xiazeluka xiazeluka
350
BLOG

Awantura warszawska – rezultaty

xiazeluka xiazeluka Polityka Obserwuj notkę 54

 Pomysł, by w przeddzień rocznicy wybuchu walk w stolicy publikować notkę poświęconą jej rezultatom może na pierwszy rzut oka wydać się dziwny. To trochę tak, jakby powieść kryminalną rozpocząć od ujawnienia tożsamości czarnego charakteru. Dlatego wskazane jest parę słów wyjaśnienia.

1 sierpnia o godzinie 17 wyją syreny, przechodnie staja na baczność, wieczorem telewizja publiczna obowiązkowo emituje jakiś film a propos. Nastrój świąteczny. 63 dni później żadnych obchodów nie ma, syreny nie wyją, przechodnie mają co innego na głowie, a w telewizji łatwiej natrafić raczej na Batmana niż, powiedzmy, Kanał. W ten sposób nie ma okazji do refleksji, rozważenia plusów i minusów, ogarnięcia wydarzeń całościowo. Albo nieprzytomne obchody, albo amnezja.
 
Dlatego korzystając z pierwszosierpniowych rytuałów warto przypomnieć efekty walki „bohaterskiej Warszawy”, oświetlić je „blaskiem zgliszcz heroicznego miasta”. [1] Używając w jednym przemówieniu tych dwóch określeń prezydent Raczkiewicz powiedział w zasadzie wszystko, co potrzebne do podsumowania: efektem heroizmu była klęska i zgliszcza. Klęska i zgliszcza nie brzmią najlepiej w okolicznościowych mowach ku czci, przeto się je pomija, akcentując pustkę ubraną w bohaterskie szaty. To stara, znana od starożytności sztuczka – jeśli brak wymiernych rezultatów, to porażkę maskuje się mistycznymi opowieściami o mężnych bohaterach. Zwycięzcy nie muszą uciekać się to takiego oszustwa…
 
Tak przy okazji dygresja – na bohaterstwo żaden naród nie ma patentu. Wychwalanie własnych żołnierzy to standard propagandowy, całkowicie pomijalny w historycznej analizie faktów. „Nasi bohaterscy żołnierze przez 12 godzin odpierali zaciekłe ataki wroga” oznacza, że przez połowę doby toczyły się ciężkie walki tak samo zdeterminowanych wrogich stron. „Bohaterstwo” to nic nie wnoszący ozdobnik, czyli de facto pustosłowie. Proszę, oto pierwszy z brzegu przykład:
 
…najwyższe uznanie należy się jednostkom niemieckim, które w miesiącach sierpniu i wrześniu tłumiły powstanie, dokonując wręcz czynu nadludzkiego. Zadanie to było może najcięższe z tych, jakie kiedykolwiek oddziałom niemieckim […] …zawsze była podkreślana postawa oddziałów niemieckich w tych miesiącach, w których niemieckie cechy żołnierskie znalazły swoje najpełniejsze potwierdzenie… [2]
 
…i tak dalej w tym samym pompatycznym stylu. Prawda, że gdyby „niemieckie” zamienić na „polskie”, to reszta tekstu byłaby lekkostrawna?
 
Zostawiając więc na boku heroizm jako żer dla agitatorów, zajmijmy się konkretami – liczbami i porównaniami.
 
Siły wyjściowe powstańców (AK, NSZ, AL), czyli ogół zmobilizowanych 1 sierpnia wyniósł około 25 -32 tys., z czego w jednostkach bojowych ok. 18 000. Później stany rosły w wyniku napływu ochotników, można przyjąć, że przez szeregi w całym okresie powstania przewinęło się 55 000 ludzi, z czego mniej więcej połowa walczyła (pozostali pełnili funkcje pomocnicze). Straty bezpowrotne wyniosły 16 000 zabitych i zaginionych, czyli 50% stanów wyjściowych i 100% bojowych stanów wyjściowych. Do tego szacunku należy dodać 20 tys. rannych. W stosunku do całości wysiłku (55 000) ranni i zabici (36 000) stanowili 66% ogółu strat. W wojsku regularnym oddział, który poniesie straty w wysokości 25-30% jest uznawany za nie nadający się do dalszej walki i odsyłany na tyły w celu uzupełnienia stanów.
 
Liczby te można podsumować tylko jednym określeniem – klęska. Ciężka klęska militarna, zniszczenie własnego potencjału. Żadnego celu walki nie osiągnięto.
 
To dopiero początek. Walki toczyły się w mieście, więc ludność cywilna została wystawiona przez zbrodniarza Komorowskiego na ciosy nieprzyjaciela. Ludność Warszawy lewobrzeżnej wynosiła w lipcu 1944 roku około 720 000 osób. Dokładna ocena poniesionych przez cywilów strat jest bardzo trudna do ustalenia, przeto przyjmiemy średni szacunek – 150 000 – jako ilustrację skali. 150 000 zabitych to 21% ogółu. Co piąty warszawianin zginął, ponieważ Komorowskiemu, Okulickiemu, Pełczyńskiemu i Chruścielowi marzył się inkaski stół ofiarny, przy którym zamierzali odegrać rolę kapłanów.
 
Liczby te można podsumować tylko jednym określeniem – masakra.Potworna masakra cywilów, których AK miało chronić przed nadużyciami ze strony Niemców.
 
Można te rachunki przedstawić bardziej obrazowo: aby zabić jednego Niemca musiało zginąć 7 powstańców i 60 cywilów.Albo jeszcze inaczej: Podczas awantury warszawskiej zginęło więcej ludzi niż w ataku atomowym na Hiroszimę i Nagasaki razem wzięte.
 
Nawiasem pisząc stan popowstaniowy Warszawy nie odbiegał specjalnie od wyglądu obu tych japońskich miast. W wyniku zbrodniczego błędu Komorowskiego i jego paczki zburzonych całkowicie zostało 42% budynków, zaś większość pozostałych wymagała przebudowy. Z zabytków ocalało 6,5%. Zagładzie uległo 25 świątyń, wszystkie szkoły wyższe, 64 szkoły średnie i 81 powszechnych. Spalono 14 bibliotek, w których przepadły unikalne zespoły archiwalne oraz dzieła sztuki. Ocalało jedynie 5 pomników. Zerwano wszystkie mosty. Milion mieszkańców straciło cały dobytek. [3]
 
Liczby te można podsumować tylko jednym określeniem – klęska materialna.
 
Czy warto było? Może ten ogrom strat uzasadniony jest odniesionymi korzyściami?
 
Powstanie w żaden sposób nie wpłynęło na koleje II wojny. Jak wspomniano wyżej żadnego założonego celu nie zrealizowano. Rezultatem była klęska wojskowa, polityczna i materialna. Nawet w bezpośredniej walce nie zdołano zadać przeciwnikowi zbyt dotkliwych strat.
 
Według raportu von dem Bacha-Zelewskiego dla Himmlera z 5.10.1944 straty własne jego korpusu wyniosły 1570 zabitych i 8374 rannych. [4] Dodając do bilansu ubytki garnizonu oraz jednostek frontowych przedzierających się przez miasto lub wspierających oddziały von dem Bacha można przyjąć, że Niemcy (bez uwzględnienia formacji kolaboracyjnych) stracili ogółem do 2500 zabitych i 10 000 rannych. Straty w zabitych są więc wielokrotnie niższe, w dodatku po stronie niemieckiej poniosły je przede wszystkim jednostki niefrontowe, o charakterze policyjnym lub karnym.
 
Czy sprawcy tej zbrodni cokolwiek kiedyś zrozumieli?
 
Należy przyznać, że rozum wrócił do głowy przynajmniej jednemu ze sprawców zbrodni na Warszawie. W grudniu 1944 Okulicki donosił prezydentowi Raczkiewiczowi:
 
Upadek Warszawy – centra polskiego życia narodowego […] nie mógł pozostać bez głębokiego wpływu na resztę społeczeństwa. W społeczeństwie tym zaczęły się szerzyć nastroje klęskowe, które nie oszczędziły również szeregów Armii Krajowej. […] Reasumując, w wyniku przegranej bitwy warszawskiej – w szeregach Armii Krajowej na prowincji wystąpiły poważne objawy rozprężenia…[5]
 
Komorowski z kolei wątpliwości nie miał. Popatrzmy, ile w tym żołdaku buty i braku poczucia odpowiedzialności:
 
Propaganda niemiecka - bez żadnych do tego podstaw – w parę już dni po zakończeniu walk, podała liczbę ofiar na 200.000. […] Wydaje mi się, że cyfra ta jest grubo przesadzona i że łączna liczba ofiar nie powinna przekraczać kilkudziesięciu tysięcy. [6]
 
Kilkadziesiąt tysięcy… Masakra Woli to 38-40 tys. ofiar. Rzeźnik Komorowski nie tylko nie ma sobie nic do zarzucenia, on w zasadzie ogłasza zwycięstwo AK:
 
Straty niemieckie przewyższyły straty Armii Krajowej… [6]
 
Można usprawiedliwić po części te słowa niewiedzą. Nie sposób jednak usprawiedliwić niczym nie uzasadnionej pychy Komorowskiego i jego beztroski wobec tragedii cywilów, zagłady miasta i klęski politycznej. Tym bardziej, że sam osobiście wysłał podczas powstania depeszę do Londynu, w której zawarł taką oto złotą myśl:
 
Jest oczywiste, że po upadku powstania w Warszawie władza przejdzie w ręce komunistów i to w całym kraju.[7]
 
Ta kasandryczna przepowiednia spełniła się co do joty.
 
I warto o tym pamiętać słysząc rocznicowe wielkie słowa i pozbawione treści hasełka o „moralnym zwycięstwie” czy „ołtarzu Ojczyzny”.
 
 
 
[1] Przemówienie radiowe prezydenta RP Władysława Raczkiewicza z 3.10.1944.
[2] Raport gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera dla generalnego gubernatora Jana Franka z 20 grudnia 1944 r.
[3] Jerzy Kirchmayer Powstanie warszawskie, Warszawa 1984, s. 462.
[4] Andrzej Solak Powstanie warszawskie - mitologia zrywu [w:] Kulisy katastrofy powstania warszawskiego 1944. Wybrane publikacje i dokumenty, Nowy Jork 2009, s. 52.
[5] Depesza Okulickiego do prezydenta RP Raczkiewicza z 9.12.1944.
[6] Tadeusz Komorowski Armia Podziemna, Warszawa 1988, s. 353.
[7] Depesza Delegata Rządu i Dowódcy AK do premiera i Naczelnego Wodza z 6.9.1944.
xiazeluka
O mnie xiazeluka

Demotfukracja to dwa wilki i owca głosujące menu na obiad. Wolność to uzbrojona po zęby owca kwestionująca wynik tego głosowania. /B. Franklin/ Kosovo je srpsko  39 hipokrytów się Mła boi (banuje): Hurrapatriota ignorant Cenzor tow. Żyszkiewicz Cenzuraobywatelska Mimoza Osiejuk Konkluzja - idiotka Szukająca Prawdy banami Jeremy F - pocieszny tchórz Kserokopiarka Wiesława Regularny debil Scholi - tchórz i kłamca Oldshatterhand - lubi tylko tych, którzy go podziwiają Troll Świrski Aerozolinti - hipokryta i tchórz Vitello - zarozumiały tchórz Stary Wiarus Free Your Mind Aleksander Ścios kokos26 El Ohido Siluro Nurni uśmiech losu Freeman Wyrus (rzekomo wolnościowiec) Publikacje "Gazety Polskiej" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz grzechg maciekimaciek - kłamca Jeremiasz Paliwoda vel Zawiesia lem, pieniacz-emeryt Jerzy Korytko się jeży Peemka - kłamca i fałszerz towarzysz Krzysztof Ligęza kerimad64 Mała Mi - przemądrzałą gimbaza JohnKelly - rewers polonisty i logika Adamkuz - tchórz Maciej walczący z faktami Stary towarzysz Dyletant cartw Propagandzistaobywatelski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (54)

Inne tematy w dziale Polityka