Przyroda nie ociąga się z rozkwitem, rośnięciem i rozmnażaniem. Wszystko pnie się ku górze z zadziwiającą siłą i prędkością.
Siedzę na ciepłej ścieżce i wydłubuję zielsko, które wrosło pomiędzy granitowe kostki. Wystarczy rok, dwa przerwy w czyszczeniu i ścieżka zaczyna znikać pod warstwą zieloności. Można nie dłubać nożem czy gracą, wystarczy spryskać roundupem, ale to syf którego nie stosuję. Podziwiam siłę traw, perzu, mchów i innego ziela – potrafią rozsadzić twarde konstrukcje. Wytwory naszej współczesnej cywilizacji pozostawione same sobie nie mają szans z przyrodą. Tylko kwestią czasu jest kiedy się rozpadną.
I tak siedząc w słońcu i dłubiąc w granitowej kostce zaczęły nasuwać mi się różne refleksje, nie tylko związane z pracami ogrodowymi. Powyższy przypadek można porównać do sytuacji, gdy lekceważymy na pozór drobnego przeciwnika.
Albo weźmy takie zwykłe pielenie ogrodu. Co się najlepiej i najszybciej rozwija? Wiadomo – chwasty. Bez reakcji, czyli żmudnej pracy ogrodnika, staną się dominującą uprawą i szlag trafi to, co chcieliśmy wyhodować. To jak w życiu – brak reakcji na głupotę, na brak zasad, chamstwo spowoduje że staną się one dominujące i z czasem będą normą.
Reszta przemyśleń i zdjęcia tutaj