Nie mam żadnych wątpliwości, Tomasz Sekielski miał prawo zainteresować się przeszłością profesora Cieszewskiego - współpracownika parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską.
"Jeżeli ktoś przedstawia się jako ideał moralności, powinien się wytłumaczyć z ciemnych kart swojej przeszłości, zwłaszcza jeśli ta osoba poucza i wymaga moralności od innych" - te słowa Sekielskiego prawdopodobnie wzbudziły panikę na prawicy, oto bowiem dziennikarz "reżimowej" telewizji wziął na warsztat lustracyjny nowego bohatera w wojnie smoleńskiej.
Nigdy nie byłem w siedzibie IPN, nie znam archiwów tej instytucji, ale mimo młodego wieku jestem na tyle świadom, że wiem iż dostać paszport w końcu 1982 graniczyło niemal z cudem, podobnie jak wyjazd za ocean! Co więcej dziwny jest fakt, że Cieszewskiemu została przedłużona wiza już na terenie Kanady, o czym Warszawa musiała przecież wiedzieć.
Pytań jest wiele, moim zdaniem spec od brzozy powinien się poddać autolustracji, bo napisane na kolanie oświadczenie dla portalu niezależna.pl nie jest moim zdaniem poważnym krokiem.
W tym samym programie, Sekielski pokazał także interesujący fragment życiorysu wiceprzewodniczącego zespołu Macierewicza - Stanisława Piotrowicza, który miał ponoć w stanie wojennym skazać dzisiejszego radnego PiS z Jasła - Antoniego Pikula za rozpowszechnianie opozycyjnych czasopism i ulotek. Sam Pikul stwierdza, że nie było dowodów na jego skazanie i dziwi się jak człowiek walczący z opozycją może dziś funkcjonować w partii, która na sztandarach ma hasła żądające dekomunizjacji, lustracji i "walki o niepodległość"
Dziwne, prawda? Dziwi również niesamowity zanik pamięci u pana posła, przed kamerą stwierdził, że nie pamięta iż był w PZPR. Dziwi również atak pana posła na Sekielskiego, Piotrowicz oskarżył go bowiem o działanie na zlecenie rządu. Były urzędnik PRL przyjął więc typową dla posłów PiS linię obrony.
Inne tematy w dziale Polityka
