Dziś rano w przeglądzie prasy w radiowej Trójce usłyszałem, że "Wall Street Journal (WSJ) jest zaniepokojony łamaniem demokracji w Polsce, ale prosi by Bruksela nie karała odebraniem głosu. Najlepiej jak sami Polacy staną w obronie wolności, której zagraża PiS".
Nie jest to dosłowny cytat, ale sens był taki jak przedstawiłem.
Ciekawe co o tym sądzicie?
Krótko napiszę co ja o tym sądzę. Polska i jej legalnie wybrane, i legalnie działające władze są atakowane ze wszystkich stron, zarówno eurokołchozowych jak i amerykańsko-żydowskich. Oczywiście żadna wolność, czy demokracja nie są zagrożone, tylko układ pomagdalenkowy się poczuł zagrożony - to raz. Dwa - widać, że "grupy trzymające władzę" w skali międzynarodowej czują, że może powstać jakiś ośrodek w pewien sposób niezależny od niej. Taki wyłom w "zgodnym chórze bojowników o jedynie słuszną demokrację" może być początkiem niebezpiecznego procesu emancypacyjnego.
To co napisał WSJ jest groźniejsze od poszczekiwania piesków z Komisji Europejskiej, której opinie coraz bardziej są odbierane jako bezczelna ingerencja w suwerenność Polski.
WSJ mówi takie same bzdury jak eurokołchoźnicy z tym, że przeciętny odbiorca papki medialnej może pomyśleć następująco - "coś w tym musi być skoro w zaprzyjanionej Ameryce tak piszą". Do głowy mu nie przyjdzie, że toczy się brudna gra w skali międzynarodowej, mająca uwalić zmianę dotychczasowego status quo w naszym kraju.
Tekst WSJ jest do tego dodatkowo obleśny, bo namawia mówiąc wprost do wojny domowej, do organizowania V kolumny.
Panie chroń mnie od fałszywych przyjaciół, z wrogami sam sobie poradzę.
Inne tematy w dziale Polityka