Aby napisać tę notkę musiałem posunąć się do kłamstwa zawartego w tytule. Wolnościowiec nie szufladkuje bliźnich, przeto kryterium narodowe jako uogólniająca cecha danego zbioru jest mu obce tak samo jak kryterium klasowe, rasowe czy zawodowe. Wolnościowiec uważa budowanie moralności na odpowiedzialności plemiennej za barbarzyństwo godne dzikich hord Hunów. Dlatego dla Mła widok tow. Kwaśniewskiego jęczącego w Jedwabnem przeprosiny był równie odrażający jak groteskowy – ekskuzował się nie ten, który powinien, w imieniu tych, którzy nie powinni, wobec tych, których to nie dotyczyło.
I pomyśleć, że to surrealistyczne widowisko ekscytowało całą Polskę…
No, dobrze, do rzeczy. Przyjmijmy teoretycznie, że nie lubię Żydów (ciętych gerber). No – po prostu nie lubię. Muszę lubić? Istnieje jakiś imperatyw moralny nakazujący mi lubienie Żydów (ciętych gerber)? Owszem, wedle katolików należy każdego bliźniego kochać jak siebie samego, niemniej nie każdy jest katolikiem po pierwsze, a po drugie literalne rozumienie owego ewangelicznego wezwania to bezrefleksyjna lekkomyślność (czyli nie mogę kochać mordercy, ponieważ sam mordercą nie jestem; mogę dać innym to, co we mnie najlepsze, a nie to, co najgorsze). Nikt przecież nie wymaga, aby kochać tow. Hitlera albo tow. Stalina?
Potocznie „nie lubienie” Żydów (ciętych gerber) określa się mianem „antysemityzmu” (antyciętogerberyzmu). Nie jest to zbyt ścisłe, częściej pojęcia tego używa się nie do prawidłowego nazwania zjawiska, lecz poręcznego wyzwiska, ale niech tam. Dobrze, powiedzmy, że jestem antysemitą (antyciętogerberystą).
I co z tego?
Jestem wolnym człowiekiem. Wolno mi więc suwerennie kierować się własnym gustem. Nie lubię Żydów (ciętych gerber), tak samo jak inni nie lubią mrozu, Kowalskiego, porannego wstawania czy szpinaku z jajkiem. To nieco irracjonalna postawa, niemniej niczym nie różniąca się od innych zabobonów typu „globalne ocieplenie”, „czarny kot przebiegł mi drogę” czy „pierwszy milion należy ukraść”. Dlaczego zatem antysemityzm jest traktowany jak przestępstwo, a antyciętogerberyzm nie? Dlaczego wyrzut „ty antysemito!” ma kneblować usta lub wręcz grozić odsiadką?
W tym miejscu należy podkreślić pewna elementarną kwestię. Elementarną, lecz często pomijaną przez fanatyków politpoprawności zajmujących się zwalczaniem myślozbrodni. „Nie lubienie” Żydów (ciętych gerber) nie oznacza robienia Żydom (ciętym gerberom) krzywdy. „Nie lubienie” jest stanem umysłu, a nie mającym następstwa fizyczne czynem. Najmniej bystrym i najbardziej podnieconym powtórzę: osobiste upodobania nie są czynami. Dopiero jeśli upodobania przechodzą w czyny można (i trzeba!) reagować.
I tyle.
PS. Dlatego doszukiwanie się antysemityzmu w ludziach prowadzących wykopki w miejscu pochówku rzekomo zamożnych ofiar cudzego gwałtu należy traktować w kategoriach żądzy złota, a nie antyczegośtam. Gdyby w Treblince pozabijano tysiące amerykańskich milionerów, to okoliczna ludność, z nagła dotknięta geologicznym hobby, byłaby godna zainteresowania pewnego zamorskiego socjologa uważającego siebie za historyka?
Inne tematy w dziale Polityka