W ostatnich dniach dobrej prasy nie ma z pewnością jeden z liderów Konfederacji S. Mentzen. Po przegranej w debacie z b. premierem M. Morawieckim przy organizowanym przez siebie piwie, przyszedł czas na poparcie kwestii wypowiadania się o banderyzmie. Gdy wydawało się, że mimo wszelkich sztuczek b. kandydatowi na prezydenta nie uda się wybrnąć ze swojego wyboru podczas głosowania w Sejmie, ratunek nadszedł z dość nieoczekiwanej strony.
Do gry wkroczył duet Miziołek - Warzecha. Drugiego z dziennikarzy akurat bym zrozumiał, bo zawsze przejawiał skłonności wolnościowe, konfederackie, więc Mentzen to jego naturalne środowisko. Pomocną dłoń wyciągnęła tym razem red. Miziołek, która w mojej ocenie do tej pory nie była znana z wyjątkowej sympatii do Konfederacji. Uznałbym to za poglądy neutralne. Tymczasem argumentem do pomocy dla lidera Nowej Nadziei były głosy kuluarowe od polityków PIS, którzy o koalicji swojej partii z Konfą wypowiadają się sceptycznie ze względu na niechęć Amerykanów do wolnościowców i ich podejścia do sprawy żydowskiej. Mentzen momentalnie, a tuż za nim reszta polityków Konfy ruszyła w promowanie w PIS interesów Izraela, a nie polskich. Sprawa z wolna przycicha i niesie kilka skutków:
Przede wszystkim jest jedynie jeden plus w tej sytuacji dla jednego z liderów Konfederacji: dosyć szybkie rozegranie tej sprawy w sieci. Jego narracja momentalnie się przebiła podczas gdy PIS stał i się tylko przyglądał. Riposty były spóźnione, mało wyraziste i polegały tylko na obrażaniu Mentzena. Ale na tym uważam plusy dla Konfy się kończą.
Natomiast trzeba spojrzeć na sprawy żydowskie z drugiej strony. Owszem jak najbardziej na pierwszym miejscu sprawy polskie, ale i dla Konfederacji i dla PIS, sojusz z USA to priorytet. A dla Ameryki, Izrael to kluczowa sprawa w polityce zagranicznej. Trzeba więc te kwestie także ze względu na naszą historię, należy rozgrywać bardzo delikatnie. A tutaj jak wiemy Mentzen i spółka prezentują bardzo radyklany, choć z całą pewnością w niektórych kwestiach, słuszne poglądy.
Należy także chwilę pochylić się nad źródłami tych newsów podawanych przez red. Miziołek. Owszem robi tak wielu dziennikarzy, ale w części, nie ma potwierdzenia ich stanowisk w rzeczywistości. Nie wiadomo zatem kto z kierownictwa wysnuł takie argument do niechęci przez Amerykanów do bycia Konfy w rządzie oraz do samego pomysłu wspólnego rządzenia z PIS. A jeśli powiedziała to jedna osoba, nie musi to oznaczać, że takie jest stanowisko całej partii. A PIS nie musi się idealnie słuchać Waszyngtonu.
I na koniec: jaki był cel wstrzelenia się z tym tematem, który jest grillowany jak główny powód odmowy do zawierania koalicji. Czy chęć faktycznego dania szansy Mentzenowi czy osobiste ociepalnie sympatii do Konfederacji ze strony pani redaktor? Zobaczymy w najbliższym czasie, jednak nie sądzę, aby bardzo pomogły one obecnie trzeciej sile politycznej w Polsce.
Inne tematy w dziale Polityka