rwa szósty dzień strajku w PLL LOT, fot. PAP/Rafał Guz
rwa szósty dzień strajku w PLL LOT, fot. PAP/Rafał Guz

Kryzys w PLL LOT. Odwołane rejsy z powodu strajku, prezes "nie ulegnę szantażowi"

Redakcja Redakcja Transport Obserwuj temat Obserwuj notkę 152

Z powodu strajku PLL LOT odwołały w sumie 28 rejsów (tam i z powrotem). PO apeluje do premiera, by spotkał się ze związkowcami. Prezes spółki Rafał Milczarski upiera się, że strajk jest nielegalny i pójdzie na żadne "zgniłe kompromisy".

Odwołane loty

Najwięcej lotów odwołano w poniedziałek - aż 24. Były to: Warszawa-Tokio-Warszawa, Warszawa-Seul-Warszawa, Warszawa-Toronto-Warszawa, Warszawa-Norymberga-Warszawa, Warszawa-Londyn-Heathrow-Warszawa, Warszawa-Paryż-Warszawa, Warszawa-Szczecin-Warszawa, Warszawa-Gdańsk-Warszawa, Warszawa-Zielona Góra-Warszawa, Warszawa-Hamburg-Warszawa, Warszawa-Moskwa-Domodiedowo-Warszawa, Warszawa-Berlin-Tegel-Warszawa.

Pierwszy rejs LOT był zmuszony odwołać w niedzielę pod wieczór z Warszawy do Toronto w Kanadzie. Brak wylotu samolotu do Kanady, oznaczało skasowany rejs z Kanady do Polski. We wtorek LOT odwołał rejs z Warszawy do Krakowa oraz lot powrotny.

Jak tłumaczy rzecznik LOT Adrian Kubicki, jeśli samolot nie wyleci z Warszawy z pasażerami do danego miasta, to również nie wróci on z podróżnymi do stolicy. Spółka liczy to jako dwa rejsy na jednym kierunku.

Kubicki przekazał, że około 1,5 tys. pasażerów już dotknęły utrudnienia z powodu odwołanych rejsów. Jak dodał, w takiej sytuacji pasażerom linia zapewniła hotel, przebukowuje bilety, tak, aby pasażerowie mogli jak najszybciej odlecieć do swojego celu podróży.

- Każdy odwołany dla spółki rejs to są olbrzymie koszty - podkreślił. Przypomniał, że spółka ma prawo - w przypadku nielegalnego strajku - dochodzić - zarówno od organizatorów, jak i uczestników nielegalnego strajku - pokrycia szkód, które te działania wywołały. W tej chwili straty władze spółki liczą w milionach. Prezes LOT zapowiedział, że "każda złotówka utracona przez LOT będzie musiała być odzyskana od związków, organizujących strajk i konkretnych osób".

Będą wnioski do prokuratury

Prezes LOT Rafał Milczarski poinformował, że złoży wniosek do prokuratury o podejrzeniu nękania przez związki zawodowe pracowników chcących pracować; nękania i zastraszania mailami, smsami czy na Facebooku.  - Jesteśmy gotowi do rozmów z osobami, które uczestniczyły w strajku w LOT, ale go nie organizowały, nie kierowały gróźb karalnych pod adresem innych pracowników i nie zachowywały się "skandalicznie" - oświadczył.

Jak powiedział po rozmowach z przedstawicielami załogi i posłami opozycji, ma ofertę dla wszystkich osób "zaangażowanych w nielegalny strajk, o ile nie są organizatorami - czyli nie są w zarządzie związku, który to zorganizował, jeżeli nie kierowały gróźb karalnych pod adresem innych pracowników i nie zachowywały się skandalicznie". - Zachęcamy te osoby, żeby przyszły i zaczęły rozmawiać - oświadczył.

Jak dodał, rozmowy z przywódcami protestu - członkami zarządów związków zawodowych - są trudne, bo uważają oni, że strajk jest legalny i nie słuchają argumentów prawnych. Milczarski oświadczył również, że premier Mateusz Morawiecki jest poinformowany o sytuacji, ale podkreślił jednocześnie, że w poniedziałek "nie był wezwany do premiera i nie miał z nim żadnego spotkania". Informację taką podał na Twitterze Piotr Szumlewicz.

Dyscyplinarne zwolnienia

Wczoraj Prezes PLL LOT Rafał Milczarski ogłosił, że 67 osób zostało dyscyplinarnie zwolnionych z powodu nieprzystąpienia do pracy w związku z ich uczestnictwem w nielegalnym strajku w spółce. Pracowników zwolniono przy użyciu poczty elektronicznej, a ich przepustki do siedziby firmy przestały działać. Szefom związku protestujących prezes odczytał treść wypowiedzeń, a ponieważ nie chcieli z nim już rozmawiać, zrobił to na korytarzu. Milczarski poinformował, że podpisał porozumienie z dwoma związkami, ale jak się okazało, nie byli to w ogóle przedstawiciele strajkujących.

Strajk w PLL LOT. 67 pracowników zwolnionych dyscyplinarnie, milionowe straty spółki

Sytuacja w PLL LOT zrobiła się napięta. Politycy PO zaapelowali do premiera Mateusza Morawieckiego, by spotkał się z protestującymi związkowcami, którzy protestują, bo są zatrudnieni na umowach śmieciowych. Rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska zapewniła, że premier interesuje się sytuacją w PLL LOT, ale najpierw tą kwestią zajmą się: odpowiedzialny za to prezes spółki oraz ministrowie.

RMF FM podało informację, że władze Polskich Linii Lotniczych LOT oferują zwolnionym dyscyplinarnie pracownikom powrót do pracy, pod warunkiem, że zrezygnują z protestu i powrócą do obowiązków. Oferta ta jest skierowana do pilotów i stewardess biorących udział w strajku. Liderzy strajku twierdzą, że to próba złamania ich protestu. Apelują do kolegów o nieprzyjmowanie tej oferty. Jeden z pilotów miał otrzymać wezwanie do zapłaty 600 tys. kary za odwołany lot do Toronto, który nie odbył się z powodu strajku.

- Zarząd pcha naszą firmę na dno - komentowała  w rozmowie z money.pl Monika Żelazik, działaczka związkowa LOT-u, której zwolnienie stało się impulsem do protestu. Jej zdaniem zwolnionych osób jest więcej, być może nawet 80. Wszystko przez to, że protestujący dopiero dostają się do swoich firmowych skrzynek, które wcześniej były zablokowane. Jak twierdzi, zwolnienia przyniosły odwrotny skutek, bo coraz więcej osób przyłącza się do protestu.

Milczarski: Nie ulegnę szantażowi

Prezes PLL LOT w wywiadzie dla Forbesa mówił, że nie widzi frustracji wśród pracowników. Od 2016 r. 550 osób zostało awansowanych, a co za tym idzie, ich wynagrodzenia wzrosły o kilkadziesiąt procent. - Oczywiście nadal płacimy związkowcom za to, że oni de facto wywołują konflikty i sączą truciznę w organizm spółki. To są ludzie, którzy dotąd mówili prezesom LOT, co mają robić. Ja nigdy się nie poddam ich szantażom. Jestem finansowo niezależny i nie zamierzam iść na zgniłe kompromisy. Nie zamierzam też nikogo przekupywać ani błagać, żeby przestał szkodzić swojej firmie - podkreśla.

Milczarski zaznaczył, że zarząd prowadzi dialog ze związkami, "chociaż niekiedy przypomina on rozmową ze ścian". - Składamy kolejne propozycje, a związkowcy mówią „nie, i co nam zrobicie? - relacjonował. Wspomniał również o unijnej dyrektywie nr 261, która zmusza linie lotnicze do płacenia pasażerom odszkodowań również w sytuacji strajku personelu lotniczego. - Związkowcy w Europie uzyskali świetną metodę, bo są w stanie postawić przedsiębiorcę między młotem a kowadłem - dodał prezes LOT.

Interwencja posłów PO

Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz pojechali do siedziby LOT-u. Rafał Milczarski zgodził się na rozmowy z posłami opozycji oraz przedstawicielami załogi. Zastrzegł, że nie będzie rozmawiał z nikim z zarządu związku zawodowego. Związkowcy skarżyli się, że ich przepustki nie działają, przez co mokną, marzną i nie mają dostępu do toalet. Prezes Milczarski próbował udowodnić, że mogą wejść do budynku dla personelu przy pomocy przepustek osób, które nie zostały zwolnione, ale okazało się, że jego karta również nie zadziałała.

"Musisz odejść", "wstyd i hańba", "kłamca" - krzyczeli związkowcy. Z kolei w siedzibie pojawili się również zwolennicy obecnego prezesa, skandujący "nie dla strajku".

Prezes LOT powtórzył, że strajk jest nielegalny i dodał, że był motywowany politycznie - miał związek z niedzielnymi wyborami. Milczarski oświadczył też, że zwolniona szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) Monika Żelazik nie zostanie przywrócona do pracy do czasu rozstrzygnięcia sądowego.

OPZZ popiera strajk w LOT

OPZZ wyraża pełną solidarność ze strajkującymi i zwolnionymi z pracy pracownikami PLL LOT, członkami Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych" - czytamy w oświadczeniu.

Jak zaznaczyli związkowcy - według protestujących - zarząd PLL LOT m.in. poniżał strajkujących – odmawiał dostępu do toalet, zabronił ustawienia toalet przenośnych, zakazał używania płachty przeciwdeszczowej i prowizorycznego ogrzewania, nakłaniał pracowników do przerwania zwolnień lekarskich i powrotu do pracy, a uczestników strajku zastraszał i nękał oraz nakłaniał do lotów na stanowiskach przekraczających ich kwalifikacje.

OPZZ zapowiedziało, że "w związku z kryzysową sytuacją" w LOT wystąpi o pilne zwołanie plenarnego posiedzenia Rady Dialogu Społecznego.

Z danych LOT wynika, że w sumie w firmie pracuje ok. 1,3 tys. stewardes i 700 pilotów. Spółka zatrudnia około 3 tys. osób.

źródło: PAP, tvnbis.pl, rmf24.pl, money.pl

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka