- Najjaśniejszy Panie - wybacz, że przeszkadzam, ale mam ważne wieści.
Bronislawus Komorus I z rodu Alzheimerów, potomek Dementa Starszego Szyszukiewicza uniósł ciężkie powieki i ospałym, niewidzącym wzrokiem spojrzał na osobę, która przerwała mu drzemkę.
- Najjaśniejszy Panie, nie, nie śmiałbym zakłócać spokoju Waszej Królewskiej Mości, gdyby nie chooodziło o sprawę wagi naj, naj najwyższej.
- Jak już mi przerwałeś rozmyślania to musi być to sprawa ważna więc mów, ale prosto i krótko mój Kanclerzu, wiesz że nie lubię długich i zawiłych przemów. Co się dzieje?
Kanclerz Naręcznikiewicz herbu SzparawCzele skulił się lekko, nogi pod nim zadrżały, bo wieści miał niedobre, a Król był w złym nastroju.
- Służby donoszą, że w obozie naszego odwiecznego wroga Kaczysława II Przebiegłego znowu gotują się do oblężenia naszej twierdzy.
- I cóż w tym nadzwyczajnego, robią to ciągle i za każdym razem dostają łupnia. Kanclerzu, czy to jest wszystko z czym przychodzisz?
- Nie Najjaśniejszy, tym razem sprawa jest poważna. Bardzo poważna. Podobno posiadają jakąś nową broń zdolną skruszyć nasze mury obronne, a i duch bojowy w ich obozie jakiś bardziej podniosły. Ośmielam się prosić, aby Najjaśniejszy Pan zwołał na jutro Radę Koronną. Z rana mają powrócić z przeszpiegów nasi najlepsi wojowie i po ich relacjach trzeba będzie uradzić co czynić.
Po tych słowach zapadła cisza. Bronislawus wlepił wzrok w nieokreślony punkt na ścianie komnaty i trwał przez dłuższą chwilę w bezruchu. Sytuacja stawała się napięta, na szczęście drzwi się otwarły i weszła królewska małżonka Anna z Kaszalotów Andegaweńska, zwana na Dworze zdrobniale Dzidzią z Ubowa.
- Miło cię widzieć mości Kanclerzu - uśmiechnęła się zalotnie i jednocześnie delikatnie uszczypnęła go w ucho - co tu porabiasz, maleńki?
- Miłościwie Panująca, oczekuję na decyzję Twojego Małżonka, ale chyba coś mu się stało. Czy mogłabyś w tej sprawie mi pomóc?
- E, nic strasznego, ostatnio tak się dzieje gdy jest głodny – po czym klasnęła w ręce i zawołała – służba. Wnet pojawił się podstoli a za nim kuchmistrz z salaterą bigosu. Woń gotowanej kapusty, kiełbasy, grzybów i czerwonego wina sprawiła, że Bronislawus ocknął się i uśmiech rozpromienił jego oblicze.
- Co tak stoicie jak ch… na weselu – zagadnął wesoło – siadajcie i częstujcie się. Kanclerz nie lubił bigosu, ale pomyślał, że jest okazja by zakończyć przerwaną rozmowę. Pomiędzy kolejnymi porcjami spytał – to na którą godzinę zwołać Radę Koronną?
- A po co?
- No, w sprawie Kaczysława II.
- A, tak coś wspominałeś, to popołudnie będzie najlepsze.
Zebranie Rady Koronnej obywało się jak zawsze w Sali Regencyjnej.
Stawili się wszyscy najważniejsi i tak po prawej od tronu stał Hetman Koronny Kozoduj z pozłacaną buławą, chwałą zwycięstw opromieniony, dalej w skromnej szacie szara eminencja Dworu Podsekretarz Stanu Markus Jąkalski herbu ZeWsi Kaptur, był też niezastąpiony Roch Wyjec znający wroga na wylot. Po lewicy stanęli umyślni co informacje dla Dworu zdobywali i odezwy do ludu pisali. I tak dwóch Tomaszów – Przebiegły i Zbożowy, pierwszy Lisem a drugi Wołkiem zwany. Był tam również zahartowany w starciach, niezrównany w bojach zagończyk Niesioł Burczymucha ze Szczebrzeszyna.
Kanclerz Koronny Nałęczniak zarządził ciszę poczem warta otworzyła drzwi i Bronislawus Komorus I wkroczył do sali i zasiadł na tronie.
- Wasza Królewska Mość, dostojni zebrani – zagaił Kanclerz – wróg u naszych bram w siłę rośnie, trzeba coś zaradzić. Niech zdadzą relację Tomasze co obóz przeciwnika zbadali.
Głos zabrał Tomasz Przebiegły bo Zbożowy po wycieczce mowę postradał z afektacji.
- Wielce czcigodni, widzieliśmy na własne oczy co wróg nasz odwieczny, Kaczysław II ściągnął pod nasze mury. Ściągnął armatę, ale nie jest to zwykła armata, to jest duda armata o skuteczności wielokroć przewyższającej dotychczasowe. Jedyna dla nas rada to zniszczyć duda armatę.
Zapadła cisza, przerwana po jakimś czasie pytaniem Komorusa – ale jak?
- Ja tę całą zgraję, pozabijam i pokraję! - spienił się Burczymucha, wymachując rękoma, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Trzeba zorganizować wycieczkę i wysadzić duda armatę, znaczy prochem nafaszerować i podpalić – spokojne zawyrokował Hetman.
- Jest problem – pisnął cienko podskarbi Szczurkiem zwany – kasa pusta i na proch nie starczy.
Znowu zapadła krępująca cisza.
- Mam, mam pomysł – wykrzyknął podekscytowany Bronislawus w sposób nie przystający powadze królewskiej i wskoczył obunóż na tron. Wszystkie oczy zwróciły się na monarchę.
- Prochu my tu nie wymyślimy, ale jakby nafaszerować dudę bigosem po sam otwór to musi pęknąć, wierzcie mi, wiem co mówię.
Koniec
Inne tematy w dziale Rozmaitości