Akademickie środowisko Krakowa przeforsowało ideę pochówku Czesława Miłosza w narodowym panteonie Polaków. Czy upór, z jakim do tego doprowadzono, może być dla kogoś korzystny?
Krakowskie środowisko uniwersyteckie ma oczywiście kompetencje, a nawet swoiste prawo moralne, aby podkreślać intelektualną i artystyczną rangę twórczości wybitnego Noblisty, gdyż badaniu oraz komentowaniu jego dorobku poświęciło niemałą część swych profesjonalnych starań. Jednak decyzja o wprowadzeniu kogoś do narodowego panteonu, w dodatku w miejscu szczególnego kultu religijnego, wymaga refleksji raczej nad osobą niż dziełem. Wymaga przede wszystkim pytań o jakość sprawowanego przywództwa duchowego czy propagowane przez kandydata wartości.
Inicjatorom pochowania Miłosza na Skałce refleksji tego rodzaju najwyraźniej zabrakło. A innych do głosu nie dopuścili! Podnoszone wówczas w mediach zarzuty, że oponenci pochówku na Skałce to wyłącznie prostacy, ogarnięci amokiem nietolerancji i nie dość subtelni, aby docenić wagę Miłoszowego dzieła, nie były prawdziwe.
Ci, dla których ceremonia na Skałce nosiła cechy niestosowności, dowodzili raczej – przywołując niekwestionowane fakty, liczne cytaty i wypowiedzi Noblisty – że nie spełnia On kryteriów stawianych kandydatowi na duchowego herosa, męża opatrznościowego czy narodowego bohatera. Rozmach w pomyłkach, weredyczna szczerość w formowaniu oskarżeń na wyrost, tak częste w publicystyce Miłosza, to nie są przecież cnoty zdobiące.
Akademiccy nauczyciele przyszłych pokoleń Polaków nie przejawili też troski o to, że jawna sprzeczność między poparciem, którego Poeta na krótko przed śmiercią udzielił demonstracji homoseksualistów, a urządzonym Mu manifestacyjnym pogrzebem na Skałce stanie się przyczyną rozterek moralnych, a może i tzw. zgorszenia wiernych.
Niestety, również środowiska katolickie – myślę zarówno o laikacie, jak i duchownych – nie okazały w tym przypadku dostatecznej, wyprzedzającej fakty roztropności. Wyraźne rozchwianie pluralizmu w Polsce, próby dekretowania fałszywego kompromisu między normą a anomią, wreszcie nieustanny „ostrzał medialny” Kościoła katolickiego pozwalają zrozumieć przyczyny takiego zaniechania, ale go nie usprawiedliwiają.
Stało się coś niedobrego. I dla poezji Miłosza, i dla świadomości historycznej Polaków. Zamiast refleksji nad miejscem jego dzieła w polskiej kulturze, usłyszeliśmy raz jeszcze – w mateczniku polskości, nad trumną Poety – agresywne połajanki skierowane do „murów polskiego Ciemnogrodu”. Oczywiście, w imię tolerancji wzywającej do przebaczenia! Jednak „przebaczyć” a „wynieść na piedestał” to dwie różne sprawy. Nie należy ich mylić.
Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre”
w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015
Kategoria - Poezja
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo