20 sierpnia 1920
Jak świat światem, nie widziano jeszcze takiej masy polskiej kawalerii! Od czasu wyruszenia na front spotykaliśmy się z oddziałkami, oddziałami, liczącymi po kilkaset szabel: jak się zebrały do kupy dwa szwadrony, to już zaraz podnoszono okrutny gwałt i puszono się, jak żaba na kazaniu…
– Ba, ba! Spójrzcie jeno, dobrzy ludzie, jakie nas gromady wyciągnęły!...
Cztery pułki kawalerii idą oto forsownym marszem z pięknego i poetycznego miasta Mławy, sztychem, pod skrzydło 4-tej armii bolszewickiej…
Ucieka czerwona hołota, aż się kurzy! A my za nią, ile sił w koniach. Niektórzy gadają, że to już po balu, bo się kozactwo Gaja przedarło przez naszą piechotę, narobiwszy okrutnego bigosu. Nie wierzymy!
Ułani dawno już wyszli z mławskiego rynku – nieustannie jednak płyną konne szeregi, wypełniające uliczki miasta grzmotem kopyt. Wyległo na ulice, co żyje. Kto jeszcze miał wątpliwości co do siły naszych wojsk – poniechał ich teraz, gdy na ten kawaleryjski rajd otrąbiono wsiadanego kilku tysiącom ludzi!
Prócz ułanów, szwoleżerów i ochotników, ciągną jeszcze baterie lekkie i szwadrony karabinów maszynowych, napełniające serca nasze osobliwą uciechą:
– Oj, bo też było nam brak maszynek przez cały czas tej wojny!
Zdzisław Kleszczyński: Czerwony teatr. Literatura z lancą. Wydawnictwo Biblioteki Dzieł Wyborowych, Warszawa 1927
Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre”
w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015
Kategoria - Poezja
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura