pap
pap
plastic surgeon plastic surgeon
1989
BLOG

Po marszu, o marszu, bez emocji

plastic surgeon plastic surgeon Marsz Niepodległości Obserwuj temat Obserwuj notkę 75

Nie cichną echa i komentarze po Marszu Niepodległości. Teorie i opinie tworzone są z dnia na dzień. Policyjna prowokacja, przejaw faszyzmu podpalającego (dosłownie) Polskę, działania agentury z Antify. Czy na pewno?

 Listopadowe starcia z policją nie są czymś, czego byśmy wcześniej nie widzieli, ale w tym roku są sygnałem na który trzeba zwrócić uwagę.

Na tegoroczny Marsz Niepodległości spojrzeć trzeba pod kątem wydarzeń sprzed miesiąca. Cofnijmy się do marszów szalonych krów. Jeśli kogoś uraziło stwierdzenie „szalone krowy” to proszę popatrzeć na zdjęcie obok.image Przekaz jest prosty, skoro stawia się znak równości pomiędzy matkami różnych gatunków, to między samicami też można i tym samym nie ma różnicy między szalonymi kobietami, czy szalonymi krowami, ale ty tylko dygresja. Najbardziej jaskrawym przykładem braku logiki rządzących było zamknięcie cmentarzy w obawie przed zarazą i jednoczesne zezwolenie na wielotysięczne marsze ( nie wspomnę o treściach, jakie wyrzucali z siebie uczestnicy). Przekaz był jasny: nikt, a zwłaszcza rządzący nie wierzy w szalejącą zarazę, po drugie władza kierowana jakąś niezrozumiałą sympatią daje się wyszaleć lewicującemu motłochowi. Kiedy jednak zdziczałe hordy zaczęły niszczyć mienie i ubliżać ludziom, a służby porządkowe pozostały bierne powstało pytanie, dlaczego? Dokonania neobarbarzyńców wywołały sprzeciw społeczeństwa o konserwatywnych, czy też prawicowych poglądach. Jaka była reakcja władzy? Zatrzymanie kilkudziesięciu ….kiboli. Tłumaczenie, że samicze marsze to tylko krzyki, a malowanie sprejami to wykroczenie, a nie przestępstwo, więc nie było podstaw do ingerencji policji jest chybione. Co do tego, że na strajku kobiet „tylko krzyczeli”, trzeba postawić pytanie, co i do kogo krzyczeli. Nasi st

róże prawa zapomnieli o art. 119 § 1 i art. 256 kk, dotyczących przestępstw popełnianych z nienawiści, które wyrazie mówią, że nawoływanie do przemocy na tle różnic wyznaniowych jest przestępstwem. W kodeksie karnym nie ma wzmianki aby te dwa artykuły chroniły jedynie subkulturę gejowską, chronią każdego obywatela, również tego rozmodlonego.

Jednocześnie wszyscy wiedzieli, że w niedalekiej przyszłości środowiska prawicowe zechcą, jak co roku, uczcić datę 11.11. Sytuacja była patowa, z jednej strony rządowe restrykcje jasno wskazywały, że nie można się grupować i każdy odpowiedzialny człowiek, bez względu na to, czy wierzy w zarazę czy nie, stara się, w granicy zdrowego rozsądku, przestrzegać ograniczeń. Z drugiej strony, dlaczego tak zwani prawicowcy mają być gorsi od tak zwanych lewaków i odmawia im się przemarszu? W imię czego? Z pewnością nie strachu przed zarazą. Ostatecznie organizatorzy wpadli na pomysł moto-Marszu Niepodległości. Czy był to pomysł dobry? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. W końcu nadszedł 11.11, marsz się odbył. Co się działo i z jakimi skutkami każdy wie.

W tym miejscu chciałbym się chwilę zatrzymać na działaniach policji. Odnoszę wrażenie, że zawsze, gdy rząd nie daje rady albo popełnia głupstwa, to chłopcem do bicia jest policja. Zacznijmy od postrzelenia dziennikarza. Z pewnością jest to bardzo przykra informacja i było to niepotrzebne. Pamiętajmy jednak o komunikatach, które w takich sytuacjach są kierowane do ludzi. Te komunikaty nie są pustymi formułkami. Powtarzane są kilkukrotnie właśnie po to, żeby umożliwić oddalenie się z danego miejsca. Oczywiście dziennikarze często zostają, żeby uchwycić najciekawsze chwile, ale czynią to na swoją odpowiedzialność i muszą liczyć się z tym, że koniec takiej eskapady może być gorzki. Kolejna kwestia, to użycie pocisków niepenetracyjnych. Niektóre media podają informację o bezprawnym użyciu boni. Panowie zawodowi redaktorzy, zanim zaczniecie mówić i pisać androny, sięgnijcie do ustawy o środkach przymusu bezpośredniego: art. 23.1 ustawy o ŚPB odsyła do art. 11 pkt 2-5, 7-11 i 13, które określają w jakich warunkach można użyć pocisków niepenetracyjnych. Otóż pocisków niepenetracyjnych można użyć m.in. w sytuacji:

-wyegzekwowania wymaganego prawem zachowania

- przeciwdziałania naruszeniu ładu i porządku publicznego

Oczywiście można dyskutować, czy tego typu środki były najlepszym rozwiązaniem. Według mnie niekoniecznie, o wiele lepiej sprawdziłby się wodne środki obezwładniające (zwłaszcza do rozgonienia zgromadzeń sprzed kilku tygodni) które można zaobserwować na kornikach filmowych PRLu, a które zgodnie z prawem można wykorzystać w podobnych sytuacjach.

Pojawiają się teorie o buncie policjantów, o celowych prowokacjach w celu destabilizacji rządu, jak dla mnie nie ma na to dowodów. Zastanawia mnie dlaczego dziennikarze, zwłaszcza ci prawicowi, z uporem maniaka nie chcą przyjąć do wiadomości, że rząd, a zwłaszcza naczelnik, jest lewoskrętny. W Polsce są dwie lewice: rozporkowa a`la Robert Biedroń i społeczna a`la Jarosław Kaczyński. Choć różnią się od siebie, to w ostatecznym rozrachunku lewicy społecznej bliżej jest do lewicy rozporkowej niż do jakiekolwiek prawicy. Organizacje, partie, czy środowiska prawicowe są w tym kraju spychane na margines. Brak symetrii w imagedziałaniach policji jest najlepszym przykładem rządowego lewoskrętu: czy to jest KOD, czarny marsz, czy ekolodzy, za każdym razem reakcja policji jest co najmniej ostrożna. Żeby to uwidocznić, posłużę się dwoma przykładami: rok temu we wrześniu Rondo de Ggauelle`a zablokowali ekolodzy rozbijając jakiś śmieszny namiot, to było około godziny 13:00, byli tam do północy, a policja wysłała negocjatorów. W czasach, kiedy modny był KOD, częstym widokiem w Warszawie były śmieszne demonstracje i siadanie na przejściach dla pieszych. Co robiła policja? Delikatnie wynosiła po jednej osobie. Widziałem to na własne oczy. Gdzie wtedy było zastosowanie środków wymienionych w stosownej ustawie? Gdyby policja była zbuntowana i chciała doprowadzić do poważnego kryzysu, to mięli od 2015 roku okazji bez liku. O wiele bardziej destabilizująca była tak zwana „psia grypa”, w mojej ocenie, będąca próbą destabilizacji sytuacji w państwie. Pozostaje tylko pytanie: kto i dlaczego to zainicjował? Działania policji są pochodną poczynań rządu, czy to się komuś podoba, czy nie.

Wydarzenia z 11.11 jeszcze raz pokazały, w którą stronę kierowane są sympatie obozu rządzącego. To prowadzi do dwóch skrajnie niebezpiecznych zjawisk. Po pierwsze, rozzuchwala lewactwo. Bierność służb porządkowych w stosunku do zachowań lewackich bojówek prowadzi do poczucia bezkarności. Mogą mazać sprejami po chodnikach i budynkach, bo to tylko wykroczenie. Mogą rzucać obelgi w kierunku kleru, czy wierzących, bo to tylko rozbrykana młodzież, kobiety itd. Co będzie dalej? Podpalenie kościoła? Pobicie? Pobicie ze skutkiem śmiertelnym? Kolejne groźne zjawisko to rozsierdzenie tych po prawej stronie. Nie trzeba dogłębnej analizy, żeby zauważyć, że przy protestach lewicowych, czy też lewackich, policji zakłada się kaganiec, a w przypadku zbiorowisk prawicowych policja spuszczana jest ze smyczy. Dojdzie do tego, że kibice i wszelkiej maści prawicowi aktywiści stwierdzą, że skoro są traktowani jak bandyci, to mogą się tak zachowywać. Władza na własne życzenie wyprodukuje sobie prawicowe bojówki, co w konsekwencji doprowadzi do realnych starć na ulicach.

Łyżka dziegciu

Żeby nie być posądzonym o prawicową stronniczość, muszę dołożyć łyżkę dziegciu do prawicowego słoja z miodem. Wspomniani wcześniej prawicowi dziennikarze nie ustają w domysłach kto był prowokatorem. A co jeśli nie było prowokatorów, ani z policji, ani z antify? Po prostu część uczestników (zakładam, że bardzo niewielka) nie utrzymała ciśnienia i dała upust swym popędom. Takie przypuszczenia mam z własnych obserwacji i rozmów z przedstawicielami tych środowisk, zwłaszcza z kibicami. Co do obserwacji, 11.11 warszawskie metro było zapełnione dużo osobami z flagami, emblematami i logami drużyny piłkarskiej. I teraz należy zadać pytanie: co oni tam robili, skoro całe wydarzenie miało mieć formę zmotoryzowaną. Ja rozumiem, że wielu przyjezdnych zostało zmuszonych do pozostawienia pojazdów i udania się pieszo na Rondo Dmowskiego, ale co z tymi ludźmi z metra? Skąd oni jechali? Czy to aby nie miejscowi, którzy wbrew organizatorom postanowili przyjść pieszo? Kiedy wieczorem, po wszystkich zajściach wracałem, wszedłem do sklepu spożywczego przy ul. Marszałkowskiej, zastałem tam ciekawą scenkę. Przy kasie stało trzech jegomości o nieco czerwonych (nie od gazu) twarzach i mętnych spojrzeniach. Chcieli kupić wódkę, jak na złość na chrupki i napój wystarczyło, a na gorzałę nie. I ciągle w terminalu wyskakiwała odmowa. Złorzecząc opuścili sklep. Ich ramiona dumnie opinały biało-czerwone opaski, bluzy z logiem patriotycznym i napis „Pamiętamy” . Patrioci pełną gębą. Nie potępiam picia wódki, sam lubię trunki i te mocniejsze i te słabsze, ale trzeba dopasować zachowanie do chwili. Jeśli ktoś mieni się patriotą i przyjechał uczcić odzyskanie niepodległości, czyli najważniejsze święto dla patriotów (powinno być dla każdego obywatela, ale niestety jesteśmy zbiorowiskiem, nie społeczeństwem), to te kilka godzin chyba może wytrzymać i zachować się godnie. Kolejna rzecz, to przekonanie kibiców o własnej wyjątkowości. W tym momencie trzeba podkreślić, że to właśnie kibice wykonują najtrudniejszy, bo lokalny patriotyzm. Znam wiele akcji charytatywnych, które zaistniały dzięki temu środowisku, są to akcje najczęściej lokalne, na rzecz potrzebujących z najbliższego otoczenia. O takich akcjach nie piszą w ogólnopolskich mediach i mało kto wie, że ludzie ze stadionów wykonują kawał dobrej roboty. Niestety jest też druga strona ruchu kibicowskiego i nie mam tu na myśli tak zwanych ustawek, tylko zaangażowanie znacznej ich części w różne przedsięwzięcia, nie zawsze zgodne z prawem. Kiedy zostaną złapani, wydaje im się, że lokalny patriotyzm, czy przyjazd raz w roku do Warszawy, daje możliwość pozostania poza prawem. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, bo nieco czasu spędziłem w towarzystwie zarówno kibiców drużyn pierwszoligowych, jak i tych niższych. Schemat zawsze pozostawał taki sam. Z jednej dobra robota, z drugiej jakieś pokątne harce. I zawsze jedna odpowiedź: „to patrioci, jakby była wojna to by się za ciebie bili”. Jak słyszę okrzyki „cześć i chwała bohaterom”, to odnoszę wrażenie, że krzyczący już sami siebie ustawili w pozycji adresatów czci i chwały, choć jeszcze nie wykazali się bohaterstwem i nie złożyli żadnej ofiary. Mimo wszystko uważam, że haniebne zachowania po prawej strony są marginesem, a u lewaków normą.

I co dalej?

Nic, będzie tak samo. Jedni będą tropić prowokatorów, inni faszystów, krajowi politycy będą się prześcigać w oskarżeniach i deklaracjach. Politycy zagraniczni będą biadolić jak to faszole opanowali Polskę. Eurodeputowany Biedroń będzie błagał na klęczkach o zbrojną interwencję w kraju, do którego strach wracać. PiS powoła komisję do wyjaśnienia sprawy, oby działała sprawniej niż komisja posła Macierewicza. Dla mnie jedenasty listopada, wraz z poprzedzającymi wydarzeniami był jasnym przekazem, gdzie rząd kieruje sympatie i czego należy się spodziewać. Jak pisałem wcześniej jest to niebezpieczne, bo w końcu kryterium uliczne zabierze rozstrzygający głos, a tego raczej nikt nie chce.


SŁOIK W WIELKIM MIEŚCIE

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka