Nie milkną echa słynnego "buczenia" podczas rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Ze wszystkich zebranych opinii, słychać też te, które wypowiadają powstańcy. Większość z nich, nie sprzeciwiła sie buczeniu podczas obchodów (inaczej niż to pokazują "salonowe" media). głos w tej sprawie, nawet dwukrotnie zabrał prezes związku powstańców warszawskich gen. Ścibor-Rylski. Był to głos oburzenia, a jednocześnie opamiętania. Niestety w takich wypowiedziach istnieje także druga strona medalu.
Po słowach gen. Ścibora-Rylskiego pojawiły się przeciw niemu słowa krytyki. Nie ma się czemu dziwić. Generał z łatwością dał się wmanewrować w polityczną grę i skrzętnie został wykorzystany przez obecnych tam członków PO. Sam jednak zapewne nie chciał, aby tak się stało, ale nie ma się czemu dziwić. Gen. Ścibor-Rylski sam jest sobie winien. Stanął on bowiem w 2010 r. po stronie Platformy Obywatelskiej, popierając jej ówczesnego kandydata na prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wszedł on także do jego oficjalnego komitetu poparcia. Dzisiaj w opublikowanym wywiadzie dla „GW”, generał stwierdził, iż powstańcy nie bawią się w politykę. Niestety tutaj te słowa przy jego poparciu dla Komorowskiego to czysta iluzja, które każdy z łatwością może obalić.
Istnieje także inny problem. Historyczni powstańcy, bojownicy o wolność Polski, kombatanci, nie powinni publicznie okazywać swoich sympatii bądź antypatii politycznych. Szczególnie oni, bowiem są dzisiaj historycznym skarbem narodowym. Ale co jest najsmutniejsze, z tego grona 2 lata temu wyłamał się główny powstaniec gen. Rylski. Osoba publiczna, a tym bardziej historyczna prywatnie może poglądy w różnych miejscach głosić. Ale kombatanci, najważniejsi, którzy przeżyli m.in. powstanie warszawskie, powinni w żaden sposób publicznie nie brać udziału w grze politycznej. To powinno być nauczką z wydarzeń 1 sierpnia.