Piotr Węcław Piotr Węcław
1493
BLOG

Trump, mimo wszystko?

Piotr Węcław Piotr Węcław USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

Sondaże mainstreamu wskazują na wyraźną przewagę Bidena. Pokazują się jednak prognozy mniej optymistyczne dla kandydata demokratów. Biden, który wiele tygodni kampanii spędził nie wychodząc z domu i strasząc wszystkich COVIDem, w ostatnich dniach kampanii zdecydował się jednak na organizowanie wieców wyborczych. Oznacza to zapewne, że nie ufa sondażom dającym mu kilkuprocentową przewagę.

Jest bowiem wielce prawdopodobne, że Biden dostanie więcej głosów w skali kraju, a nie zostanie prezydentem. W USA wybiera się bowiem prezydenta na podstawie głosów elektorskich (każdy stan ma przypisaną ilość „electoral votes”), a nie powszechnego głosowania. Przed czterema laty Hillary Clinton dostała 48% wszystkich głosów, a Trump zgromadził o 2% mniej (46%), a mimo to jednak to kandydat prawicy wybrany został na prezydenta.

Stało się to możliwe głównie dzięki zwycięstwu w Pensylwanii i na Florydzie. Te dwa stany to aż 49 głosów elektorskich z 270 potrzebnych do zwycięstwa. W 2016 Trump wygrał z resztą w innych stanach jakie wydawałoby się z pewnością przypadną Clinton, jak choćby Michigan.

Nic zatem dziwnego, że właśnie na tych stanach obaj kandydaci koncentrują swoje ostatnie wysiłki. Tam bowiem rozstrzygnie się batalia o urząd prezydenta. Trump regularnie odwiedza Pensylwanię i Florydę, gdzie odbył w ostatnich dniach wile spotkań z wyborcami na jakie przyszły prawdziwe tłumy, a jakich brakuje na wiecach Bidena.

Szczególnie ciekawa sytuacja panuje na Florydzie, gdzie dotychczas w głosowaniu korespondencyjnym zdecydowanie prowadzili demokraci. W tym „kopertowym” głosowaniu wzięło udział prawie 400 tysięcy więcej demokratów niż republikanów. W ostatnich dniach jednak rośnie tzw. czerwona fala (czerwony to kolor republikanów) i to właśnie konserwatyści w wielkich ilościach głosują w „early voting”. W punktach wyborczych, gdzie głosować można przed 3 listopada ustawiają się długie kolejki w większości złożone z wyborców republikańskich. W efekcie różnica między kandydatami jest już podobna do tej jaka dzieliła Trumpa i Clinton przed czterema laty, gdy Trump wyraźnie pokonał Clinton w stanie pomarańczy.

Zwolennicy Trumpa interpretują to zjawisko jako prognostyk zdecydowanego zwycięstwa konserwatywnego kandydata. Coś może być na rzeczy, gdyż ostatni wiec Bidena zatytułowany był jako „motivation rally” czyli coś w stylu wiecu motywacyjnego. Biden, przed paroma tygoniami, namawiał swoich zwolenników do głosowania korespondencyjnego i straszył odwiedzaniem lokali wyborczych. Teraz ma problem, może się bowiem okazać, że zbyt mało jego elektoratu zagłosowało drogą pocztową. Z tą motywacją lewicowych wyborców Biden, zmagający się z poważnymi oskarżeniami o korupcję, ma duży problem.

W mediach społecznościowych notki Trumpa często przekraczają 200 lub więcej tysięcy polubień, podczas gdy wpisy Bidena rzadko otrzymują 100 tysięcy „lajków”.

Nie mniej jednak, zarówno Twitter jak i Facebook posuwają się do chwytów poniżej pasa, blokując negatywne artykuły o Bidenie, aby uchronić kandydata demokratów przed „złą prasą”.

Mimo to, ostatnio Trump stwierdził, że o ile nie zdarzy się nic zaskakującego „wygramy te wybory”, czego należałoby życzyć rządzącej w Polsce prawicy, oraz osobom o konserwatywnych poglądach.

W Ohio, stanie w jakim zwycięzca od 40 lat był zawsze wybrany prezydentem, minimalną przewagę ma kandydat, który wypowiedział wojnę mainstreamowi, czyli urzędujący prezydent Donald John Trump.

=====

Tam i z powrotem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka