Od kilku tygodni gazety są mokre od krokodylich łez wylewanych przez dyżurnych współczujących: głód w Afryce! Zróbmy coś! Ratujmy te biedne, nieszczęsne niedożywione dzieci!
Fotografie biednych, nieszczęsnych niedożywionych dzieci naturalnie robią na publiczności wrażenie. Niektórzy się przejmą na serio i dostarczą pani Ochojskiej stare sienniki oraz wyrazy solidarności. Parę europejskich rządów dorzuci nieco grosza zrabowanego własnym obywatelom, będzie okazja do wystąpienia przed kamerą i dumnego zakomunikowania „Nasze bombowce strategiczne dokonały udanych bombardowań wybranych miejscowości w Sudanie. Paczki z pomocą humanitarną zrównały z ziemią następujące wioski…”
Nie mówię, że pomaganie głodującym Murzynom jest złe. Nie mówię, że pomaganie głodującym Murzynom jest dobre. Ale mówię, że pomaganie głodującym Murzynom jest złe.*** Jest złe na pewno w tej formie – doraźnych akcji o przypadkowym targecie. Nie jest to pomoc systemowa, więc po przejedzeniu dostawy sytuacja wróci do normy – w następne wakacje znowu pojawią się chwytające za serce zdjęcia biednych, nieszczęsnych niedożywionych dzieci z Afryki. Pieniądze europejskich podatników zostaną zmarnowane, podobnie jak nadzieje Murzynów. Paroma torebkami ryżu nie zmieni się przecież rzeczywistości społeczno-gospodarczej wybranych regionów.
Światowy Program Żywnościowy ONZ zaapelował w środę o 308 mln dol. na żywność dla 6,5 mln ludzi na południu Afryki - głód spowodowany epidemią AIDS jest większy, niż się spodziewano
Większość żywności ma trafić do pogrążonego w kryzysie Zimbabwe i Mozambiku od czterech lat nękanego przez katastrofy żywiołowe. - AIDS atakuje chłopów w południowej Afryce, zanim zdążą zebrać plony i nadrobić straty z ubiegłego roku. Bez pomocy żywnościowej dojdzie do bezprecedensowej katastrofy.
To nie jest doniesienie bieżące, lecz z roku 2003. Głód, epidemie, brak koncepcji „co z tym wszystkim zrobić” jest więc stanem permanentnym, charakterystycznym dla całej Afryki. W przypadku Rodezji i Mozambiku kłopoty uległy spiętrzeniu dzięki miejscowym komunistycznym władzom – perłę Afryki, Rodezję, zamienić w cuchnący kołchoz udało się towarzyszowi Mugabe w ciągu zaledwie kilku lat. Zresztą pod każdą afrykańską szerokością geograficzną odwrót Białych oznaczał początek krwawych walk wewnętrznych i ruinę gospodarczą, który to proces nazywa się z jakiegoś dziwnego powodu „proklamowaniem niepodległości”.
Nie tylko polityka afrykańskich kacyków generuje głód. Głód jest wynikiem mnożenia się ludności – im więcej biedy, tym więcej dzieci. Mechanizm zrozumiały behawioralnie, choć z racjonalnego punktu widzenia pozbawiony sensu. Tym bardziej, że praktyka życia codziennego w byle plemieniu idzie w poprzek gorącym emocjom Europejczyków: jeśli głowa murzyńskiej rodziny dostanie jedzenie, to najpierw nakarmi siebie, potem swoje kobiety, no i od tych kobiet zależy, ile ostanie się dzieciom. Proszę uważnie obejrzeć zdjęcia z przytułków Czerwonego Krzyża – pyzate mamusie tulą do siebie szkielety własnych dzieci. Ten mechanizm także jest zrozumiały i tym razem logiczny – jeśli samiec alfa nie zdobędzie pożywienia, to jego familia tak czy inaczej będzie głosować. Samiec musi więc mieć siłę, a pozostali członkowie rodziny – nadzieję w jego umiejętności. Problem w tym, że pomoc dostarczana przez Dobre Białe Mzinu umiejętności walki o byt nie doskonali.
Co więc należy robić? Odpowiedź będzie brutalna: nic. Po prostu nie mamy żadnego wpływu na to, co się dzieje w Afryce. Murzyńskie „niepodległości” okazały się tragicznymi pomyłkami, wypędzenie kolonizatorów – kosztownym błędem. Białe postępowe lewactwo nakarmiło czarnych ziomali bzdurnymi opowieściami o samostanowieniu, równości i takimi tam zakalcami, czarni ziomale uwierzyli na słowo – no i efekty widzimy. Afrykanie muszą po prostu zwyciężyć w walce o byt – sami.
*** Moim cenzorom, którzy co i rusz zarzucają Mła plagiaty, zrobię przyjemność i od razu przyznam się do winy – to był przekręcony cytat z pewnego filmu. Pewnie sami wiecie z którego, więc tytułu nie podam.
Inne tematy w dziale Polityka