xiazeluka xiazeluka
356
BLOG

Scenariusz zamachu nie mieści się w ramach realiów

xiazeluka xiazeluka Polityka Obserwuj notkę 139

Najbardziej hardkorowe założenie wyjaśniające katastrofę w Smoleńsku brzmi „to był zamach”. Zamach dokonany przez Rosjan albo przez zdeterminowaną frakcję w PiS. Rosjanie dlatego, że wiadomo. Perfidni pisowcy dlatego, że wskazuje na nich wyciągnięta z pawlacza i odkurzona na tę odświętną okazję starożytna rzymska maksyma cui prodest. Swoją drogą renesans łaciny może być jednym z kilku pozytywnych następstw tej tragedii, na przykład PT Komentatorzy zrozumieją wreszcie, co im od lat powtarzam: corruptissima republica plurimae leges!

Zacznijmy od ustalenia bezpośredniej przyczyny katastrofy. To wiadomo – samolot był zbyt nisko. A jedna otyła brzoza załatwiła sprawę. Jak zatem można pogodzić brzozę z nienaturalnie obniżonym lotem?
 
Zacznij od kapaców, Iwanów, Rusków, Sowietów, czekistów, putinowców, morderców, uff. Aby naprowadzić tupolewa na ową brzozę, ruscy spiskowcy musieliby jakoś namówić pilota, by poleciał lotem koszącym tuż nad ziemią, podając mu precyzyjnie fałszywą ścieżkę podejścia i jednocześnie zakłócając pracę przyrządów pokładowych. Podobno zamachowcy zgromadzili odpowiedni sprzęt latający (Tu-22 do walki elektronicznej), broń (impuls elektromagnetyczny), a nawet sonderkomanda KGB w krzakach okalających lotnisko. Zapomnieli jedynie o gapiach, pozwalając im kręcić się i kręcić filmy demaskujące ich eksterminacyjne poczynania po upadku samolotu, no ale czyż nie jest powszechnie wiadomo, że nie ma czegoś takiego jak zbrodnia doskonała?
 
Wszystko to bardzo ładnie, tyle że decyzja o lądowaniu zależy od pilota. Pogoda nie była najpiękniejsza, po okolicy szwendała się mgła, załoga stojącego już na ziemi jakowlewa doniosła swoim kolegom z Tu-154, że robi się niewyraźnie – pilot prezydenckiego samolotu zaczął się wahać, robiąc rozpoznawcze kręgi nad lotniskiem. Kontroler z wieży także odradzał lądowanie, jakby odbudowa imperialnego Związku Sowieckiego go nie interesowała. Szanse były 50/50.
 
No i pilot uznaje, że ma jeszcze mniejsze szanse, a za plecami prezydenta wraz z całym naczalstwem RP. Od pilota zależy los ojczyzny. To zbyt wielka odpowiedzialność i zbyt wielkie ryzyko – pilot informuje więc wieżę, że leci do Witebska. I tyle tupolewa nad Smoleńskiem widać.
 
Tu-22 odlatuje, obsługa broni elektromagnetycznej pakuje manatki i odjeżdża filmowana przez przypadkowych gapiów, ubłoceni czekiści wyłaniają się z krzaków klnąc na tę cholerną mgłę, która uniemożliwiła im wykonanie zadania. Kiedy Putin dowiaduje się o fiasku, jest bardzo niezadowolony. Widmo III wojny światowej rozmywa się.
 
Co tu jest najważniejsze? Najważniejsza była zatem nieprzewidywalna dla zamachowców wola pilota. Mógł lądować, mógł nie lądować. Gdyby chodziło tu o jakiegoś Kutscherę, co to codziennie jeździ tą samą ulicą, to nie stałoby się nic strasznego, pojechał inną trasą w poniedziałek, dorwiemy go we wtorek. Samolot z prezydentem, sztabem i resztą „kwiatu” nie lata jednak nad podejrzanymi lotniskami regularnie, była to jedyna taka okazja w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej.
 
Oczywiście można tę wersję podważyć: zamachowcy mogli pilota przekupić, zastraszyć, opanować jego umysł telepatycznie tak, aby zdecydował się przyjąć rolę kamikaze. Tyle, że wtedy nie trzeba byłoby liczyć na mgłę i brzozę, lecz pozwolić mu iść na żywioł. No i liczyć na ociężały refleks drugiego pilota, choć u lotników o taką cechę raczej trudno.
 
Skorumpowanie pilota jest także jedyną możliwością dokonania zamachu przez spiskowców z szeregów PiS. Najprostsza metoda - porozumienie z kacapami - chyba odpada, cena byłaby zbyt wysoka. Piszę „chyba”, ponieważ równie kosztowna byłaby utrata władzy przez prezydenta Kaczyńskiego: Peło mogło osiągnąć w wyniku wyborów przewagę umożliwiającą gmeranie jej przy konstytucji, a mając jeszcze własnego szefa państwa – uchwalać dowolne ustawy bez przejmowania się opozycją. Grzesie, Rysie, Czesie i inni ich kamraci rozpleniliby się na lata po strukturach państwa, skąd usunąć ich byłoby potem bardzo trudno. Układ zapanowałby nad Polską na całe dekady. Dlatego, w poczuciu ojczyźnianego obowiązku, jakieś niezidentyfikowane tęgie głowy postanowiły dokonać ewangelicznej ofiary: rzucić się na krzyż licząc na to, że na fali współczucia PiS pozostanie w grze. Że nie straci kontaktu z procesem legislacyjnym. Że jeśli nawet nie wygra, to uniemożliwi Peło pełne i bezapelacyjne zwycięstwo. Że stan posiadania Peło nie powiększy się na tyle, by Polską handlować.
 
Tak więc spiskowcy mogli odwołać się do patriotyzmu pilota. Wskazać jak wielka odpowiedzialność na nim ciąży – przyszły los Rzeczpospolitej. Roztoczyć obraz wspaniałej i symbolicznej martyrologii podwójnego Katynia. Czyż jednostka, mając możliwość wpłynięcia na dzieje świata, nie byłaby skłonna rozważyć takiej opcji?
 
Byłoby w tych namowach sporo cynizmu, no ale cynizmu polskiej polityce od wieków brakowało, najwyższy czas zacząć troszczyć się o państwo skutecznie, a nie tylko estetycznie. Kontynuacją cynicznej zagrywki wobec pilota byłyby rozgłaszane po udanej katastrofie teorie spiskowe, mające – jak w klasycznych kryminałach – odwrócić od siebie uwagę i zrzucić odpowiedzialność na narzucającego się wszystkim kozła ofiarnego. Cóż, Putin ma tyle na sumieniu i z tak wielu zbrodni nie został rozliczony, że jeszcze jedna fałszywa nie byłaby nadużyciem moralnym, przeciwnie, raczej wymiarem sprawiedliwości.
 
Co tu jest najważniejsze? Ponownie nieprzewidywalna dla zamachowców wola pilota. Nawet, jeśli się zgodził spełnić propozycję patriotycznych spiskowców, to w ostatnim momencie mógł stchórzyć (były już takie precedensy, jak na przykład podczas incydentu z lotem do Gruzji) i pod pierwszym lepszym technicznym pretekstem (czyli niemożliwym do zrozumienia przez laików) wyreklamować się z samobójczej misji. A nawet wylądować, wyskoczyć z kabiny i rzucić się w ramiona KGB prosząc o azyl polityczny.
 
Tak więc oskarżanie supermocarstwa o to, że usiłowało rozbić polski samolot o brzozę jest równie prawdopodobne jak hiperrejtanowskie poświęcenie w duchu kodeksu busido.
 
 
PS. Wszystkim nadwrażliwcom skłonnym do doszukiwania się w powyższym tekście podłości i takich tam, proponuję najpierw wrócić na początek i spokojnie przeczytać raz jeszcze tytuł notki.
 
xiazeluka
O mnie xiazeluka

Demotfukracja to dwa wilki i owca głosujące menu na obiad. Wolność to uzbrojona po zęby owca kwestionująca wynik tego głosowania. /B. Franklin/ Kosovo je srpsko  39 hipokrytów się Mła boi (banuje): Hurrapatriota ignorant Cenzor tow. Żyszkiewicz Cenzuraobywatelska Mimoza Osiejuk Konkluzja - idiotka Szukająca Prawdy banami Jeremy F - pocieszny tchórz Kserokopiarka Wiesława Regularny debil Scholi - tchórz i kłamca Oldshatterhand - lubi tylko tych, którzy go podziwiają Troll Świrski Aerozolinti - hipokryta i tchórz Vitello - zarozumiały tchórz Stary Wiarus Free Your Mind Aleksander Ścios kokos26 El Ohido Siluro Nurni uśmiech losu Freeman Wyrus (rzekomo wolnościowiec) Publikacje "Gazety Polskiej" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz grzechg maciekimaciek - kłamca Jeremiasz Paliwoda vel Zawiesia lem, pieniacz-emeryt Jerzy Korytko się jeży Peemka - kłamca i fałszerz towarzysz Krzysztof Ligęza kerimad64 Mała Mi - przemądrzałą gimbaza JohnKelly - rewers polonisty i logika Adamkuz - tchórz Maciej walczący z faktami Stary towarzysz Dyletant cartw Propagandzistaobywatelski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (139)

Inne tematy w dziale Polityka