Udało mu się. W ostatniej chwili nie wsiadł do samolotu skazańców. Chybili go. Wywinął się pewnej śmierci. Uśmiech losu, drugi dar życia.
Ale uwaga!
Oni tego tak nie zostawią. Nie zostawią rozgrzebanej, niedokończonej roboty. Nie oni. Oni są bezwzględni, bezlitośni. Nie cofną się przed niczym. Chcieli go dorwać, więc zrobią wszystko, aby cel zrealizować.
Kandydując Jarosław dokonuje aktu poświęcenia. Wystawia się na strzał. Daje im okazję. Naraża Polskę na V rozbiór, On jest bowiem ostatnia ankrą spinającą popękane mury naszej Ojczyzny.
Nie wolno do tego dopuścić.
Ma już jeden wypisany wyrok śmierci. Jeśli wygra wybory prezydenckie – nic Go nie uratuje przed okrutną pomstą nieludzkich imperialnych killerów. Zginie, a my wraz nim.
Ale jest jeszcze cień nadziei, cień szansy. Jeśli przegra wybory, być może przestanie aż tak zawadzać, jak zawadzał Jego Brat. Utraci możliwość wpływania na światowe wydarzenia. Przestanie, mam nadzieję, być widziany jedynie przez celownik optyczny.
Mamy - my Polacy, patrioci, wszyscy – do spełnienia powinność: nie głosujmy na Jarosława! Tylko w ten sposób uratujemy Mu życie. Zero oddanych na Niego głosów to Jego glejt. Zerowe poparcie utrąci spisek, nie da powodów do jego ostatecznego spełnienia. Każdy głos na Jarosława to deadwish.
Nie popełnijcie błędu.
Inne tematy w dziale Polityka