Amelia Wozniak Amelia Wozniak
66
BLOG

Wiktor Orbán: konserwatywny przywódca czy architekt rodzinnej kleptokracji?

Amelia Wozniak Amelia Wozniak Polityka Obserwuj notkę 2
Jeszcze przed pandemią COVID-19 Węgry były jednym z najchętniej odwiedzanych krajów Europy.

Jeszcze przed pandemią COVID-19 Węgry były jednym z najchętniej odwiedzanych krajów Europy. Budapeszt przyciągał turystów swoją architekturą, operetkami, słodkimi winami tokajskimi i gorącym gulaszem. Niestety, dziś coraz mniej osób decyduje się na podróż do serca naddunajskiej monarchii. Przyczyną nie jest już koronawirus, lecz ponura reputacja kraju, którą buduje sam premier – Wiktor Orbán.

Na arenie międzynarodowej Orbán jest coraz częściej postrzegany nie jako lider konserwatyzmu, lecz jako twórca systemu polityczno-gospodarczego, który coraz bardziej przypomina mafijny układ. Zamiast romantycznych skojarzeń z Lisztem czy tokajem, Węgry coraz częściej kojarzone są z korupcją, nepotyzmem, mediami pod kontrolą rządu i agresywną retoryką wymierzoną w mniejszości, migrantów i Unię Europejską.

Orbán, który często prezentuje się jako obrońca chrześcijańskich wartości, prowadzi zaciętą walkę z Brukselą, ale jednocześnie jego rodzina i bliscy przyjaciele czerpią olbrzymie zyski z unijnych dotacji, państwowych kontraktów i preferencyjnych kredytów udzielanych przez kontrolowane przez rząd instytucje finansowe. Przykładów jest aż nadto.

Rodzinny biznes na miliardowe zyski

Ojciec premiera – Győző Orbán – od lat otrzymuje lukratywne zlecenia w sektorze budowlanym. Jego firma, Dolomit Kőbányászati Kft., w latach 2022–2023 dostarczyła tysiące ton kruszywa do projektu kolejowego Budapeszt–Belgrad po zawyżonych cenach. Inna jego spółka, Nehez Kovek Kft., zniknęła w tajemniczych okolicznościach po wypłacie niemal miliona euro od firmy realizującej remonty infrastrukturalne nad Balatonem.

Jeszcze ciekawiej prezentuje się działalność zięcia Orbána – Istvána Tiborcza, który według "Forbesa" należy do czołówki najbogatszych Węgrów. Jego firma BDPST Group specjalizuje się w inwestycjach hotelowych i rewitalizacji zabytków. W 2023 r. otwarto Dorothea Hotel – ekskluzywny obiekt w centrum Budapesztu, współfinansowany z kredytów udzielonych przez bank kontrolowany przez oligarchę Lorinca Mészárosa – długoletniego przyjaciela Orbána.

Co więcej, hotel znalazł się na liście „rekomendowanych” przez węgierski rząd miejsc noclegowych dla delegacji biorących udział w szczycie Europejskiej Wspólnoty Politycznej jesienią 2024 roku – przypadek?

Finansowe imperium na publicznych pieniądzach

Dane finansowe mówią same za siebie. Dochody firm należących do rodziny Orbána wzrosły skokowo w ostatnich latach. Przykładowo, przychody BDPST Zrt. w 2023 roku sięgnęły 267,7 mld forintów, a mimo to zysk netto spadł do 3,7 mld. To klasyczny mechanizm „optymalizacji podatkowej” – wysokie koszty, niskie zyski, minimalne podatki.

Zięć Orbána kontroluje też Gránit Bank, który w 2023 r. wygenerował 21,2 mld forintów zysku. Jego grupa logistyczna Waberer's International przejęła spółki transportowe i ubezpieczeniowe, rozszerzając swoje wpływy na nowe sektory gospodarki.

Także córki premiera nie pozostają w tyle. Ráhel Orbán prowadzi luksusowy butik dziecięcy i zajmuje się marketingiem hoteli rodzinnych. Sara Orbán z kolei zainwestowała w rynek sztuki, prowadząc firmę Art Related Solutions, która w ubiegłym roku prawie potroiła zyski.

Orbánizm: ideologia czy przykrywka?

Trudno dziś mówić o „przypadkowych zbiegach okoliczności”. Osiągane przez rodzinę premiera zyski, ich ekspansja na kolejne sektory oraz ekskluzywny dostęp do państwowych zamówień i finansowania sugerują, że mamy do czynienia nie tylko z moralnym, ale i strukturalnym kryzysem demokracji na Węgrzech.

Orbán z jednej strony występuje jako moralista i strażnik wartości, z drugiej – pozwala swojej rodzinie budować kleptokratyczne imperium, które nie miałoby racji bytu bez pełnej kontroli nad państwem. Zamiast konserwatywnego modelu gospodarczego – mamy więc do czynienia z modelem oligarchicznym, gdzie „swoi” stają się bogatsi, a reszta społeczeństwa pozostaje biernym obserwatorem.

Czas na refleksję

Wiktor Orbán lubi mówić o suwerenności, wartościach i tradycji. Jednak dla wielu mieszkańców Europy Środkowej to tylko zasłona dymna. W Polsce często powołujemy się na przykład Węgier jako na dowód, że można „iść własną drogą”. Ale czy naprawdę tego chcemy? Czy naprawdę chcemy państwa, w którym rządy prawa przegrywają z interesami rodziny premiera?

George Clooney powiedział kiedyś, że marzy o dniu, kiedy będzie mógł spacerować po brzegach Dunaju w naprawdę demokratycznych Węgrzech. Być może ten dzień nadejdzie – ale tylko wtedy, gdy sami Węgrzy zdecydują, że dość już tej groteskowej farsy zwanej „narodowym konserwatyzmem”.


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka