Psycholożka międzykulturowa Cieślikowska Dominika zaproponowała, aby w ramach pogłębiania zrozumienia między Murzynami i Polakami wyrzucić z języka polskiego słowo „Murzyn”:
Jakie słowo określające po murzyńsku „Polaka” mają anihilować czarni, tego już ta kobieta płci odmiennej nie ujawniła. Wyraziła jedynie nadzieję, że eksterminacja polszczyzny polepszy humor mieszkającym w Polsce „Afrykaninom”. O humorze Polaków także się nie wypowiedziała, najwyraźniej dobre samopoczucie Polaków jest mniej międzykulturowo istotne. A skoro to naukowo nieistotne, to się zrobi przy okazji porządek i z innymi zbrodniczymi słówkami. Efekt znęcania się na mową ojczystą będzie wkrótce zapewne mniej więcej taki:
Jozue Abdullah, alternatywnie seksualnie zorientowany Afroafrykanin, spotkał na rogu 66 ulicy i Amistad Avenue swojego znajomego, osobnika melaninowo zubożonego, ukierunkowanego pro młodzieżowo. Wpadł na niego, jak tamten wychodził z cmentarza zwierzaków, ściskając zawiniątko z produktem dostarczonym z obozu koncentracyjnego dla trzody.
- Czytałeś najnowszego „Time’a”? – zapytał Jozue.
- Mówisz o tym numerze, który miał na okładce tekstylnie niedowartościowanego czasowo ciemiężonego człowieka płci żeńskiej?
- Taaa. Zobacz, ta wertykalnie zdegradowana osoba nielimitowana wagowo na powrót stała się bohaterką naszych czasów.
- Wiem, wiem, czytałem – to nie jej wina, że ma alternatywną wagę ciała, lecz tych kierujących się nienawiścią handlarzy zmielonych krowich ciał, w których
dodano do zniewagi okrucieństwo.
- Słusznie – zgodził się Jozue. – Co tam masz w tym pakunku?
Znajomy Abdullaha schował paczuszkę za siebie.
- Jakim pakunku? – spytał.
- Nie udawaj percepcyjnie odmiennego – podniósł głos Jozue – bo moja grupa młodzieżowa zapewni ci zwiększoną wydajność oddechową.
- A, to – znajomy popatrzył na wyciągniętą zza pleców paczkę jakby ja widział po raz pierwszy na oczy. – Nie wiem, wepchnęli mi to siłą w promocji. Idziemy spożyć napój umożliwiający wielowątkową rozmowę? Patrz, tu jest bar.
- Czemu nie – zgodził się Jozue. – Mam dysfunkcję reprodukcji, więc co mi pozostało?
Dziesięć drinków później byli już przestrzennie zagubieni, niemniej kiedy jakiś wtórny dystrybutor Produktu Krajowego Brutto spróbował nadać pakunkowi znajomego alternatywny akt własności, obaj zareagowali łagodnie inaczej, za nic mając kulturę indywidualnego rozumienia materialnego.
- Masz szszszczczęście, że jest-em trochę mmmmotywacyjnie zuzuzuzubożony - mowa afroafrykanina nabrała samopowtarzalnej dysfunkcji płynności artykulacji. – Bbbbooo tak mi-mi-miło by się nie skończyło.
Wtórny dystrybutor PKB otarł krew z twarzy i pozbierał z podłogi swoje zęby. Wychodząc z baru uczynił wypowiedź niedostatecznie naładowaną miłością:
- Cholerni faszyści!
Inne tematy w dziale Polityka