Przeczytałam dziś, że z winy rządu PiS nastąpi kolejna rzeż: już nie drzew, ale łosi i dzików. Ekoterroryści szaleją z wściekłości, a ja - nie, wcale nie szaleję z radości. Trochę szkoda zwierząt, oczywiście, ale ludzi żal mi o wiele bardziej.
Łosie to wielkie zwierzęta, które w Polsce nie mają naturalnych wrogów (poza kilkoma miejscami na południu kraju, gdzie żyją niedźwiedzie i wilki), nic więc dziwnego, że ich populacja rozrosła się nadmiernie, zagrażając równowadze w przyrodzie - no bo ilość jedzenia i miejsca jest ograniczona, więc łosie konkurują z mniejszymi zwierzętami roślinożernymi w sposób nieuczciwy. Po prostu - im więcej łosi, tym mniej innych zwierząt roślinożernych. Można nad tym ronić krokodyle łzy i przyczyniać się do nieuniknionej degradacji przyrody albo wziąć sprawy w swoje ręce i zastąpić drapieżnika. Sorry, Winnetou, life i brutal, jak to się ładnie mawiało starożytnym egipskim w moich młodych czasach:)
Dziki również niespecjalnie mają obecnie w Polsce naturalnych wrogów - mowa oczywiście o dorosłych! W dodatku dziki nie tylko są niesłychanymi wręcz szkodnikami, ale jeszcze - bywają śmiertelnie niebezpieczne, zwłaszcza odyńce i lochy z małymi. O problemie nadpolulacji dzików pisze się od lat, ale nikt sobie z tym nic nie robił. No i teraz dziki opanowały niektóre nadmorskie kurorty, a też kolonizować Warszawę (miasto stołeczne Warszawę, jak piszą niektórzy). To już kilka lat, jak ogródki działkowe w granicach Warszawy odwiedzają dziki, wciskając się każdą możliwą i niemożliwą szparą, szkody czyniąc ogromne.
No, ale przecież nie w działkach rekreacyjnych jest problem, lecz w uprawach rolniczych. W wielu regionach kraju dziki zżerają lub niszczą ryciem całe ogromne pola. Odszkodowanie teoretycznie się należy, ale jest trudne do wyegzekwowania i są to, de facto, grosze. A ekoterrorystom uświadamiam, że rolnicy utrzymują się właśnie z tego, co zbiorą z pola i nie mają innych dochodów. Więc swobodny wypas dzików na kartoflisku oznacza, że w tym roku dochodów nie ma - a niektórym takie szczęście, z racji bliskości lasu, trafia się regularnie co rok! Oczywiście, rozwiązaniem byłoby pilnowanie pola przez całą noc. No to może ekoterroryści są chętni? Thereme? ...
Tak więc - wielkie brawa dla ministrów, którzy problem dostrzegli i postanowili - wreszcie - mu zaradzić! A jednocześnie żal przeokrutny, że nie potrafili tego sprzedać w taki sposób, aby nawet mieszczuch zrozumiał, że jest to stan wyższej konieczności!
Inne tematy w dziale Rozmaitości