzić niezależnego politycznego bloga. No to ja bym mógł do tego dodać radę bardziej ekspercką: obserwować zachowania firm - jeśli wstrzymują inwestycje, to znaczy że ryzyko wzrosło, a jak szybko przenoszą swoje oddziały do innych państw, to znaczy że jest bardzo źle. Ale z drugiej strony trudno zarzucać prelegentowi, że nie znając poziomu wiedzy pytającego dostosował odpowiedź do przewidywanego średniego poziomu słuchaczy. Bo przecież nie dalej jak wczoraj bloger Kemir w swoim artykule z jednej strony postulował częste korzystanie z kanałów niezależnych komentatorów na YouTube (to bardzo dobry pomysł), ale z drugiej strony wręcz nakazywał całkowite odcięcie się od wszelkiej "trucizny" czyli telewizji, w których do jednego worka wrzucił tuskistowskie TVN i neo-TVP a wraz z nimi opozycyjną TV Republika (takie pomysły totalnego odcięcia są nie tylko bardzo złe, ale dosłownie SEKCIARSKIE). Więc skoro nawet bloger z wieloletnim doświadczeniem taki jak Kemir pozwala sobie na takie "kwiatki" to mówienie przez eksperta, jakim niewątpliwie jest Marek Budzisz tak pozornie oczywistych rzeczy jak to, że należy czerpać wiedzę z wielu źródeł i weryfikować je MOŻE MA NAWET GŁĘBOKI SENS. Bo iluż to ludzi tkwi wyłącznie w jednej "platformerskiej" bańce medialnej (rzadziej "pisowskiej" - jednak zaglądanie co jakiś czas do portali takich jak "Interia" i "WP" skutecznie tę bańkę dehermetyzuje... ale konia z rzędem temu, kto znajdzie choć jednego "platformersa" który by zajrzał na "TySol", "Kanał Zero" itp... dla części z nich nawet "Interia", "Polsat" i "WP" to "pisowskie szczujnie")? A iluż to wyznawców koronasceptycyzmu, antyszczepionkowości czy kultu Putina nie zagląda do żadnych źródeł, które nie podzielają ich chorej wizji świata? (Z blogerskiej uczciwości podaję link do artykułu Kemira: https://www.salon24.pl/u/okop/1471365,lepszej-okazji-poki-co-nie-ma-zrobcie-to-odstawcie-trucizne )
Reasumując mogę stwierdzić, że spotkanie było bardzo ciekawe i z pewnością warto było na nie iść. Sam mam "rodzinnie obciążającego świra" na punkcie Obrony Cywilnej. Rodzice jeszcze za PRL-u działali jednej z najlepszych w Polsce drużynie Obrony Przeciwchemicznej, najmłodsza Siostra w PCK, średnia Siostra jest działaczką społeczną do tej pory (znają się dobrze z Panią Agnieszką - organizatorką spotkania), najstarsza Siostra - też "serce na dłoni"... A to wszystko i tak nic w porównaniu do Babci - Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata. Więc i ja jako dzieciak przeglądałem podręcznik Siostry do Przysposobienia Obronnego, później w szkole byłem najlepszy z tego przedmiotu... a w wojsku najlepszy w zakładaniu ubioru przeciwchemicznego na czas. Oprócz tego od lat prowadzę niezależny blog polityczny, więc moja wiedza o polityce wykracza daleko poza przeciętną. Dlatego z niektórymi stwierdzeniami Pana Marka Budzisza nie do końca się zgadzam, a niektóre z Jego wypowiedzi troszkę mnie rozczarowały. Ale proszę się tym nie sugerować. Bo skoro ja - pasjonat polityki i Obrony Cywilnej wyniosłem z tego spotkania bardzo wiele ciekawych myśli i sporą dawkę wiedzy, której wcześniej sobie nie uświadamiałem, to DLA PRZECIĘTNEGO ODBIORCY TO SPOTKANIE BYŁO PRAWDZIWĄ KOPALNIĄ WIEDZY.
I na koniec pozwolę sobie na autoreklamę i prywatę. Zachęcam do przeczytania mojego artykułu "Armia. Ale jaka?" https://www.salon24.pl/u/ojciec1500/1321611,armia-ale-jaka DLACZEGO? DLATEGO, ŻE PODOBNIE JAK PAN MAREK BUDZISZ NA SPOTKANIU TAK I JA W TYM ARTYKULE SPRZED DWÓCH LAT ZAWARŁEM DZIESIĘĆ NIEPOPULARNYCH I ARCYWAŻNYCH TEZ, O KTÓRYCH OBYWATELOM NIE POWIEDZĄ POLITYCY ŻADNEJ OPCJI. Może to, że Pan Marek Budzisz też go przeczyta i wejdzie ze mną w polemikę to marzenia ściętej głowy, ale do odważnych świat należy!
Inne tematy w dziale Polityka