Pisowska telewizornia podająca się za publiczną rozpoczęła kampanię terrorystyczną pod hasłem „Niczego nie obejrzą, niczego nie posłuchają”. Chodzi oczywiście o polowanie na jeleni, które TVP chce zmusić do uiszczania podatku od posiadania telewizora lub radia. Tym razem ostrze agresji zwrócono przeciw dużym przedsiębiorstwom, będącymi wszak łatwymi celami. Łatwymi, ponieważ większe firmy posiadają samochody służbowe, a w każdym współczesnym samochodzie radio stanowi standardowy (czyli niezamawiany) element wyposażenia. Dzięki takiemu pretekstowi można podjąć próbę zastraszenia każdego kapitalistycznego krwiopijcy, wykorzystując do wytwarzania presji – i tu jest nowy element wojny propagandowej – pracowników owego burżuja. Ciekawe, że ten ordynarny pomysł rodem z najciemniejszego okresu stalinizmu wpadł do głowy PiSowcom – najwyraźniej chyłkiem przemieścili się z „tu, gdzie my stoimy” na miejsce „zajmowane przez ZOMO”.
Trochę, naturalnie, przesadzam (lubię przesadzać, jestem ogrodnikiem). Przesadzam, ponieważ żaden normalny pracownik nie zdobędzie się na samobójczy krok, czyli doniesienie na swojego dobrodzieja. W Polsce, na szczęście, szpiclowanie nie jest dobrze widziane, wywołuje prawidłowe skojarzenia z konfidentami Gestapo. Stąd się bierze powszechny brak odwagi cywilnej i upodobanie do anonimów, no a anonimów nie powinno się brać poważnie.Chociaż co do tego ostatniego można mieć wątpliwości, pamiętając o tym, że Urzędy Zdzierania z Obywateli Ostatnich Koszul (zwane nie wiadomo dlaczego „skarbówkami”) co rok zasypywane są korespondencją w stylu: „Mój sąsiad Kowalski kupił se nowom furem, na jaką mnie nie stać wienc uprzejmie informuję kochany urząd Skarbowy o tym ważnym fakcie, jako przestrzegajoncy prawa Polak. Za swoje poświęcenie nie chcę wynagrodzenia, wienc się nie podpisuję swoim nazwiskiem. Uczciwy Obywatel”. Niemniej co innego zwykła, jakże naturalna ludzka zawiść, a co innego piłowanie gałęzi, na której się siedzi.
Komunistyczna łapanka mająca na celu wyłowienie z tłumu pracowników tysięcy Pawłów Mrozowów jest odrażająca i jednocześnie na szczęście głupia. Nachalna scena z płaczącym dzieckiem wywołuje nie dławiące poczucie wstydu, lecz odruchowe pukanie się w czoło. A od wczoraj także żywiołowy śmiech – TVP przydarzył się komiczny falstart:
Proponuję, by reketierom z Woronicza odpowiedzieć społeczną kampanią „Naszych donosów nie zobaczycie, naszej kasy nie dotkniecie”. Wysłuchiwanie kłamstw polityków trzęsących TVP („dzięki nam, politykom konkretnej opcji, media publiczne są niezależne”) już się chyba wszystkim znudziło, nie ma powodu, by nadal dawać się okradać podatkiem od posiadania telewizora lub radia. Najbardziej roztargnionym przypomnę, iż „media publiczne” nie raczyły zaprosić na debatę prezydencką wszystkich kandydatów, lecz jedynie wybranych. Już ten pierwszy przykład z brzegu wyczerpuje temat „obiektywizmu” i w ogóle, buhahaha, „misji”.
Inne tematy w dziale Polityka