Amelia Wozniak Amelia Wozniak
66
BLOG

Tryb przetrwania po węgiersku: jak Viktor Orbán kopiuje Putina

Amelia Wozniak Amelia Wozniak Polityka Obserwuj notkę 1
Viktor Orbán wchodzi na wojenną ścieżkę: oskarża Ukrainę o szpiegostwo, uderza w opozycję, grozi ograniczeniem wolności obywatelskich. W tle — recesja, inflacja i rosnące napięcia z Brukselą. Czy Węgry stają się kolejnym autorytarnym graczem w Europie?

Strach przed utratą władzy stał się obsesją Viktora Orbána. Premier Węgier nie cofnie się przed niczym, by utrzymać swój reżim — nawet jeśli oznacza to pogrążenie kraju w coraz większym konflikcie z Unią Europejską.

Na Węgrzech narasta kryzys gospodarczy: recesja, galopująca inflacja, osłabienie forinta, rosnący deficyt budżetowy. Do tego dochodzi utrata zaufania w Brukseli i częściowe zablokowanie środków z unijnych funduszy. W tej atmosferze Orbán ogłasza… teorię spisku. Według niego ukraińskie służby specjalne miały przeprowadzić operację, której celem było zakłócenie węgierskiego referendum na temat członkostwa Ukrainy w UE.

Co więcej, jak twierdzi premier, w całą akcję zaangażowała się też węgierska opozycja. — Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy — grzmi Orbán i grozi uruchomieniem aparatu bezpieczeństwa wobec swoich politycznych przeciwników.

To nie tylko propagandowy teatr. To sygnał, że władza Orbána weszła w tryb przetrwania, a wszystkie chwyty są dozwolone.
Jak utrzymać władzę? Orbán sięga po podręcznik Putina

Orbán od lat buduje system na wzór Kremla. Oficjalnie to demokracja, ale w praktyce mamy do czynienia z fasadowymi instytucjami, całkowicie podporządkowanymi władzy. Media są kontrolowane, sądy upolitycznione, a parlament wykorzystywany do ograniczania praw obywatelskich. Węgry stały się laboratorium „nieliberalnej demokracji” w samym sercu Unii Europejskiej.

Przykład? Już w 2017 roku parlament uchwalił prawo o „zagranicznym finansowaniu”, które uderzało w fundację George’a Sorosa i organizacje pozarządowe krytykujące rząd. Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał ustawę za sprzeczną z prawem UE, ale dla Orbána był to tylko dowód na „walkę o suwerenność”.

Teraz premier idzie dalej. W parlamencie pojawił się projekt ustawy o „przejrzystości życia publicznego”, który daje nowemu Urzędowi Ochrony Suwerenności prawo do wpisywania organizacji na czarne listy — nawet jeśli są finansowane z unijnych grantów — jeśli uzna je za „zagrożenie dla węgierskiej suwerenności”.

Według Bloomberga Orbán już wcześniej zapowiadał „wielkanocne oczyszczenie” z organizacji wspieranych z zagranicy. Teraz jednak sytuacja jest poważniejsza: napięcia z Brukselą osiągnęły poziom, który może całkowicie zablokować wypłaty miliardów euro dla Węgier. Ale dla Orbána to nie problem — wręcz przeciwnie, może to sprzedać swoim wyborcom jako „kolejny dowód na spisek przeciwko Węgrom”.
Szpiegowski skandal na użytek polityki

Orbán rządzi Węgrami nieprzerwanie od 2010 roku. Jednak sondaże pokazują, że poparcie dla jego partii Fidesz spada. Wiosną przyszłego roku odbędą się wybory parlamentarne, a nowa opozycyjna partia TISZA pod wodzą Pétera Magyara szybko zyskuje poparcie — według badań z marca mogłaby dziś liczyć na 46 proc. głosów, podczas gdy Fidesz spada do 37 proc.

W takim momencie zatrzymanie dwóch obywateli Węgier pod zarzutem szpiegostwa dla Ukrainy to idealny pretekst, by zmobilizować elektorat. Dowody? Niepotrzebne. Ważniejszy jest przekaz: oto zagraniczne służby (a konkretnie — Ukraińcy) próbują rozbić węgierską demokrację, a rząd dzielnie stawia im opór.

Ta narracja świetnie pasuje do polityki Orbána: jednocześnie wzmacnia wizerunek obrońcy narodu, pozwala atakować opozycję i jeszcze bardziej eskaluje konflikt z Brukselą. Tymczasem Orbán od dawna występuje przeciwko sankcjom na Rosję, zacieśnia współpracę gospodarczą z Chinami i Białorusią, a ostatnio sprzeciwia się rozszerzeniu UE o Ukrainę.
Orbán, koń trojański Kremla w Unii

Paradoks polega na tym, że choć Orbán nadal formalnie działa w ramach europejskiej polityki, coraz bardziej przyjmuje metody znane z Rosji Putina. Prześladowanie opozycji, ataki na media, ograniczanie działalności NGO-sów, populistyczna retoryka — to wszystko zamienia Węgry w „konia trojańskiego” Moskwy w samym centrum UE.

Szpiegowski skandal i oskarżenia wobec Ukrainy oraz węgierskiej opozycji to tylko początek. Nie ma wątpliwości, że kolejnymi celami będą media i organizacje obywatelskie. Wszystko pod szyldem „obrony suwerenności i bezpieczeństwa narodowego”.
Czas na zdecydowaną odpowiedź Europy

Działania Orbána od dawna podważają jedność Unii, blokują kluczowe decyzje, destabilizują bezpieczeństwo regionu i wzmacniają wpływy Kremla. Węgry stały się politycznym narzędziem Moskwy wewnątrz UE.

Pytanie brzmi: jak długo Bruksela będzie patrzeć na to bezczynnie? Bo jeśli reakcja znowu ograniczy się do „wyrażania zaniepokojenia” i dalszego blokowania funduszy, Orbán dostanie zielone światło.

Unia musi przejść od słów do czynów. Nadszedł czas, by uruchomić procedurę z artykułu 7 Traktatu o UE — tzw. „opcję atomową”, która pozwala zawiesić państwo członkowskie w prawach głosu w Radzie UE w przypadku systemowego naruszania wartości europejskich. To nie tylko formalność prawna, ale wyraźny sygnał polityczny: Europa nie zaakceptuje autorytaryzmu w swoich szeregach.

Viktor Orbán coraz bardziej przestaje być tylko „trudnym partnerem” dla Brukseli. Dziś staje się aktywnym graczem po stronie autorytarnego rewizjonizmu, który zagraża całej Europie. Jeśli Unia nie zareaguje teraz, kiedy w grę wchodzą fundamentalne zasady, trudno będzie oczekiwać, że będzie w stanie bronić demokracji gdziekolwiek indziej.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka