xiazeluka xiazeluka
219
BLOG

Komunizm w końcu zwycięży - to pewne

xiazeluka xiazeluka Polityka Obserwuj notkę 10

- Wstać! Sąd idzie! - okrzyk woźnego poderwał zgromadzonych na nogi. - Rozprawie przewodniczyć będzie sędzia Asshole.
- Proszę siadać - mruknął Asshole rozpierając się na fotelu. - Pani Smarck przeciw koncernowi McDonalds. Czy powódka, pozwani i tak dalej są obecni? To zaczynamy, po południu jestem umówiony na golfa z senatorem Kennedym. Musimy - spojrzał groźnie na ławę przysięgłych - zdążyć posprzątać te gówna do czternastej. Zrozumiano? No to jazda. Panie Rosenblum, o co tu chodzi?

Adwokat skarżącej bez pośpiechu wstał, emanując godnością przynależną tylko lepszym od innych. Powoli założył na długi nos okulary i rozpoczął czytać pozew.

- Pani Smarck, moja klientka, stała się kolejną ofiarą korpomafii McDonalds: została znieważona, poszkodowana fizycznie i narażona na przewlekłe cierpienia psychiczne, grożące nieuleczalną traumą, ponadto poniosła ogromny uszczerbek finansowy. Udowodnimy te fakty bez pudła. Otóż 17 stycznia bieżącego roku Pani Smarck podjechała swoim autem do McDrive'a i poprosiła o kawę. O kawę, podkreślam. Pomimo faktu, że zamówienie zostało złożone w sposób nie budzący wątpliwości w zrozumiałem dla wszystkich języku angielskim, a stosowna zapłata uiszczona, pani Smarck podano kawę. Gorącą kawę! Po wzięciu kubka w dłonie moja klientka dostała oparzeń drugiego stopnia; ratując swoje zdrowie oderwała palce od rzeczonego kubka, co spowodowało rozlanie czarnego ukropu po całym, świeżo odkurzonym wnętrzu samochodu oraz na dorodne uda i kolana mojej klientki, co w rezultacie zakończyło się kolejnymi ciężkimi oparzeniami. Wnosimy o odszkodowanie, wysoki sądzie, które wspomoże panią Smarck w dojściu do zdrowia, zabliźni urazy psychiczne i wyrówna poniesione wydatki, o moim wynagrodzeniu nie wspominając. Domagamy się 726 milionów dolarów płatnych w drobnych, używanych banknotach o niskich nominałach. Dziękuję.

Sędzia Asshole pokiwał głową.
- To bardzo poważna sprawa, rzeczywiście. Dziękuję, panie Rosenblum. Głos ma obrona.

Oczy wszystkich zwróciły się w kierunku reprezentanta McDonaldsa, młodego, nerwowego w ruchach człowieka. Dla Ronalda Defendera nie była to pierwsza sprawa w praktyce, lecz pierwsza, w której szło o tak poważne pieniądze.
Defender przygładził włosy, wykonał kilka zbytecznych gestów i zabrał wreszcie głos:
- Wysoki sądzie, wnoszę o umorzenie postępowania.

Na widowni powstał harmider, ława przysięgłych z niechęcią zezowała na prawnika, sędzia Asshole został zmuszony do kilkakrotnego użycia młotka w celu zaprowadzenia na sali ładu. Jedynie Rosenblum siedział spokojnie uśmiechając się niewyraźnie pod lisim nosem.

- Panie Defender - warknął sędzia - mam nadzieję, że potrafi pan podać poważne powody tej, co tu ukrywać, prowokacyjnej i jątrzącej prośby.
- Oczywiście, wysoki sądzie - Defender starał się usilnie opanować swoje napady perypatetyczne, gibanie w miejscu nie nastrajało przychylnie przysięgłych. - Uważamy, że nie można skarżyć osób trzecich za własne gapiostwo w czynnościach codziennych. Może podam przykład...
- Nie trzeba - przerwał sędzia. - Zrozumiałem już, co usiłuje pan nieudolnie przekazać. Wniosek oddalony. Jeszcze coś? Nie? Dobrze. Panie Rosenblum, powołał pan jakichś świadków?
- Nie, wysoki sądzie - odparł gładko prawnik. - Sprawa jest oczywista. A do negocjacji na temat odszkodowania nie są mi potrzebni świadkowie, sam sobie poradzę.
- Zawsze mi imponowała pańska pewność siebie, Rosenblum - przyznał otwarcie sędzia. - Proszę nie protokołować mojej ostatniej wypowiedzi. Panie Defender, a pan? Będziemy musieli tracić czas na pańskich świadków?
- Tylko na jednego - adwokat gwałtownie poderwał się z miejsca i jeszcze szybciej usiadł. - Przepraszam - znowu wstał z miejsca i zaparł się dłońmi o blat biurka. - To niezależne ode mnie...
- Bez dygresji!
- Tak jest, wysoki sądzie. Na świadka obrony powołuję panią Smarck.

Spojrzenia wszystkich zbiegły się na powódce, tęgiej, czterdziestoczteroletniej kobiecie ubranej w niemodny żakiet. Pani Smarck uśmiechnęła się niepewnie i wykonała ruch, jakby chciała ukryć się pod stołem. Rosenblum delikatnie złapał ją za ramię i wypchnął na środek sali.
- Proszę zająć miejsce - Asshole wskazał kierunek. - Uff! - Otarł chusteczką czoło i spojrzał na zegarek. - Ciekawe, ile to jeszcze potrwa. Ostatni raz prowadzę sprawę w pomieszczeniu z zepsutą klimatyzacją.

Kobieta została pospieszne zaprzysiężona. Defender wyszedł zza swego stołu i w piruetach zbliżył się do świadka.
- Pani Smarck - rozpoczął Defender. - Jaka jest pani ulubiona marka kawy?
- Sprzeciw!
- Panie Rosenblum, może pan go uzasadnić?
- Tak jest, wysoki sądzie - brak związku.
- Co pan na to, Defender?
- Wysoki sądzie, mam prawo do swobodnego wyboru linii obrony. Nie ulega wątpliwości, że kawa w tej sprawie odgrywa znaczącą rolę, a zatem...
- Rozumiem, wystarczy - westchnął Asshole. - Tylko niech ta linia nie będzie nieskończona, niech to raczej będzie odcinek obrony, spieszy mi się.
- Tak jest... A zatem, pani Smarck, proszę odpowiedzieć na pytanie.
- "Czarna mocna" - wyznała nieśmiało. - Jest smaczna i niezbyt droga.
- Rozumiem z powyższego, że próbowała pani inne marki i w końcu zdecydowała się na tę jedną, prawda?
- Sprzeciw! Sugerowanie odpowiedzi.
- Podtrzymuję.
- Zatem pytanie inaczej: ile marek wypróbowała pani, zanim zdecydowała się na "Czarną mocną"?
- No, nie wiem... Z tuzin...
- Proszę opowiedzieć, na czym polegało badanie walorów smakowych poszczególnych marek.
- No, normalnie... Kupowałam małą paczkę, zaparzałam, potem następną i następną...
- Powiedziała pani: "zaparzałam"?
- Sprzeciw! Świadek już odpowiedział.
- Podtrzymuję.

Defender wzniósł oczy, jakby oczekując pojawienia się na sklepieniu sali palca bożego. Opanował kolejny atak choroby świętego Wita i podjął:
- Proszę opowiedzieć, w jaki sposób dokonuje pani zaparzenia kawy.
- No, normalnie... tego... Mam ekspres, sam za mnie to robi, tylko dostawiam kubek, nalewa się i tyle. Co można więcej powiedzieć o zaparzaniu?
- Pije pani kawę w kubku?
- No, najczęściej... Wiem, że to nieeleganckie, ale tak mi najwygodniej.
- To zrozumiałe. Często pani pije kawę?
- No... Można powiedzieć, że codziennie. Lubię kawę.
- Wróćmy do zaparzania - co pani robi, kiedy kawa znajdzie się w kubku?
- Jak to co? Piję ją.
- Od razu po napełnieniu kubka?
- No, prawie... Słodzę ją jeszcze - szepnęła z zawstydzeniem. - Ale słabo mieszam.
- Jakieś inne dodatki? Mleczko, pianka?
- Nie, wie pan, dbam o linię...
- Ile czasu upływa pomiędzy nalaniem kawy do kubka, posłodzeniem jej i skosztowaniu?
- Sprzeciw! Nikt nie ma w głowie stopera.
- Podtrzymuję.
- Dobrze... Proszę nam zademonstrować czynności wykonywane podczas zaparzania kawy, do momentu wzięcia pierwszego łyku.

Pani Smarck opuściła swój fotel i wykonała krótką pantomimę. Defender mierzył czas.
- Tak wygląda typowe pani zachowanie podczas zaparzania kawy?
- Tak - odparła Smarck zanim Rosenblum zdążył zaprotestować. Adwokat pogroził swej klientce pięścią. Zaczerwieniona wróciła na miejsce dla świadka.
- Wyszło mi 14 sekund - oznajmił Defender kiwając się na boki. - Pani Smarck, czy pani ekspres gotuje wodę?
- Sprzeciw! Świadek nie ma wykształcenia politechnicznego, a przynajmniej nic o tym nie wiadomo, obrona tego nie udowodniła.
- Podtrzymuję. Panie Defender, proszę się streszczać, ten odcinek się kończy.
- Jeszcze minutkę, wysoki sądzie... Pani Smarck, jak się nazywa pani ekspres?
- Coffemix... Tak mi się wydaje...
- Przygotowaliśmy taki ekspres - Defender skinął na swego asystenta, ów wyciągnął spod stołu obrony ekspres marki Coffemix. - Oto dokładnie ten sam model, jaki ma w domu powódka.
- A w jaki sposób obrona to ustaliła? - zainteresował się Asshole.
- Mam prawo zdobywać dowody w legalny sposób - zgiął się Defender. - Oraz chronić źródła informacji. Jeśli są wątpliwości, możemy poprosić panią Smarck o przyniesienie swojego ekspresu...
- Dobrze już, dobrze - westchnął sędzia i spojrzał na zegarek. - Rozumiem. Pani Smarck, zeznaje pani pod przysięgą, czy to jest taki sam model ekspresu, jaki ma pani w domu? Proszę o spokój, panie Rosenblum, rozumiem, że to trochę nieformalny sposób prezentowania materiału dowodowego, jednak doba ma tylko 24 godziny i ani o jotę więcej, więc sam pan rozumie. Dziękuję... A więc, proszę świadka o odpowiedź.
- Tak... Taki sam.
- Świetnie. Zaparzymy więc sobie kawkę.
- Panie Defender, ostrzegam pana.
- Już naprawdę kończę, wysoki sądzie... Jeszcze dosłownie chwilka.

Po minucie kubek zapełnił się wrzątkiem. Defender włączył stoper, odczekał 14 sekund, po czym wziął naczynie i pomaszerował do ławy przysięgłych.
- Jak państwo widzą, w kubku jest ukrop. Pić można jedynie zachowując najwyższą ostrożność. Proszę samemu sprawdzić - zachęcił najbliższego przysięgłego; ów dotknął palcem kubek i szybko wycofał dłoń. - Gorące, prawda? - sędziowie przysięgli pokiwali głowami. - Proszę o zaprotokołowanie, że obrona udowodniła, iż woda z ekspresu jest bardzo gorąca.
- Panie Defender, czy pan już skończył?
- Tak, wysoki sądzie.
- Panie Defender... Wykazał pan, że woda z ekspresu jest gorąca, ale co to do cholery ma wspólnego ze sprawą? Traciliśmy czas, prawda?
- Ależ wysoki sądzie, przecież to oczywiste: pani Smarck przyznała, że przyrządza sobie w domu kawę sama i pije ją codziennie. Kawa jest gorąca, zatem świadek nie może być zdziwiony, że kawa serwowana w innym miejscu niż dom świadka będzie miała inną temperaturę. Kawa z McDonaldsa również pochodzi z ekspresu, doskonale widocznego z samochodu stojącego przy okienku McDrive'a. Powódka nie mogła więc być zaskoczona, że na żądanie podania kawy, dostała kawę. Gorącą kawę, tak samo gorącą jak ta, którą pije w domu. Wnoszę o oddalenie roszczeń względem mojego klienta i obciążenie kosztami procesu strony skarżącej.

Asshole beznamiętnie patrzył na giboczącego się Defendera mieląc coś w myślach. Znowu puścił żurawia na zegarek, odetchnął głęboko i rzekł:
- Panie Rosenblum, w zasadzie dowód przeprowadzony przez pana Defendera jest jasny i oczywisty. Ma pan ochotę komplikować sprawę?

Rosemblum ospale powstał, przetarł okulary chusteczką i wycedził:
- No cóż, wysoki sądzie, rzeczywiście tu nie ma nic do dodania. Niestety obawiam się, że straciliśmy czas, o czym usiłowałem wysoki sąd uprzednio ostrzec - mój znakomity kolega przeoczył pewien drobiazg, detal o kluczowym znaczeniu, przez co cała ta efekciarska sztuczka z ekspresem trafiła w próżnię. Innymi słowy: jesteśmy w punkcie wyjścia.
- Proszę to wyjaśnić, Rosenblum. Zaczytam odczuwać irytację. Ktoś za to zapłaci.
- Wedle życzenia wysokiego sądu: otóż moja klientka poprosiła o kawę. Nie o gorącą kawę, nie o letnią kawę, nie o mrożoną kawę, lecz po prostu o kawę. Nie dostała kawy, lecz gorącą kawę, co w konsekwencji było przyczyną serii nieszczęść, za które jest odpowiedzialna nieludzka korpomafia McDonalds. Otóż, wysoki sądzie i wy, państwo przysięgli, jest rzeczą oczywistą, że spożywanie kawy w domu i spożywanie kawy w samochodzie to nie jest to samo.
Skoro prosimy o kawę w okienku dla zmotoryzowanych, to siła rzeczy nie domagamy sie wrzątku, lecz napoju w takiej temperaturze, która nie spowoduje konieczności wykonywania zbędnych ruchów w trakcie obsługi samochodu podczas jazdy, a nawet postoju. Wydanie gorącej kawy - pomimo jasno i konkretnie sformułowanego życzenia otrzymania tylko kawy - jest dobitnym świadectwem bezdusznego lekceważenia ze strony McDonalds zwykłych, szarych ludzi - takich jak wy, panie i panowie przysięgli. Powiedzmy sobie szczerze - gorąca kawa nie jest kierowcy do niczego potrzebna, podanie jej z pełną premedytacją osobie powodującej pojazdem mechanicznym jest czynem zagrażającym życiu i zdrowiu kierowcy i pasażerów; nie ma usprawiedliwienia dla takich praktyk ze strony potężnej korporacji o wielomiliardowym kapitale. Lekceważenie i pomiatanie klientów, ściąganie na nich niebezpieczeństwa musi zostać surowo ocenione. Wierzymy, że ława przysięgłych pojmuje doniosłość sytuacji - przecież każdy z nas może paść ofiarą mafijnokorporacyjnych struktur, precedens polegający na ujęciu się za ofiarą będzie najlepszym biczem na chciwych i nieprzyjaznych społeczeństwu krwiopijców z zarządu McDonaldsa i pokrewnych ich gangów. Pamiętajcie, panie i panowie przysięgli - jutro w sytuacji pani Smarck może być każdy z was. Dziękuję za uwagę.

- Sprzeciw! Korumpowanie przysięgłych! - zapiszczał tkwiący w przysiadzie Defender.
- Oddalam! Proszę nie zawracać głowy! Przysięgli udadzą się teraz na naradę i wydadzą sprawiedliwe orzeczenie. Panie Defender, odbieram panu głos, a jeśli nie przestanie pan wymachiwać rękoma, to ukaram pana grzywną za obrazę wysokiego sądu. Ogłaszam przerwę!

Asshole, nie dbając o powagę chwili, truchtem wybiegł z sali rozpraw. Spieszył się na golfa. Nie dane mu było jednak odjechać - po pięciu minutach został ponownie wezwany: przysięgli uzgodnili wyrok.

- No dobrze - Asshole wgramolił się na swoje miejsce. - Słyszałem, że ława przysięgłych się uwinęła, brawo, co za sprawność. Poproszę o ten świstek... Tak, jednogłośnie... Dziękuję. Niech przewodniczący ławy przysięgłych odczyta orzeczenie. Czy uznaliście państwo winę McDonaldsa?

Albert Clinton wstał, założył okulary i starannie odczytał z kartki jedno słowo:
- Tak.
Podniosła się ogólna wrzawa. Asshole walił młotkiem, Defender z wrażenia przestał się ruszać, pani Smarck, cała w pąsach, mizdrzyła się do fotoreporterów. Jedynie Rosenblum zachował stoicki spokój.
Albert Clinton zdjął okulary i usiadł. Z uwagą oglądał inną kartkę, na której widniał numer telefonu.

***

Koncern McDonalds stał się uboższy o ponad miliard dolarów - odszkodowanie i koszty procesu poważnie nadszarpnęły kondycję finansową firmy, a masowa wyprzedaż akcji skończyła się wkrótce bankructwem. Tysiące pracowników McDonaldsa pozostało bez pracy, ale za to z niewindykowalnymi pretensjami płacowymi. Prezes zarządu koncernu popełnił samobójstwo. Nikt po nim nie płakał.

***

Zabrzęczał dzwonek. Rosenblum spojrzał z ukosa na aparat i powrócił do lektury. Po szóstym dzwonku odłożył książkę i podniósł słuchawkę.
- Pan Rosenblum? Mówi Albert Clinton. Kojarzy mnie pan?
Rosenblum leniwie potwierdził.
- Panie Rosenblum, niech pan wie, że jestem pod wrażeniem pana erudycji i sprawności. Zresztą wszyscy przysięgli pana podziwiają...
- Panie Clinton, znam swoją wartość. Nie potrzebuję dodatkowych zapewnień.
- Proszę mi wybaczyć... Przejdę może od razu do rzeczy, pozwoli pan?

Rosenblum pozwolił. Domyślał się rodzaju supliki.

- Panie Rosenblum, chciałbym, aby podjął się pan mojej sprawy, to znaczy, by pan sprawę założył i wycyga... uzyskał odszkodowanie. Chcę skarżyć firmę Adidas. Chodzi o...
- Moja prowizja wynosi 50% odszkodowania plus koszta - przerwał Rosenblum.
- Eee... eee... No, jasne, chodzi przecież o taką kasę, że wystarczy na nas obu...
- Proszę o powód oskarżenia.
- Pretekst... przepraszam... Powód jest taki: kupiłem sobie markowy dres Adidasa, wie pan, uprawiam jogging wieczorami, mam już swoje lata i muszę dbać o zdrowie. Parę tygodni temu podczas wieczornej przebieżki spotkałem znajomego, dawno się nie widzieliśmy, więc skoczyliśmy na jednego do pobliskiej knajpy. Ma się rozumieć, na jednej kolejce się nie skończyło, to naprawdę dawno nie widziany kumpel. Do domu wracałem więc późno, cieć bramę już zamknął; postanowiłem przejść przez płot, mieszkam na parterze, nie miałbym problemu z dostaniem się do środka. Kiedy byłem na szczycie ogrodzenia zahaczyłem dresem o jakiś szpikulec i rozdarłem sobie nogawkę od kostki aż do pasa! No i przez to zleciałem na łeb z płotu... Chodzi więc o to - Adidas produkuje buble, nie da się normalnie dresu użytkować, bo od razu się pruje. Co pan na to?
- Musi się pan jeszcze dużo nauczyć - mruknął Rosenblum. - Ale dobrze pan trafił: oskarżymy Adidasa nie tylko o beznadziejną jakość wyrobów, lecz także o narażenie pańskiego zdrowia i życia, tortury psychiczne i zniszczenie mienia, czyli owych dresów. Przy okazji złupimy nieco producenta ogrodzenia - przełażenie przez ich płot grozi śmiercią. Przygotuję odpowiednie dokumenty, a pan niech się uczy.
- Mam się uczyć pisania pozwów?
- Nie, proszę pana. Niech pan się uczy trzymać gębę na kłódkę, żeby nie zawalić procesu, jak to o mały włos nie zrobiłaby ta idiotka Smarck. Jasne?

***

Seria procesów sądowych złamała potęgę amerykańskich korpomafii, bezlitosnej sprawiedliwości nie uniknęła żadna wielka spółka; niedobitki czym prędzej rozwiązały się lub ogłaszały upadłość, ich śladem poszły średnie i małe firmy, żadne przedsiębiorstwo nie mogło czuć się bezpiecznie. Po kilku latach w USA rozpoczął się powrót do gospodarki naturalnej, indywidualnej wymiany towarowej, funkcję pieniądza zastąpiły dobra materialne - dolarów na rynku było tyle, że hiperinflacja zamieniła banknoty w trudna do wtórnego wykorzystania makulaturę. Taki stan nie mógł trwać zbyt długo, państwo musiało podjąć stosowne decyzje, do tej pory raczej niespotykane w burżuazyjnym państwie - dokonano nacjonalizacji wszelkiej własności, w koleiny upaństwowienia wtłoczono całokształt chaotycznej gospodarki, sądy podporządkowano prezydentowi. Dzięki tym zdecydowanym posunięciom udało sie w krótkim czasie wprowadzić w życie realny socjalizm, dający bezpieczeństwo socjalne, stały przydział komunalnego mieszkania, pracy i jedzenia. W niebyt odeszły kryminalne fundamenty USA, na nieszczęście tej ziemi wdrożone przez tak zwanych Ojców Założycieli. Prężna socjalistyczna gospodarka zaczęła udanie konkurować z innymi państwami, już po 15 latach osiągając poziom produkcji Burkina Faso.
Z okazji tego sukcesu prezydent USA wyjawił światu źródło sukcesu jego komunistycznego mocarstwa:

"Nie wolno przekładać własnych interesów ponad interesy społeczności."

xiazeluka
O mnie xiazeluka

Demotfukracja to dwa wilki i owca głosujące menu na obiad. Wolność to uzbrojona po zęby owca kwestionująca wynik tego głosowania. /B. Franklin/ Kosovo je srpsko  39 hipokrytów się Mła boi (banuje): Hurrapatriota ignorant Cenzor tow. Żyszkiewicz Cenzuraobywatelska Mimoza Osiejuk Konkluzja - idiotka Szukająca Prawdy banami Jeremy F - pocieszny tchórz Kserokopiarka Wiesława Regularny debil Scholi - tchórz i kłamca Oldshatterhand - lubi tylko tych, którzy go podziwiają Troll Świrski Aerozolinti - hipokryta i tchórz Vitello - zarozumiały tchórz Stary Wiarus Free Your Mind Aleksander Ścios kokos26 El Ohido Siluro Nurni uśmiech losu Freeman Wyrus (rzekomo wolnościowiec) Publikacje "Gazety Polskiej" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz grzechg maciekimaciek - kłamca Jeremiasz Paliwoda vel Zawiesia lem, pieniacz-emeryt Jerzy Korytko się jeży Peemka - kłamca i fałszerz towarzysz Krzysztof Ligęza kerimad64 Mała Mi - przemądrzałą gimbaza JohnKelly - rewers polonisty i logika Adamkuz - tchórz Maciej walczący z faktami Stary towarzysz Dyletant cartw Propagandzistaobywatelski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka