Żyrinowski zaprasza Polskę do udziału w rozbiorze Ukrainy – zabrzmiało jak dzwon w niedzielę wieczorem...
Warto więc może przypomnieć, kim jest ten ofiarodawca ziemi nieswojej, czyli niejaki Władymir Wolfowicz Żyrinowski, skądinąd doktor nauk filozoficznych (o oczko wyżej od Palikota), który włada czterema językami, w tym tureckim.
Rosyjski polityk-skandalista wysuwał już pretensje terytorialne nie tylko wobec Kazachstanu, w którym się urodził (ciekawe, co Wolf Ejdelsztejn, ojciec Żyrinowskiego, tam robił), ale także wobec Polski. Wikipedia przypomina publiczną prezentację mapy, na której przyszła zachodnia granica Rosji miałaby się oprzeć o linię Wisły. Dodatkiem do tej mapy były jawne groźby krewkiego harcownika, że Polska zostanie podzielona między Rosję i Niemcy.
Wychwalanie Sadama Husajna, nawoływanie do siłowego odbicia sprzedanej kiedyś Stanom Zjednoczonym Alaski czy atak jądrowy i blokada morska Japonii to dobre przykłady myślenia geopolitycznego w wydaniu Władymira Wolfowicza. Natomiast jego koszarowe uwagi pod adresem Condoleezzy Rice można spokojnie sobie darować.
Prowokacyjne wypowiedzi Żyrinowskiego, owszem, często skrajnie niepoprawne, ale też pozbawione jakiejkolwiek spójności politycznej bądź ideologicznej, są obliczone na wywołanie skandalu i odzewu w mediach. W kraju demokratycznym można by traktować taką postać jako przejaw swoistego folkloru, tolerowanego ze względu na swe walory zabawowe. Jednak w Rosji, której do demokracji bardzo jeszcze daleko, takie niedomknięcie sceny politycznej jest po prostu niemożliwe. Toteż trzeba widzieć w Żyrinowskim politycznego grasanta, który w pewnych sytuacjach bardzo się przydaje ekipie rządzącej.
Władymir Żyrinowski, nominalnie lider partii opozycyjnej, świetnie wpisuje się w potrzeby Kremla. Bywa populistą, nacjonalistą, rasistą, żydożercą, zdeklarowanym przeciwnikiem Zachodu. Atakował USA, Czeczenię, teraz ma na celowniku Ukrainę. Jego brutalne wypowiedzi i konfrontacyjny styl pozwalają władzy wstępnie testować reakcje społeczne wobec planowanych posunięć. Na naszej scenie politycznej analogiczną rolę, tyle że w wersji 2.0, pełni miłośnik Gombrowicza i eks-wydawca katolicyzującego ‘Ozonu’ Janusz Palikot.
Żyrinowski wiele już razy demonstrował mniej czy bardziej jawną wrogość wobec Polski, która ze strefy tzw. bliskiej zagranicy wróciła po roku 1989 do rodziny wolnych państw świata zachodniego. Tym bardziej może dziwić, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podpisanej przez Żyrinowskiego oferty Putina, żeby wziąć udział w rozbiorze Ukrainy nie zignorowało, tylko bawi się (jeśli wierzyć rzecznikowi resortu) w jakąś kurtuazję wobec harcownika Moskwy.
Chętnie przeczytałbym taką kurtuazyjną odpowiedź resortu ministra Ławrowa na pismo np. byłego wicemarszałka sejmu Niesiołowskiego (z kontrasygnatą posła Palikota) w sprawie przekazania nam przez Federację Rosyjską np. województwa królewieckiego. Jak już przesuwać te granice, to jakoś z sensem.
Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre”
w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015
Kategoria - Poezja
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka