Profesor Radosław Markowski, politolog, częsty gość "Poranków radia TokFM", niestrudzony piewca PO, według doniesień "Gazety Wyborczej", za swoją funkcję nieoficjalnego rzecznika (w istocie tuby propagandowej rządu) otrzymywał gratyfikacje. Czy mnie to dziwi? Nic a nic - jestem głęboko przekonana, że pan profesor jest dalece niejedynym "dyżurnym autorytetem" na garnuszku partii rządzącej. Inna nieoficjalna rzecznika PO, pani redaktor Olejnik, zdzwiła się nawet ostatnio, co też ten profesor Markowski taki chwalca rządu, co można potraktować wyłącznie jako walkę o to, który rzecznik wygryzie którego, względnie "któren" zajmie wyższą pozycję w hierarchii nieoficjalnych rzeczników. Stan na dziś - przewaga pani redaktor jest oczywista, choć być może tylko chwilowa, a na pewo niepewna. Wyścig trwa, jest bardzo brutalny, a wynik nieprzewidywalny.
Na "liście płac" - dla odmiany pisowskiej - znalazł się też Stanisław Janecki. Ale "prywatnemu, nie posłowi", płaciła partia, ponieważ w czasie trwania umowy redaktor Janecki - z tego, co twierdzi, a nie słyszałam kontrargumentów Wyborczej - nie był dziennikarzem, publicystą ittd.
Stanosław Janecki to mój absolutnie ulubiony komentator polityczny. Kocham jego trochę cyniczne, zawsze ironiczne, zdystansowane diagnozy na temat aktualnego stanu naszych bieżączek. W czasach "Antysalonu" Ziemkiewicza oglądałam ten program zawsze z nadzieją, że to on tam wystąpi z kolejną swoją spiskową teorią. Oczywiście, uwielbiam pana Janeckiego głównie za to, że potwierdza mój tok myślenia - zawsze się najbardziej ceni tych, którzy myślą podobnie do nas ...
Dla mnie akurat to, że Janecki pracował dla PiS, nie było tajemnicą - Pan Janecki z tym się specjalnie nie ukrywał. Powiem szczerze - wolałabym, zeby nie miał on tego epizodu w życiorysie. Tyle tylko, że na 120% on ma pewnie identyczne poglądy, jak ja - tyle tylko, że nie miał pracy, za to chore dziecko.
Chore dziecko! Chore dziecko, brak pracy, brak perspektyw, brak pieniędzy - ja akurat pana Janeckiego rozumiem w 140%. NIE BYŁ WTEDY DZIENNIKARZEM!
Nie wiem, czy autorki piszące artykuł w "Gazecie Wyborczej" wiedziały o tych faktach. Jeśli nie - przeproszą bezzwłocznie. Jeśli wiedziały, a nie przeproszą, to dla mnie również są one - przepraszam za język - ostatnimi szmatami.
Ale nie, nie wierzę w aż taką podłość. To kobiety - nie są zdolne do aż takiej degeneracji.
Wierzę w to.
P.s. Nie odnoszę się do "Radia Wnet", bo już blogowi nieoficjalni rzecznicy rządu zdążyli to zrobić wcześniej.
Inne tematy w dziale Polityka