Kolejna debata dotycząca katastrofy smoleńskiej już się zakończyła. Kolejna bowiem, gdyby nasze władze i służby chciały i działały lepiej, to nie musiało by ich być tyle, ile było. A może być więcej. Sam przyznam, że całości nie oglądałem. W zasadzie to co najważniejsze w owej debacie, to wystąpienie premiera Tuska to pierwsze, bowiem to drugie niczym się nie różniło, nic bowiem nie dowiedzieliśmy się nowego. Nasuwa się jednak w mojej opinii kilka pytań i refleksji, można w sumie obie te kwestie połączyć.
Z przemówienia Tuska usłyszeliśmy słowo "przepraszam", które było oczekiwane od kilku dni. Podobnie od marszałek Kopacz. Tyle tylko, że według mnie są to słowa nie tyle wypowiedziane za późno, co smutne dopiero pod wpływem wielkiego społecznego i medialnego nacisku. A władza honoru powinna od razu w sumie już 2 lata temu przyznać się do błędu. Tusk wspominał i wyraźnie podkreślił rolę ministra Arabskiego i marszałek Kopacz podczas pobytu w Smoleńsku. Byli tam nie jako urzędnicy, ale jako pomoc rodzinom ofiar w tej trudnej chwili. I tutaj zachodzi moje pierwsze pytanie: po co pojechali do Smoleńska Kopacz i Arabski, skoro w ramach bycia i pomagania rodzinom ofiar byli psychologowie??A przecież Kopacz i Arabski psychologami nie są. Słowa Tuska, o tym, że Kopacz i Arabski nie pojechali tam jako urzędnicy jest po prostu czystą kpiną i kolejnym kłamstwem. Przecież wtedy byli odpowiednio ministrem w KPRM i jej szefem i ministrem zdrowia, a więc urzędnikami państwowymi. To, że Tusk postawił im inne zadania, to nie zwalnia ich z bycia urzędnikami państwowymi. Także Tusk jakby do końca nie znał funkcjonowania państwa prawa. Ale idźmy dalej. Skoro premier polecił Kopacz i Arabskiego inne zadanie, to kto w końcu pilnował i nadzorował polskich lekarzy, którzy według marszałek Kopacz przygotowywali ciała do identyfikacji i kto pilnował Rosjan, aby nic nie pomylili (bo chyba przecież była taka możliwość, nie zostało to zaprzeczone, ale widać polska strona tego nie chciała). Bo skoro polecieli do Rosji lekarze, przedstawiciele służby zdrowia to ktoś musiał ich pilnować. Jeżeli nikt tego nadzoru się nie podjął (a do tej pory tego przynajmniej ja nie słyszałem, a powinna minister zdrowia), to jest to kolejny przykład na złamanie prawa. Po dzisiejszej debacie naocznie widać, że według premiera i marszałek Kopacz wszyscy wszystkim pomagali, ale nic nie nadzorowali, co było ich świętym obowiązkiem.
Jeszcze kilka słów o wziętej na "barki" premiera Tuska odpowiedzialności. To już kolejna w kwestii Smoleńska chwila, kiedy premier mówi, iż bierze na siebie odpowiedzialność, ale tylko w teorii. W praktyce bowiem żadnej i urzędniczej i czystko politycznej odpowiedzialności za zaniedbania i problemy nie wziął. Dymisja Klicha, którą sam złożył niczego tu nie zmienia. Nie zdymisjonowano gen. Janickiego, któremu prokuratura zarzuciała zaniedbania. Można by wymieniać jeszcze kilka przykładów, ale o jedno bym Tuska prosił: takim słowem jak odpowiedzialność, tak ważnym i szlachetnym proszę nie rzucać na lewo i prawo, skoro nie potrafi się Pan z niego wywiązać.
Inne tematy w dziale Polityka