Przesiedleniec Z Prus Wschodnich Przesiedleniec Z Prus Wschodnich
370
BLOG

Jeden z powodów czemu nie zagłosuję na Andrzeja Dudę

Przesiedleniec Z Prus Wschodnich Przesiedleniec Z Prus Wschodnich Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

(Notka ma formę opowiastki)


Pewnego słonecznego dnia na jedną z polskich wsi, przyjechała młoda para z córeczką. Zajeżdżając drogim samochodem, przez otwarte szyby każdy machał lokalnej społeczności z szerokim uśmiechem na ustach. "Dzień dobry" ciągnęło się miło, jednakowo mieszając się z odgłosami brzęczących owadów, strużek wody polewających grządki i muzyki, która z oddalonego radia wybrzmiewała nuty hitu obecnego lata. W końcu samochód zwolnił, aż w końcu zatrzymał się pod malowniczym białym domkiem, który stał przy żwirowej ścieżce. Szybko cała rodzina wyszła z samochodu, jeszcze bardziej upiększając sielankowy krajobraz. Mężczyzna w eleganckiej koszuli w kratkę i krótkich dżinsach, patrzył w niedawno zakupiony zegarek, podczas gdy kobieta we flanelowej sukience w kwiaty, pomagała wyjść czteroletniej córce z samochodu. Gdy pociecha w końcu z pomocą mamy postawiła różowe butki na ziemi, uczepiła się sukienki mamy, mocno ją ściskając. Kobieta uśmiechając się, wzięła dziewczynkę w ramiona i podniosła, przyciskając ją do piersi. Mężczyzna zamykając samochód, spojrzał na córkę tulącą się do matki i szeroko się do niej uśmiechnął. W eterze rozbrzmiał głośny chichot dziecka.

-Oooo, jesteście - dobiegł głos od strony domu.

Gdy przyjezdni się odwrócili, zobaczyli jak z dobudówki wychodzi starszy mężczyzna.

-Cześć tata - powiedział syn.

-Dzień dobry - zawtórowała kobieta.

-Dzia dzia - krzyknęła głośno dziewczynka.

Rodzina otworzyła drewnianą bramkę i weszła na posesję.

-A co to? Nasza księżniczka jeszcze chodzić nie umie? - spytał starszy mężczyzna, uśmiechając się do dziewczynki

-Umie, umie, tylko chyba jeszcze się trochę boi - odpowiedziała spokojnie kobieta.

-A to trzeba od razu uczyć i się nie bać - rzucił starszy mężczyzna, gładząc włosy dziewczynki.

Gdy cała czwórka witała się na posesji, do płotu nagle podeszła jedna kobieta, mieszkająca obok.

-Panie Adamie! Panie Adamie! - krzyczała, łapiąc się płotu.

Pan Adam niechętnie odszedł od swojej rodziny i podszedł do kobiety. Mimo stania kawałek od rozmowy, mężczyzna jaki kobieta potrafili ocenić, iż sąsiadka jest bardzo żywiołowa w wypowiadaniu słów. Dużo gestykulując, a czasem nawet machając rękoma, stanowiła swoistą kontrę do opanowanego potakiwania Pana Adama. Z gęstego potoku, szybkich i rozemocjonowanych wyrazów, mężczyźnie udało się tylko wyłapać, iż rozmowa dotyczy jednego z sąsiadów i to w negatywnym kontekście. Po chwili gdy rozmowa się skończyła, a obie strony odeszły od płotu, widać było lekkie napięcie na twarzy starszego mężczyzny. Wraz z kolejnymi krokami w kierunku rodziny próbował coraz mocniej przywrócić na twarzy niedawny uśmiech i energię, lecz i tak napięte mięśnie i lekkie trząsanie ręką ukazywało wewnętrzne rozterki, jakie mężczyzna przeżywał.

-Co się stało? - od razu spytał rozemocjonowany syn.

Mężczyzna tylko machnął ręką, z gorzkim uśmiechem na ustach

-Aj tam nic takiego - odparł starając się wyminąć syna - Chodźcie, chodźcie do domu.

Syn jednak nie dał za wygraną i złapał za ramię swojego ojca.

-Tato, powiedz co się stało.

-No właśnie - dopowiedziała kobieta, głaszcząc głowę córki - Lepiej powiedzieć, zawsze to lżej na sercu.

Mężczyzna odwrócił głowę i z lekko zmęczonym wzrokiem powiedział

-No po prostu sprawy sąsiedzkie, ot co.

Syn lekko zdziwił się, przez chwilę próbując zrozumieć znaczenie tych słów.

-Jakie sprawy sąsiedzkie?

-O Jezu, no czasem jak to Kargul i Pawlak. Sąsiad z sąsiadem się nie dogada i problemy się robią.

Syn lekko cofnął głowę i spojrzał na żonę, próbując znaleźć wsparcie w zrozumieniu sytuacji, jednak odnalazł taką samą pustkę.

-No ale zachowanie Pani Rozalii wskazywało na to iż to coś więcej niż tylko zwykłe niedogadywanie się...i że to ma związek z tym człowiekiem który ostatnio się tu wprowadził.

Mężczyzna przekręcił oczyma i głośno westchnął

-No bo ona na policję doniósł tu na wszystkich i ponoć niedługo do mnie mają przyjechać mnie przesłuchiwać.

W ciągu jednej sekundy, jak na skórze kameleona, twarz mężczyzny zmieniła kolor na krwistą czerwień. Z jego włosów zaczął ściekać pot, a dech zaczął słabnąć

-Że co!? - krzyknął syn.

Wraz z żoną posadzili mężczyznę na pobliskim krześle. Kobieta go ocuciła, lecz ten dalej ciężko oddychał, kręcąc przy tym głową

-Doglądaj go, ja zaraz wrócę - powiedział mężczyzna do żony, odchodząc. W jego głosie było słychać furię

-A ty gdzie? - spytała żona

-Nakopać temu gamoniowi.

Syn wybiegł z posesji, z impetem trzaskając bramką. Przechodząc wzdłuż żwirowej drogi, przypominał wystrzelony pocisk, nagrzany do czerwoności. Doglądając go kroczącego, ludzie odwracali wzrok, bojąc się że ich spojrzenia spotkają się z jego własnym i cały gniew zostanie na nich skupiony. W końcu mężczyzna doszedł do końca dróżki, dysząc przy tym jak tur. Stał przed małym drewnianym domkiem, trochę zaniedbanym w porównaniu do posiadłości ojca.

-Hej! - krzyknął - Choć tu dziadu!

Sunący krzyk przestraszył wróble siedzące na pobliskiej wierzbie. Mężczyzna nie zwrócił nawet na to uwagi. Wszystkie swoje mięśnie twarzy skupił na utrzymaniu wzroku w punkcie znajdującym się na rogu domu z którego najprawdopodobniej mógł wyjść właściciel posesji. Zmarszczki na ściśniętym czole mężczyzny świeciło od nieustannie sunącego potu. Samo stanie z zaciśniętymi pięściami w lekko pochylonej pozie wyglądało jakby sprawiało mu ogromny ból. Jakby mężczyzna ledwo co był w stanie utrzymać w sobie całą wezbraną energię i by w choć najmniejszym stopniu nie dać się ponieść, musiał stworzyć sobie specjalny kokon, na który wybrał sobie właśnie tę pozę, przy której owinął się bezruchem.

-Chodź tu! - krzyknął znów - Chodź tu mówię!

Wtedy jak na zawołanie, z tego upatrzonego rogu, wyszedł niski, krępy mężczyzna w ogrodniczkach nałożonych na bluzę. W jednym ułamku sekundy mężczyzna przed domem poczuł w sobie nieludzką siłę, która skacząc po każdych nerwach w jego ciele, zmuszała go do postawienia kroku w przód, jakby był rekinem który wyczuł krew. Jednak gdy przetworzył sobie w głowie obraz tego człowieka, który dla niego ukazał się przed oczami, coś nim wstrząsnęło, zabierając część napięcia z mięśni. Stojąc więc przed domem w tej samej pozie, dopatrywał jak starszy mężczyzna kroczy powoli w jego kierunku. Widział jego sprężyste ruchy, jakby dziwnie nie pasujące do tak starszego człowieka. W sposobie poruszania się wiek zdawał się być jedynie eksponowany utykaniem na lewą nogę.

-O co chodzi? - spytał starszy mężczyzna.

Z jego spojrzenia nie dało się niczego wyczytać, jakby był nieobecny a oczy miał na twarzy tylko po to, by odpowiednio wyglądał.

-O co chodzi? Po jakiego groma policje wzywasz gamoniu? Do starszego człowieka jeszcze!

Na twarzy starszego mężczyzny widać było nagłą zmianę. Wzrok się wyostrzył a policzki nabrały lekko czerwonego koloru.

-Za to dzwonię na policję - powiedział stanowczo, wskazując palcem w stronę swojego tarasu.

Mężczyzna przy płocie dopiero teraz odblokował swoje spojrzenie. Przekręcając głowę, poczuł lekki ból w karku, przez co złapał się za niego dłonią i zaczął go lekko masować. Wtedy właśnie dojrzał wybitą szybę w oknie i porozcinany plakat wyborczy Roberta Biedronia, który był w takim stanie że ledwo trzymał się płotu tarasowego.

-Za to dzwonię na policję - powiedział starszy mężczyzna.

-To na pewno nie mój ojciec! Na jakiej podstawie myślisz że on to zrobił?

Starszy mężczyzna wzruszył ramionami.

-Ja nie wskazuje kto jest winny, bo prawie wszyscy mogli tego dokonać. Więc dlatego zgłosiłem się na policję z prośbą o zbadanie sprawy. A że policja postanowiła parę osób przesłuchać, to już jest ich praca.

Mężczyzna przed domem przyglądał się chwilę mężczyźnie jak na okaz rzadkiego zwierzęcia. Po chwili przeniósł wzrok na rozwalony plakat, na którym ledwo co dało się rozpoznać podobiznę kandydata. Po chwili jednak wrócił do patrzenia na mężczyznę.

-Nie ujdzie ci to na sucho dziadu - powiedział wysuwając w kierunku starszego mężczyzny palec - Jak tak bardzo chcesz na zwykłych ludzi policję nasyłać to zobaczymy jak tobie to się spodoba. Chyba że niesforny się tak bardzo zrobiłeś, bo ostatnio nic w tyłku nie miałeś. Jak twój wielebny do drugiej tury nie wszedł to teraz co...na Trzaskowskiego tak!?

Starszy mężczyzna złapał się za boki, widocznie tracąc już siły na rozmowie

-Tak..na Trzaskowskiego - odparł odwracając się

Mężczyzna przed domem znów poczuł w sobie jak każdy nerw wyrywa mu się na powierzchnię.

-To se głosuj gamoniu jeden! - wrzasnął na całą wioskę -  Sam żeś łajdak to do swoich lgniesz dziadu! Tylko nie dziw się później że ludzie tutaj mają z tym problem. Bo oni chcą zgody i normalnego, spokojnego życia, a nie takich zakał jak ty ze swoimi chorymi pomysłami! Trzeba było iść i głosować jak tu wszyscy i mieć spokój, a nie teraz z żalem na policję iść i oskarżać starszych ludzi! No, czemu żeś nie głosował tak jak wszyscy, co? Duda ci coś zrobił że na niego nie głosujesz?

Starszy mężczyzna stanął nagle w pół kroku. Powoli odwrócił się w stronę płotu. Jego aura całkiem się zmieniła. Już nie sprawiał wrażenia lekko zagubionego człowieka wyrwanego ze swojej pracy. Teraz wyglądał jakby coś się w nim obudziło. Coś trzymanego od zawsze w środku. Żwawym krokiem ruszył w stronę mężczyzny. Ten też ruszył do przodu, szykując się na konfrontację. Furia zwiększyła się w nim w momencie gdy starszy człowiek zaczął podwijać rękaw bluzy, jakby on też zbliżał się z chęcią walki. Mężczyzna nie brał już nawet pod uwagi możliwości skrzywdzenia tego człowieka. Ogarnęło go przeświadczenie że teraz musi to zrobić. Z obowiązku wobec swojego ojca i oskarżonej przez niego wioski. Z własnego obrzydzenia wobec tego człowieka. Gdy już był gotowy wyprowadzić cios, okazało się jednak że szybszy był starszy człowiek. Mężczyzna stanął jakby nagle kula przebiła mu serce, a on dopiero to poczuł. Mimo że nie został uderzony, poczuł na każdym skrawku ciała, jakby potrąciła go rozpędzona ciężarówka. Patrzył z przerażeniem się na wytatuowane numery 41287.

-Nie głosuję dlatego, że osobiście wiem co się dzieje gdy zabierze się ludziom człowieczeństwo i zrówna z ideologią - powiedział wściekle starszy mężczyzna.   

















Czasem mam wrażenie, że społeczeństwo to jednakowo najgorsza i najlepsza rzecz, na jaką wpadł Homo Sapiens sapiens.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka