Wczoraj, 17-go maja, był Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii. Dzień święty święcić - a ja jakoś przegapiłam. Zresztą może i dobrze: przynajmniej nie zakłóciłam wyznawcom liturgii!
A serio: czy może być coś głupszego, niż takie święto? Jak podaje usłużna ciotka Wiki, fobia to zaburzenie nerwicowe, którego objawem jest uporczywy lęk :przed określonymi sytuacjami, zjawiskami lub przedmiotami, związany z unikaniem przyczyn go wywołujących i utrudniający funkcjonowanie w społeczeństwie. Fobie wywoływane są przez pewne sytuacje lub obiekty zewnętrzne wobec osoby przeżywającej lęk, które w praktyce nie są niebezpieczne. Zasadniczy obraz fobii to przesadne reakcje zaniepokojenia i trwogi, pomimo świadomości o irracjonalności własnego lęku oraz zapewnień, że obiekt strachu nie stanowi realnego zagrożenia.".
Psychiatria wyróżnia różnego rodzaju fobie: agorafobia, klaustrofobia, arachnofobia, ofidiofobia ... Zaburzenia te można leczyć, choć powodzenie nie jest gwarantowane. I jakoś nie robi się dni przeciw klaustrofobii! Bo niby co taki dzień miałby dać? Oczywiście - zero, czyli nic.
Istnieje też jednak inny aspekt idiotycznego święta: wyklucza ono spore rzesze ludzi. LGBTQ to nie wszystko: podobno współczesna weterynariamedycyna doliczyła się ponad 50 różnych pci. I co - nie mają one swojego święta?!
Ech, to lewactwo ... Do czego się dotknie, to musi schrzanić!
Inne tematy w dziale Polityka