Joanna Krzysztofik Joanna Krzysztofik
861
BLOG

Rodzina i wychowanie

Joanna Krzysztofik Joanna Krzysztofik Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Czemu tak trudno wychowywać dziś dzieci? Między innymi dlatego , że aparat państwa wtrąca się we wszystko. Zaganiani rodzice, którzy muszą pracować nie mają czasu dla dzieci. Domownicy coraz gorzej dogadują się ze sobą i więzi rodzinne słabną. Często ktoś z domowników popada w nałogi i/lub dzieci są pozostawione same sobie, a niektóre wpadają w łapy ulicy lub sekt.

Gdyby nie ten monstrualny bagaż w postaci zbędnych podatków na MEN i jego urzędników (jak i innych urzędników i instytucje), rodzice nie musieliby tyle czasu tyrać na utrzymanie i mieliby więcej czasu dla dzieci. Mieliby możliwość staranniejszego wyboru odpowiedniego modelu wychowania i edukacji dla swoich pociech. Byłoby to tym lepsze, że dzięki brakowi nadmiernych obciążeń podatkowych mieliby na to więcej pieniędzy, ponieważ płaciliby bezpośrednio szkołom, prywatnym nauczycielom, itp..

Teraz wszystko się sypie. Zapewne dlatego w części rodzin zanikają zdrowe relacje. Nie chodzi tu tylko o rodziny patologiczne, gdzie takie rzeczy jak katowanie czy alkohol są na porządku dziennym. Mowa również o rodzinach, gdzie mimo braku tych elementów mają miejsce inne nieprzyjemne sytuacje.

Wiadomo, że kłótnie i narzekania zdarzają się w każdej rodzinie, nie można temu zaprzeczyć. Jednak jest niedobrze, jeśli z ust dorosłych padają wypowiedzi zawierające wulgaryzmy, co nie raz jest połączone z podnoszeniem głosu. Kolejny problem to notoryczna ignorancja własnych błędów - np. co do wychowania - a zauważanie jedynie błędów drugiej strony.

Podobny sposób kontaktu istnieje w relacjach rodzica z dziećmi.

Jedną z kwestii jest tu pomoc dziecku przy lekcjach. Oczywiście, jeżeli chodzi o naukę, dziecko też musi włożyć swój wysiłek, bo to ono chodzi do szkoły. Ale ważna jest też pozytywna motywacja ze strony rodzica. Bywa jednak, że jak dziecko czegoś nie rozumie, zostaje wyzwane od głąbów i nieuków. Jak w panice plącze się próbując znaleźć odpowiedź oraz gdy nawet po podaniu wskazówek nic nie rozumie – tak samo.

Następną sprawą są niezbyt stosowne wypowiedzi. Np. sarkastyczne komentowanie najbłahszego błędu. Zwracanie dziecku uwagi na błędy i nakaz poprawy - to jedno. Ale utwierdzanie go w przekonaniu, że nie zdoła ono zrobić czegoś lepiej - to drugie. Podobnie jest z żartami w takim stylu. Ktoś powie, że trzeba mieć poczucie humoru, dystans do siebie i umieć się z siebie śmiać. To prawda, jednak poczucie humoru to jedna sprawa, a utyskiwanie każdemu oprócz siebie samego to druga sprawa. Można żartować sobie z kogoś, nie robiąc mu przykrości (sama znam ludzi, którzy tak potrafią).


Jeśli dziecko prosi rodzica, by przestał, a rodzic ignoruje prośbę - świadczy to o rodzicu. Potem taki rodzic dziwi się, że dziecko nie chce z nim rozmawiać, jeździć nigdzie itp. i mówi, że to drugi z rodziców tak dzieci nastawił przeciwko niemu.

Kolejną kwestią jest przeniesienie się tego wszystkiego na relacje między rodzeństwem (szczególnie starsze rodzeństwo bywa tu agresorem). Jedna ze stron stosuje niektóre techniki na bracie czy siostrze. Np. sarkastycznie krytykuje pewne robione przezeń rzeczy, podczas gdy brat, czy siostra nie zaczepiała go ani nie zrobiła mu nic złego. Zignorowanie prośby rodzeństwa przez drugą stronę o zaprzestanie krzywdzącej czynności świadczy zarówno o agresorze jak i o rodzicach. Potem brat/siostra dziwi się, że rodzeństwo nie chce rozmawiać.
Następną sprawą są domowe obowiązki. Rodzic prosi jedno z dzieci, by coś zrobiło, a ów dziecko pyta, wtedy „a on/a nie może?". Nie ma tu problemu, jeśli drugie z dzieci nic w danej chwili nie robi. Jednak taka sytuacja często może mieć miejsce, gdy ów on/a uczy się i nie bardzo może przerwać, gdyż ma z danym przedmiotem problemy. Więc musi poświęcać temu przedmiotowi również czas wolny, tj., kiedy nie ma zbyt prędko jakichś zajęć w szkole. Jednak mimo tego brat/siostra mówi: „on/a ma wolne”, nie rozumiejąc problemu i pyta czemu rodzeństwo nic w domu nie robi.

Nie raz bywa, że rodzic łypie właśnie na reakcje nie dziecka agresora, lecz tego drugiego (zakładając, że rodzic wie kto zaczął). W przypadku drastyczniejszych scen - np., gdy jedno dziecko pchnie drugie na ścianę, bo tamto ciągle je szczypało i nie chciało przestać - mówi do tego pierwszego dziecka „zaraz dostaniesz!”. Nie mówię, by głaskać ów dziecko po główce, jednak moim zdaniem należy rozwiązać taki spór inaczej.

Wiadomo, że to nie łatwe nie użalać się nad sobą, gdy mieszka się w domu, w którym mają miejsce sytuacje jak te opisane wyżej. Niektórzy mówią, że trzeba rozmawiać, jednak nie zawsze to skutkuje. Bywa, że dziecko wylewa z siebie cały żal do rodziny i nic się nie zmienia. A gdy wyżali się ono zaufanej osobie postronnej, rodzic może powiedzieć coś w stylu „czemu nie powiesz mi/nam, tylko paplasz na prawo i lewo, pięknie cię mamuńcia / tatuńcio nauczył/a”. Zacząłby lamentować na współmałżonka „widzisz, *****, do czego doprowadziłeś/aś to dziecko?”, a rodzeństwo, by osłupiało.

Toteż nie należy się tak do końca dziwić się, że niektórzy młodzi ludzie uciekają z domu na tzw. gigant. Często w takich sytuacjach wpadają w szpony nałogów czy prostytucji, wchodzą na drogę przestępstwa lub wpadają w sidła sekt, które tylko czekają na nowych adeptów. Internet jest pełen artykułów o takich przypadkach. Dotyczy to dzieci zarówno z rodzin patologicznych jak i tzw. dobrych domów (niekoniecznie zamożnych, ale takich, gdzie nie ma alkoholu i rozbijania domownikom głów o ścianę).

Dlatego apeluję do was, koledzy i koleżanki z młodszych roczników. Jeśli w waszych domach mają miejsce sytuacje jak te przedstawione wyżej, nie pozwólcie zmarnować sobie życia. Półki da się rozmawiać z rodziną i wspólnie z nimi rozwiązywać problemy - róbcie to. Zerwanie więzi rodzinnych nie jest najlepszym wyjściem. Jednak jeśli się nie da (bo druga strona nie jest skora do współpracy) - szukajcie innego rozwiązania w zależności od problemów jakie macie.

Mam dla was w związku z tym kilka rad. [Nie chcę tu uchodzić za eksperta, gdyż nim nie jestem. Nie bywałam w sytuacjach jak te opisane wyżej, znam je jedynie z relacji telewizyjnych, prasowych i internetowych. Moim celem nie jest również namawianie was do zerwania kontaktów z rodziną. Podaję tylko drobne wskazówki co można zrobić, by mimo wszystko ułożyć sobie życie.]
1. Szukajcie zaufanych mentorów wśród krewnych i znajomych. Jednak miejcie oczy i uszy szeroko otwarte, nie mogą oni pochodzić z żadnego półświatka. W przeciwnym razie wpakują was w nałogi, prostytucję, na ścieżkę kryminalną lub de sekty.
2. Piszcie dzienniki lub pamiętniki, gdzie zawrzecie swoje problemy. Pomoże wam to oczyścić psychikę.
3. Wykonujcie tyle prac domowych (takich jak sprzątanie, czy pranie), ile jesteście w stanie.
4. Skupcie się na nauce dziedzin przydatnych już na starcie w samodzielnym życiu. Takich jak języki obce, znajomość podstaw pracy na komputerze, rzeczy przydatne w prowadzeniu budżetu domowego. Będzie tym lepiej, jeżeli dobrze uczą tych rzeczy w waszej szkole (na matematyce, podstawach przedsiębiorczości, języku angielskim/niemieckim/itp., WoSie). Poza tym skupcie się na nauce tego co chcecie w przyszłości studiować.
5. Podejmujcie prace dorywcze i sezonowe. Np. roznoście ulotki sklepów, zbierajcie i sprzedawajcie grzyby, owoce leśne, itp. - czyli ogółem to, z czego da się robić przetwory, herbaty... - (broń Boże nie handlujcie narkotykami, nie trudnijcie się prostytucją czy działalnością przestępczą). Może się to przydać szczególnie wtedy, gdy pieniądze z rodzinnego budżetu domowego są przeznaczane na nałogi, w tym alkohol.


Myślę, że takie wyjścia mają kilka zasadniczych zalet. Mimo że odsuwacie się od rodziny, nie staczacie się na dno. Toteż rodzina nie będzie miała pretekstu, by o coś was obwiniać. Wtedy inni mogą zobaczyć, że jesteście porządnymi ludźmi, podczas gdy to w zachowaniu waszej rodziny dostrzegą problem. A już na pewno będzie wam łatwiej się bronić. Może się też zdarzyć, że rodzina - zobaczywszy, że się od niej odsuwacie - sama zechce porozmawiać. Ponieważ będzie widzieć, że dobrze się uczycie, dbacie o porządek w domu i nie popadliście w złe towarzystwo - może rozmawiać z wami spokojniej i kulturalniej. A jeśli nie będzie, będzie to tylko o niej świadczyć. Wtedy tym bardziej inni zobaczą, że taka, a nie inna sytuacja w waszym domu nie jest z waszej winy.

Teraz słowo do rodziców. To wszystko co napisałam wyżej nie oznacza, że nie wolno stawiać dziecku żadnych granic i nie karać, jeśli coś jest ewidentnie jego winą.

Jednak należy zwracać uwagę, czy kara jest odpowiednia do jego wieku, osobowości i budowy ciała dziecka (tu akurat nie wiem jak często zwraca się na to uwagę).Na jedne, owszem, może zadziałać niestety tylko solidna kara, np. lanie. Jjednak uważam, że kary cielesne powinny być ostatecznie ostateczną ostatecznością. I tu trzeba zwrócić uwagę, że jeden klaps nie pomoże krewkiemu wyrostkowi który mimo próśb rodziców demoluje parkingi - natomiast chudziaka lub filigranową dziewczynkę można laniem poranić (siniaki, itp.).  Natomiast z jeszcze innymi dziećmi wystarczy porozmawiać o danym przewinieniu, a zastosowanie kary może być wręcz szkodliwe, gdyż dziecko będzie miało poczucie krzywdy, a nie winy.

Kara nie może być dla dziecka synonimem zemsty, lecz kojarzyć się z danym przewinieniem. Na przykład, oglądając swoją ulubioną kreskówkę notorycznie siedzi ono za blisko telewizora. Można zagrozić mu, że jak dalej będzie tak robić, pozbawi się go tej przyjemności na jakiś czas. Jak groźba nie poskutkuje - przeobrazić ją w czyn. Podobnie należy postępować, gdy dziecko ot tak bije kolegów podczas zabawy (kara - pozbawienie dziecka możności zabawy z innymi dziećmi), podjada słodycze przed posiłkiem (kara - czasowe pozbawienie dziecka jedzenia ich), czy niszczy zabawki (kara - odmowa kupna nowych przez pewien czas).

Podobnie z nastolatkami.

Jednak może być tak, że dziecko przykłada się do nauki i nie zaniedbuje domowych obowiązków, a miewa nie raz ochotę na imprezę u kolegi/koleżanki, która odbędzie się akurat w nocy. To normalne, że rodzice obawiają się, wtedy o bezpieczeństwo pociechy, jednak nie należy zapominać, że ma ona prawo do przyjemności. W tej sytuacji rodzic może poprosić rodzica owego znajomego o ich adres i numer telefonu, odwieść wieczorem swoje dziecko pod ów adres i odebrać je następnego dnia rano.

Zważywszy na fakt kulenia służb mundurowych w Polsce, należy zwrócić dokładną uwagę na to czy dzieci będą potrafiły obronić siebie i innych przed napastnikami. Pamiętajmy jednak, że agresja jest jak alkohol! Jeśli użyjemy jej, by obronić np. kobietę przed gwałcicielem - to bardzo dobrze. Jednak, gdy będziemy demolować każde miejsce jakie wpadnie nam w oko - to bardzo źle! Dlatego trzeba mieć na uwadze jak w tym kierunku przebiega rozwój dzieci.

Szczególnie chłopców - gdyż statystycznie są oni sprawniejsi fizycznie od dziewcząt, ich masa mięśniowa jest większa i dlatego mogą oni uprawiać więcej sportów siłowych i sportów walki (boks, karate, judo, itp.). Każdy sport (nie tylko sporty siłowe i walki), który mógłby pomóc w obronie przed napastnikiem należy dobrać do płci i sprawności fizycznej dziecka.
 
 
 
Fot: Derek Jensen (Tysto) / Wikimedia Commons.

[niedostępny]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości