Jedziemy sobie autobusem komunikacji zbiorowej. Wraz z nami jedzie kilkadziesiąt innych osób, generalnie nieznanych nam z imienia, nazwiska, adresu, tatuażu PESEL i stanu majątkowego. Część z współpasażerów umila sobie podróż pogawędkami. Ot, opisują swoimi słowami rzeczywistość lub przeszłość względnie wizję przyszłości. Nie są politykami na wiecu czy dziennikarzami w telewizorze, lecz szarymi anonimami otwierającymi śluzę ust w celu uwolnienia naporu wody myśli. Sączą więc swoje przemyślenia na tematy dowolne, dzieląc się przemyśleniami z każdym, kto jest w zasięgu głosu i ma wolę odbierać cudzy potok świadomości.
Towarzystwa w pojeździe komunikacji publicznej nie wybieramy, przeto należy być przygotowanym na kontakt słuchowy z opowieściami dowolnej treści. Mądrymi, głupimi, ciekawymi, nudnymi, włochatymi lub obcojęzycznymi, no, po prostu wszelakimi. Ludzie rozważają rozmaite sprawy, więc spodziewać można się wszystkiego. Także opinii, które mogą być nam obce, obelżywe, wstrętne, wołające o pomstę do nieba. No cóż, trudno oczekiwać, by wszyscy mieli takie same poglądy jak my…
Co należy zrobić, kiedy czyjeś zwerbalizowane myśli sprawiają nam przykrość? To proste – przestać słuchać, przesunąć się w przód/tył pojazdu, być dzielnym, założyć na uszy słuchawki empetrójki. Wysiadanie w zamiarze pojechania następnym autobusem można sobie darować, nie mamy gwarancji, iż sytuacja się nie powtórzy. Tak czyni osoba wrażliwa, lecz normalna (twardzi jak skała radzą sobie bez uników). Osoby normalne rozumieją sens pojęcia "różnorodność".
Autobus jest przestrzenią publiczną, która powinna pozostać wolna od cenzury. Jak każde miejsce jest wykorzystywane dwojako - niesie wiele pozytywnych treści, ale stwarza też niekiedy pewne zagrożenia. Ogół pasażerów jest jak telefon, nie ma poglądów i powinna służyć przekazywaniu informacji. Chciałbym aby prawo w Polsce było tak skonstruowane, żeby karać wszystkich tych pasażerów autobusów, którzy je łamią, propagują np. nienawiść rasową, narodową, rozprzestrzeniają pedofilię. Prawo powinno chronić wszystkich tych, przeciwko którym autobus może być wykorzystywany.
Wypowiedź typu „tak, zgadzam się, ale…” jest typowa dla a) idiotów b) oszustów. Idioci jak to idioci, nie widzą problemu w zaprzeczaniu swoim własnym słowom nawet na długości tego samego jednego zdania. Oszuści natomiast zapewnieniami o sprzeciwie wobec cenzury maskują totalniacką chęć wprowadzenia tejże.
Towarzysz Napieralski nie mówił oczywiście o autobusie, lecz Internecie – tyle, że to i tak bez różnicy. I Sieć i autobus to ta sama przestrzeń publiczna, w której powinno być miejsce dla każdego. A „każdy” to także poglądy cuchnące. Mnie się nie podobają poglądy tow. Napieralskiego, jednak nie wzywam na pomoc legislatury i nie żądam ich ocenzurowania pod pretekstem „propagowania nienawiści klasowej”, polegającej na wychwalaniu komunizmu.
Cenzurowanie swobody wypowiedzi to jak rampa w Auschwitz. Zwolennik takiej cenzury to jak esesman dokonujący wskazaniami pejcza selekcji.
Inne tematy w dziale Polityka