Blask demotfukracji oślepia nie gorzej od niewłaściwie ustawionych świateł barana jadącego z naprzeciwka. Potraktowani takim ubeckim sposobem ludzie poczciwi tracą orientację, o czym bezzwłocznie mogą przekonać się skradający poboczem kierownicy bicyklów, znienacka wskakujący nam tyłem na maskę. Takie są ciemne strony Oświecenia.
Druga część wypowiedzi Kolegi Tadka jest przesadnie powściągliwa – owszem, w demotfukracji mianowanie kogokolwiek posłem/senatorem jest to bardzo proste, mało to osłów zasiada w ławach parlamentarnych? To wszak jedna z podstawowych zalet demotfukracji, iż pijacy i narkomani mogą obdarzyć władzą skorumpowanego hochsztaplera albo sprzątaczkę nie odróżniającą procentów od centów.Skąd u Kolegi taka niechęć do głoszenia chwały swojego umiłowanego systemu?
No, nieważne. Ciekawe jest co innego. Ciekawe jest to, że zwolennik osłów krytykuje umieszczanie w senacie koni.
Wyobraźmy sobie, że cesarz Gulikala, kierując się mądrością stangretów (Koń ma duży łeb, więc niech myśli) postanowił:
a) Wprowadzić do 50-osobowego senatu jednego konia
b) Wprowadzić do 50-osobowego senatu 25 koni
c) Wprowadzić do 50-osobowego senatu 40 koni
Wyobraźni nie musimy specjalnie nadużywać – w istocie jest to jeden i ten sam przypadek, b) i c) to nic nie wnoszące oboczności. Dlatego, że jeden koń pasący się na stopniach senatu w niczym obradom nie przeszkadza, projektów ustaw nie wnosi, innych aktów nie ocenia. Ot, stoi sobie grzecznie z boku i żuje owies, co jakiś czas rżąc z zadowolenia. To tak, jakby jeden z senatorów zachorował i pozostał w domu w łóżku. Identyczna sytuacja zachodzi przy większej ilości koni – ludzie sobie obradują, pięknie się różnią, podejmują błędne decyzje, przegłosowują je, wierzchowce zaś się nie wtrącają, bo cóż może taki czworonóg powiedzieć, skoro gadać nie umie?
Dochodzimy zatem do wniosku, że praca senatu 50-osobowego i 10-osobowego ma tę samą skuteczność i jakość. 10 ludzi i 40 koni może równie dobrze działać jak skład złożony z 40 ludzi i 10 koni. Jeśli więc zmniejszenie liczby ludzi nie wpływa na funkcjonowanie senatu, a wręcz je usprawnia, to w jakim celu utrzymywać ciało 50-osobowe? Albo dlaczego nie zamienić senatu w większej części w stajnię?
Pomysł cesarza Gulikali nie jest zatem wcale taki głupi, jak to się Koledze Tadkowi wydaje. 10 ludzi ma szansę szybciej się dogadać niż 50, przy czym ilość biorących w naradach koni niczego merytorycznie nie zmienia. Prawdę mówiąc lepiej mieć w senacie konie niż wybrańców pijaków i narkomanów – zgadza się?
Inne tematy w dziale Polityka