I.C I.C
448
BLOG

Starożytna historia Polaków. Na krawędzi zagłady

I.C I.C Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

image

Od momentu zaprzestania przez Bizancjum utrzymywania fikcji istnienia Cesarstwa Zachodniego zaznaczyły się rożne tendencje jeśli chodzi o podejście państw słowiańskich do koegzystencji z ludnością na podbitych terenach.

Wawelanie prowadzili politykę raczej ścisłego separowania się od tubylców i trwania przy swoich tradycjach, szczególnie że im również przypadła pozycja przywódcy tych plemion i ich wodzowie uznawani byli mniej lub bardziej dobrowolnie za przywódców wszystkich Słowian. Te związki były jednak raczej natury symbolicznej i ograniczały się w praktyce do pomocy wojskowej w przypadku wojny.

Polanie w Galii starali się zjednać sobie ludność miejscową i stosunkowo szybko wystąpiły u nich procesy asymilacyjne, za wyjątkiem trwania przy wierze ariańskiej.

Z kolei Getowie przyjmowali pozycje zależne od preferencji aktualnego władcy. Generalnie jednak starali się dalej utrzymywać rzymską organizację państwa i rzymską kulturę. W sprawach religijnych postępowali podobnie i występowały tendencje zarówno do popierania katolicyzmu jak i jego aktywne zwalczanie.

Generalnie okres do roku 531 był okresem umacniania pozycji Słowian na zachodzie i stabilizacji Cesarstwa Bizantyjskiego na wschodzie gdzie do władzy doszli w tym czasie cesarze o dużych zdolnościach przywódczych. Rezygnacja cesarzy wschodnich z mieszania się w sprawy militarne, po doświadczeniach cesarza Walensa, spowodowała, że na czele armii stanęli kompetentni i zdolni dowódcy, co zaowocowało odzyskaniem przez Konstantynopol zdolności narzucania przeciwnikom własnej woli politycznej.

Jednym z takich dowódców był Belizariusz. Jego wojenny talent budził taką samą trwogę jak i jego brak skrupułów w walce z przeciwnikami. Jako dowódca wojsk cesarskich w Mezopotamii pokonał Persów  w bitwie pod Darą i przyczynił się tym samym do ustanowienia pokoju z tym imperium. Kiedy jednak jego dalsze działania wojenne okazały się mniej szczęśliwe, popadł w niełaskę i został odwołany w roku 531 na dwór cesarski .

Ta jego niepewna sytuacja przyczyniła się zapewne do tego, że był gotów na każde ryzyko aby powrócić do łask cesarza i do władzy która posiadał wcześniej.

I taka okazja nadeszła już dwa lata później.

W Konstantynopolu pojawiły się  pogłoski o tajemniczej chorobie na którą zaczęli zapadać mieszkańcy miasta. Choroba ta dotknęła szczególnie młodych i silnych mężczyzn. Co ciekawe początkowo zapadali na nią przeważnie niewolnicy i jeńcy słowiańscy a szczególnie podatni na tę chorobę okazali się Wawelanie.

Ta wiadomość doszła również do uszu Belizariusza i w jego głowie zrodził się zaiste diabelski plan.

Belizariusz zaproponował cesarzowi Justynianowi zwrócenie wolności jeńcom i niewolnikom z plemiona Wawelan. W swej łaskawości zaproponował zapewne zaskoczonym Słowianom odtransportowanie ich do domu, do ich nowej stolicy Kartaginy.

Ci biedacy nie mieli pojęcia że odbędą ją w towarzystwie zarażonych tą nieznaną chorobą jeńców.

Radość z powrotu była krótka i jeden po drugim uwolnieni zakończyli swoje życie w mękach. Ale niestety zanim to się stało zaraza dopadła już mieszkańców miasta. Początkowo nie było powodów do paniki, ale po kilku tygodniach epidemia zaczęła osiągać zatrważające rozmiary. Tysiące młodych ludzi umierało w strasznych męczarniach i władca Wawelan popadł w panikę bo groziło mu to, że jego doborowe jednostki ciężkiej jazdy przestaną istnieć, z braku wojowników. Pospiesznie wysłano więc około 5000 najlepszych rycerzy droga morską na Sycylię aby zapewnić im bezpieczeństwo.

W Kartaginie pozostali tylko ci co zdecydowali się na to dobrowolnie i ci co już mieli symptomy choroby. I na tę wiadomość czekał właśnie Belizariusz. Pospiesznie załadowano na statki 15000 armie złożoną z zaciężnych wojsk w tym jednostki Hunów i przerzucono ją do Afryki. Armia ta była zadziwiająco mała, jeśli się ją porówna do poprzednich wypraw przeciw Wawelom, ale jak się okazało, najzupełniej wystarczająca dla pokonania osłabionej epidemią armii.

Belizariusz wiedział bardzo dobrze, że lepszej sytuacji do ataku już nigdy nie będzie. Wśród Wawelan doszło wcześniej do zamachu stanu i rządząca gałąź dynastii królewskiej została obalona. Wawelanie skorzystali ze starego prawa do powoływania wodzów przez lud i obrali nowego przywódcę Gailamira. Jego władza nie była jeszcze silna i nie wszędzie miał on posłuch u poddanych a szczególnie jego autorytet u słowiańskich sojuszników był znikomy. To dawało pewność Belizariuszowi że Gailamir nie otrzyma należnych mu posiłków na czas i że inne słowiańskie plemiona będą się ociągać z pomocą. Kiedy wiadomość o lądowaniu Bizantyjczyków doszła do Kartaginy Gailamir zdecydował się na bitwę mimo tego, że do dyspozycji miał tylko 2000 po części chorych a po części niedoświadczonych rycerzy. Dalsze oczekiwanie oznaczało jednak, że na skutek choroby nie zostanie mu żaden żywy wojownik. Oczywiście z obecnej perspektywy była to decyzja absolutnie fałszywa. Wystarczyło aby oddał Kartaginę na parę tygodni Bizantyjczykom bez walki, a po armii Belizariusza nie ostałby się nikt żywy.

Mimo tej beznadziejnej sytuacji doszło do szarży ciężkiej jazdy przed którą drżeli w normalnej sytuacji wszyscy przeciwnicy Wawelan. Niestety tym razem nie starczyło im sił i atakujący znaleźli na polu bitwy śmierć. Tymczasem sytuacja w Kartaginie była tak beznadziejna, że ani zwyciężeni ani zwycięscy nie odważyli się do niej wkroczyć, mimo że bramy miasta stały otworem.

Gailamir zbiegł w góry i w tej beznadziejnej sytuacji wezwał na pomoc swego brata i oddziały które poprzednio wysłał na Sycylię. Ale i tam choroba zaczęła już zbierać swoje żniwo i na ratunek ojczyźnie przybyły marne resztki tej wielkiej armii którą wróg pokonał nie orężem a przy użyciu podłego podstępu i broni masowej zagłady. Był to koniec królestwa Wawelan w Afryce i koniec jego dominacji wśród Słowian. Wprawdzie opór nielicznych którzy przeżyli trwał jeszcze przez dziesięciolecia, z racji poparcia jakie uzyskały niedobitki Wawelan wśród Berberów, ale ten opór zdał się na nic i w ciągu następnych 30 lat ślad po tym plemieniu zaginał a jego zbiegli do Europy członkowie wtopili się w masę Getów Wizygotów i Polan. Jakaś część Wawelan wróciła zapewne do swojej starej ojczyzny w Polsce a z nimi przywędrowała też na te tereny „czarna śmierć”.

Ten zbrodniczy podstęp cesarza Justyniana i jego wodza Belizariusza rozpętał jednak tragedię która w przeciągu następnych 200 lat o mało nie doprowadziła do zagłady Europy.

Dalej tutaj:

http://krysztalowywszechswiat.blogspot.de/2015/08/starozytna-historia-polakow-na-krawedzi.html

 

I.C
O mnie I.C

taki jestem i ...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura