Poprzedni tekst został ukryty zapewne w ramach walki z mową nienawiści. https://www.salon24.pl/u/piko/1475769,prezydent-nowrocki-czyli-bez-zmian-czyli-dudensztein-2-0
_______
Co to się porobiło. Drugi raz przytaczam słowa Leszka Millera. No cóż - trzeźwa ocena zawsze w cenie.
_________
Decyzja prezydenta Nawrockiego o zerwaniu planowanego spotkania z Viktorem Orbánem wygląda na symboliczny pokaz moralnej dezaprobaty. Problem w tym, że polityka zagraniczna nie jest konkursem na moralne miny, lecz sztuką zimnej kalkulacji. A z tej perspektywy był to ruch nieprzemyślany, stratny i pozbawiony strategicznej logiki.
Po pierwsze: Polska osłabia własną pozycję w regionie.
Choć Grupa Wyszehradzka żyje dziś bardziej historią niż rzeczywistością, nadal pozostaje jednym z niewielu formatów regionalnych, w których Warszawa mogła rozmawiać z partnerami jak równy z równym. Orbán – niezależnie od ocen – nadal jest graczem, który potrafi zablokować unijny budżet, zastopować kluczowe decyzje lub przeciągnąć całą Unię przez miesiące proceduralnego chaosu. Odcinając się od dialogu, Polska rezygnuje z wpływu na człowieka, który wpływ w UE realnie ma. To polityka rezygnacji, nie przywództwa.
Po drugie: Polska rezygnuje z roli mediatora.
Dyplomacja polega na rozmawianiu przede wszystkim z tymi, z którymi się nie zgadzamy. Ucieczka od spotkania wygląda nie jak asertywność, lecz jak utrata nerwów. W momencie, gdy należało wykorzystać wizytę, by postawić Orbánowi twarde pytania, Warszawa wybrała drogę najmniej profesjonalną. To pokazuje nie siłę, lecz bezradność.
Po trzecie: decyzja oddaje Orbánowi pole narracyjne.
Budapeszt już zaciera ręce. „Polska nie ma własnej polityki, działa pod dyktando Brukseli, nie potrafi utrzymać zobowiązań” – ta narracja pisze się sama. I będzie działać, bo w Europie Środkowej każdy przejaw chwiejności jest skrupulatnie wykorzystywany przez tych, którzy umieją grać twardo.
Po czwarte: niszczymy to, co jeszcze działało w V4.
Wyszehrad nie jest dziś blokiem politycznym – ale nadal funkcjonuje jako grupa współpracy technicznej: migracje, infrastruktura, energetyka. Psując relacje polityczne, utrudniamy współpracę tam, gdzie żadnego konfliktu nie ma. Co gorsza, popychamy Orbána w stronę coraz bliższej współpracy ze Słowacją, która już skręciła w jego stronę. Polska traci kontrolę nad regionem, który powinna współtworzyć.
Po piąte: izolowanie Orbána jest przeciwskuteczne.
Orbána nie da się „wyłączyć z systemu”. To polityk, który budżety wetuje, procedury rozmontowuje, a unijne mechanizmy traktuje jak poligon dla własnych interesów. Zerwanie kontaktu nie zmieni niczego w jego polityce – a jedynie ograniczy polskie możliwości jej korygowania. To oddanie pola bez walki.
Po szóste: brak rozmowy to brak informacji.
Bezpośrednie spotkania dają dostęp do wiedzy, której nie zapewni żadna notatka ambasadora. Co Orbán naprawdę ustalił w Moskwie? Na czym stanęły jego kontakty w Berlinie i Genewie? Jakie gesty planuje w UE? Tego dowiaduje się ten, kto siedzi z nim przy stole. Tego nie dowie się nikt, kto odwołuje wizytę.
Po siódme: decyzja wygląda jak emocjonalna, nie strategiczna.
„Obraził się, bo Orbán był u Putina” – tak to zostanie zapamiętane. Państwa, które chcą być brane poważnie, nie mogą pozwalać sobie na wrażenie nerwowości. W dyplomacji impulsywność kosztuje więcej niż błąd. Czy Polska naprawdę chce być postrzegana jako państwo reagujące emocją, a nie analizą?
Po ósme: Polska traci jedyny realny instrument nacisku.
Z Orbánem rozmawia się nie przez media, nie przez oświadczenia, tylko w cztery oczy. Spotkanie dawało możliwość postawienia sprawy jasno: Rosja, Ukraina, blokowanie decyzji UE. Odwołując wizytę, Polska pozbawiła się jedynego narzędzia, które działa – rozmowy bezpośredniej.
Po dziewiąte: to prezent dla Putina.
Dla Kremla każdy konflikt między państwami UE to dar z nieba. Im mniej koordynacji w regionie, tym więcej miejsca dla rosyjskiej propagandy i wpływów. Moskwa nie musi nic robić – wystarczy, że Europa podzieli się sama.
Konkluzja:
Zerwanie spotkania nie osłabia Orbána.
Nie wzmacnia Polski.
Ogranicza kontakty, zmniejsza wpływy i podważa wiarygodność Warszawy.
To gest o dużej temperaturze medialnej, ale o zerowej wartości strategicznej.
A w polityce zagranicznej symbole bez pokrycia potrafią szkodzić najbardziej.
___________
Moja refleksja
Jeżeli rządy IIIRP wspomagają bezwarunkowo państwo Ukraińskie, które czci morderców naszych przodków, to znaczy, że zdrajcy zarządzają tym co zostało z Polski.
W obec tego, jak widać w opisywanym przypadku, ktoś z zewnątrz może dyktować marionetkom co mogą a czego nie wolno im robić.
Inne tematy w dziale Technologie