Strajk w PLL LOT trwa od czwartku.
Strajk w PLL LOT trwa od czwartku.

Strajk w PLL LOT. 67 pracowników zwolnionych dyscyplinarnie, milionowe straty spółki

Redakcja Redakcja Transport Obserwuj temat Obserwuj notkę 121

67 osób zostało dyscyplinarnie zwolnionych z powodu uczestniczenia w strajku w PLL LOT. Zarząd spółki odpisał z dwoma związkami zawodowymi regulamin wynagradzania i zakończył trwający od czwartku spór. PLL LOT szacuje szacuje, że z powodu strajku ma już kilka milionów złotych strat.

Masowe zwolnienia w PLL LOT

- Dziś dyscyplinarnie 67 osób zostało zwolnionych, które to oświadczyły, że odmawiają przystąpienia do pracy z powodu przystąpienia do nielegalnego strajku, który trwa w LOT od czwartku - oświadczył na konferencji prasowej prezes LOT Rafał Milczarski. Dodał, że była to "smutna, ale konieczna decyzja". - Mam nadzieję, że to ostateczna liczba - powiedział Milczarski.

Uzasadnieniem rozwiązania tych umów o pracę jest "ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych w postaci samowolnego porzucenia pracy".


Prezes spółki podkreślił, że strajk był nielegalny, ponieważ "nie istnieje żadna podstawa prawna umożliwiająca legalne przeprowadzenie strajku bez wcześniejszego przeprowadzenia referendum". - Wielokrotnie informowaliśmy pracowników o nielegalności strajku. Apelowaliśmy, by się z niego wycofać – co mogło odbyć się bez konsekwencji - wskazał.

Milczarski poinformował, że w związku z protestem w niedzielę konieczne było odwołanie rejsu z Warszawy do Toronto. "A to oznacza szkodę wielkiej wartości – co najmniej 1 mln zł" - zaznaczył. Spółka szacuje, że z powodu strajku ma już kilka milionów złotych strat.

Nowy regulamin wynagradzania

Szef PLL LOT poinformował, że zarząd spółki podpisał z dwoma związkami zawodowymi regulamin wynagradzania (Związek Pracowników PLL LOT i NSZZ "Solidarność). Mimo że regulaminu nie podpisały dwa związki działające w LOT - Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) oraz Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT - to Milczarski stwierdził, że "jest on prawnie obowiązujący" i kończy trwający od 2013 roku spór zbiorowy w spółce o regulamin wynagradzania.

Związkowcy, którzy nie podpisali porozumienia, twierdzą, że będą strajkować tak długo, aż wszyscy, którzy zostali zwolnieni zostaną przywróceni do pracy. - Apelujemy do premiera Morawieckiego o interwencję, domagamy się odwołania prezesa LOT-u -  mówią. Ich zdaniem prezes LOT Rafał Milczarski łamie prawo, zwalniając pracowników za to, że strajkują - twierdzi szef jednego ze związków Adam Rzeszot. Uważa też, ze został fizycznie zaatakowany przez Milczarskiego. Rzeszot również otrzymał wypowiedzenie.



Strajk związkowców w PLL LOT

Strajk rozpoczął się w czwartek rano. Ok. 20 osób zatrudnionych w PLL LOT odmówiło podjęcia obowiązków i pikietowało przed siedzibą LOT w Warszawie. Strajk miał polegać na dobrowolnym, powszechnym powstrzymaniu się od pracy przez protestujących pracowników. Na czele Międzyzwiązkowego Komitetu Strajkowego stanęli Monika Żelazik ze Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) oraz Adam Rzeszot ze Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT. Żelazik została 4 miesiące wcześniej zwolniona z pracy, a Rzeszot otrzymał naganę. Oboje twierdzili, że zostali ukarani za prowadzenie sporu o regulamin wynagradzania.

Dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki twierdził natomiast, że Żelazik została zwolniona z pracy "nie ze względu na swoją działalność związkową, ale z tytułu nawoływania innych osób do stanowienia zagrożenia w przestrzeni publicznej. - Branża lotnicza nie zna tego typu żartów, jak zapraszanie innych członków personelu do tego, żeby przychodzili z butelkami z benzyną - skomentował.

Granaty i butle z benzyną

Chodzi o wypowiedź Żelazik, którą 30 kwietnia zacytował jeden z portali internetowych. Według niego szefowa największego w LOT Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik miała napisać w piśmie do pracowników spółki: "My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało oraz butlę z benzyną! Ostatecznie Powstańcy Warszawscy, byli gorzej przygotowani, byli rozproszeni, a trzymali się tyle dni… Czy naprawdę ktoś jeszcze wątpi, że jesteśmy prawdziwą siłą, zresztą zawsze byliśmy, ale duch w nas jakoś podupadł. Trzeba w życiu pozostawić po sobie jakiś ślad, zbudować fragment historii, być dumnym z tego, kim się jest i żyć tak, aby nikogo nie krzywdzić. Nie zaginamy tu czasoprzestrzeni, po prostu walczymy o swoją godność".

Głównym punktem sporu między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dot. wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, że nowi pracownicy, np. stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

źródło: PAP, rmf24.pl

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka