Artykuł ten powstał niejako w odpowiedzi na dawny już nieco wpis blogera I.C - pogadanki.salon24.pl/386265,o-ewolucji-czlowieka, do którego zostałem przez jego autora odesłany, abym zapoznał się tam z argumentami, jakoby wiara w "jakiegoś tam" Boga była zwyczajnym urojeniem. Jakże się miło zdziwiłem, gdy dowiedziałem się w tymże artykule o bardzo ciekawej, szerzonej przez autora koncepcji, która niechcąco zapewne całkiem dała mocny argument wszystkim wierzącym. Ale po kolei.
Ewolucja bez mutacji
Jakkolwiek autor stanowczo obstaje przy ewolucji i pokreśla, że przezentuje jedynie inne podejscie do niej. mianowicie twierdzi, iż to nie same zmiany w genach, lecz również (a nawet przede wszystkim) wpływ środowiska kształtował zmiany w organizmach. Co zaś ciekawe - często bez zmiany ich genomu. Wskazuje na m. inn. klimat oraz swój konik - tło grawitacyjne. Powołał się również na przeprowadzone eksperymenty, które pokazały, że bez mieszania w genach, a jedynie przy podawaniu odpowiednich białek lub innych sybstancji, mozna znacząco wpływać na wygląd, zdolności i zachowanie osobnika. I tu nasuwa się pierwsze krytyczne spostrzeżenie. Autor podkreślił, że zmiana ta nastąpiła "bez udziału genów". Jest to oczywiscie zupełna nieprawda. Geny brały w niej kluczowy udział, reagując odpowiednio na obecność podawanej substancji.
Dalej autor przypisuje owemu bezmutacyjnemu procesowi rolę czynnika przystosowującego. Wspomina o ziębach Darwina. Pojawia się jednak zaskakujący wniosek - geny gatunku posiadają w sobie gotowe "scenariusze", pozwalające reagować na zmieniające się warunki. Przyznaje to sam autor, pisząc: "(..) Natura przyjęła inne rozwiązanie i wyposażyła organizmy w mechanizm zmieniający ich morfologie w sposóbantycypujący przyszłe zmiany środowiskowe a tym samym sterujący zmianami kierunku przemian morfologii organizmu zapewniający jego przeżycie w zmieniającym się środowisku.". I jest to niesamowita dla mnie informacja, bardzo mocno udeżająca w teorię Ewolucji. Bo co by autor na ten temat nie twierdził - "ewolucja bezmutacyjna" nie jest ewolucją. Zestaw genow, a więc organizm, jest ten sam. To, że jego wygląd sie zmienił, nie zależy przecież od samych tylko warunków zewnętrznych, ale od połączenia ich z genomem organizmu. Niektóre cechy, co prawda, mogą być od niego niezalezne, np wzrost na poziomie subatomowym (ach, słynne wakuole!). Ale inne nie dają się w ten sposób wtłumaczyć (rózne kształty, zachowania). Widzimy więc, że genom był gotowy na te zmiany już wcześniej. Autor poniekąd to przyznaje, ale nie jest dla mnei jasne, na ile świadomie. Zabawne jest jednak, że mimo tak mocnych wskazówek na zaprojektowanie tego mechanizmu, mówi o "jakimś tam stworzeniu" i "jakimś tam" Bogu. Pomija jednak temat, jak "Natura" wyposażyła organizmy w ten cudowny mechanizm zmieniający morfologię. Cóż, będąc odrobinę złośliwy (ale to serdeczna złośliwość), zaproponuję swoją odpowiedź - "Jakoś tam". :-)
Cdn.
Drogi czytelniku. Nie chcę, żeby dochodziło miedzy nami do nieporozumień. Nie publikuję tutaj wiedzy objawionej. Jedyne, co robię, to mieszam w informacyjnym tyglu i wyławiam co ciekawsze moim zdaniem kawałki. Nawet, jeśli wykazuję się przy ich prezentacji dużym zaangażowaniem, to pamiętaj, że jestem w większości dziedzin tylko amatorem. Dlatego, mimo, że celowo nie wprowadzam nikogo w błąd, to pamiętaj, że... ...jesteś ciekaw, czy mam rację, to sam sprawdzaj informacje. Pozdrowionka :-P
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie