Nie można zajmować się ciągle durnotami, które nas bez przerwy nękają. Dla zdrowia psychicznego proponuję reportaż z tegorocznego rejsu Jora Wielka – Węgorzewo – Jora Wielka.
W 2021 zamieściłem obszerny reportaż z takiej samej trasy. W skrócie filmowym tak to wyglądało:
Teraz będzie niemniej ciekawie - dojdzie materiał filmowy z tak ostatnio modnych dronów. Załogę stanowiło tylko trzech wspaniałych: kapitan, armator i bosman. Pies nie należał do załogi.

Ale za to w każdym porcie mieliśmy branie, tzn. wycieczki pięknych kobiet, przystojnych mężczyzn i grzecznych dzieci chętnych zapoznania się ze statkiem i załogą.

Pierwszego dnia planowaliśmy dopłynąć do Sztynortu ale z uwagi na opóźnienia spowodowane biesiadowaniem, ładowaniem prowiantu suchego i mokrego pierwszy odcinek wyglądał tak:

Dzięki rozległym znajomością armatora nie musieliśmy cumować za grube tałzeny w marinie Górkło tylko przy pomoście sympatycznej pary, która porzuciła życie w wielkim mieście na rzecz zamieszkania w skromnym domku w pięknych okolicznościach przyrody.
Nocne parkowanie w szuwarach

i podjęcie gospodarzy wytworną kolacją. Ten siwy z brodą po prawej to piko.

Rano zwiedzanie skromnej posiadłości

i start w kierunku Węgorzewa. Ponieważ znowu była obsuwa czasowa więc zakończyliśmy w Sztynorcie.

Przepływając przez Giżycko obserwowaliśmy jak gromadziły się jachty na XXVI Zlot Klubu Jacht Oldtimer w Stranda. W drodze powrotnej planowaliśmy wziąć udział w imprezie.
Pogoda była jak trzeba, nie wiało, nie bujało, widoczność po horyzont, świeciło. Sterowanie pod czujnym okiem kapitana to sama przyjemność więc cała naprzód!!! Czyli ok. 12 km/h.

Za dawnych lat Sztynort był siermiężnym portem, teraz jest godny polecania. W samej osadzie warto zobaczyć Multimedialne Centrum Żeglarstwa i Ekologii o dziwnej nazwie Memuak (kawiarnia, muzeum, sale wystawowe, konferencyjne) oraz Pałac Marii Eleonory von Dӧnhoff i Ahasverusa Gerharda Lehndorffa i historyczny park z zabytkową aleją dębów. Pałac niedostępny do zwiedzania bo jest w permanentnym remoncie. Myślę że im dłużej remontują tym więcej dotacji.
Warunki cumowania (woda, prąd), możliwość tankowania, warunki sanitarne, knajpy i imprezy kulturalne mogą każdego zadowolić. Widać, że ktoś zainwestował niezłą kasę.
Cena postoju za dobę dla naszego okrętu - 90 zł + 30 zł od załoganta. Znaleźliśmy miejsce do cumowania bez problemów, choć jak na posezonową porę było sporo jachtów żaglowych i motorowych.
Tak wyglądała z lotu drona keja do której przycumowana była Gloria:
a tak mocarne ręce marynarzy akwenów północnych:

Nikt nam w „Babie Pruskiej” nie podskoczył. No chyba żebyśmy byli skąpo odziani, to wówczas:

Około północy został wysłany w powietrze dron. Była to ryzykowna decyzja z uwagi na stan operatora drona i ilość masztów i innego olinowania. Akcja zakończyła się sukcesem – dron wrócił cały (pewnie dzięki swojej inteligencji) i oto Gloria i Sztynort by Night:




Po śniadaniu

i zatankowaniu ropy (stacja Orlenu na III planie) ruszamy do Węgorzewa

i po godzinie dopływamy do Węgorapy
Poprzednim razem płynęliśmy do samej mariny Węgorapą ale teraz był niski stan wody i naturalny kanał stał się nieżeglowny. Płyniemy nowym kanałem.
Cumowanie na końcu kanału. Dalej się nie da popłynąć większą jednostką, jest tylko „przelewka” Węgorapy do Istruczy i Pregoły, którą można dopłynąć kajakiem do Obwodu Królewieckiego czyli do Rosji. Ciary nam przeszły po plecach.
Tak Gloria się prezentowała "en face":

Jak wcześniej wspominałem w Giżycku odbywał się zlot starych jachtów. Zawitaliśmy do Strandy i oczywiście byliśmy atrakcją zlotu. Zajęliśmy pierwsze miejsce w kategorii bocznokołowców i w kategorii najsympatyczniejszej załogi. Gdyby był konkurs gotowania to nasz kapitan też by zajął pierwsze miejsce.
Ostatnia noc w Giżycku przed powrotem do Jory.

A tu rolka będąca esencją z naszego rejsu.
Inne tematy w dziale Sport