Wstępne wyniki sekcji ekshumowanych zwłok Zbigniewa Wassermana są niezgodne z protokołami dostarczonymi przez ruskich flejtuchów. Ta zajawka wczorajszego jusa wystarczyła drugokatyńskiej sekcie do rozpoczęcia chóralnych zawodzeń. „Poszukiwacze prawdy” bez najmniejszego zawstydzenia grzmią „A nie mówiliśmy, że Sowieci sfałszowali protokoły sekcyjne?!” całkowicie zapominając o tym, że do niedawna z równym przekonaniem grzmieli „Putinowcy wydali zakaz otwierania trumien!” Ojej – czyżby powtórzonych badań ciała p. Wassermana polscy specjaliści dokonali bez otwierania wieka jego trumny? Czyż też, co jest bardziej prawdopodobne, ów mityczny „zakaz” istniał jedynie w głowach smoleńskich detektywów, podobnie jak „borowik dzwoniący do żony” czy „zamordowany w kijowskim szpitalu Kola”?
„Ruscy sfałszowali protokoły sekcji zwłok” wrzeszczą amatorzy „prawdy”, co ich zdaniem dowodzi, że Putin ma coś na sumieniu. Powiedzmy. Jeśli tak, to obowiązuje symetria – fałszerze opowiadający o „zakazie otwierania trumien” także ukrywają coś wstydliwego. Słowo „ukrywają” jest może trochę nie na miejscu, gwoli sprawiedliwości muszę przyznać, że swoje bujdy o „bombowcu” i „rozpylonym helu” tropiciele trudnej prawdy rozgłaszali otwarcie, bynajmniej się z tym nie kamuflując.
No dobrze. Nagłówki agencyjnych doniesień żeśmy rozpracowali. Czas na konkrety.
Co się więc konkretnie nie zgadza? Dokładnie nie wiadomo, dysponujemy wszak pierwszymi pogłoskami (pamiętacie jeszcze „cztery podejścia”, mam nadzieję?), niemniej coś na kształt merytorycznych ustaleń mamy:
Tego już sensaci nie doczytali. „Liczba i miejsce złamań” to mimo wszystko informacje wtórne wobec potwierdzenia obrażeń powstałych w wyniku katastrofy lotniczej. Obrażenia takie określa się fachowo jako „wielonarządowe” i doprawdy dla samego faktu zgonu w wyniku wypadku stan wątroby nie ma większego znaczenia. Dlaczego? Dlatego, że obrażenia wielonarządowe – jak sama nazwa wskazuje – świadczą o rozległych urazach głowy, klatki piersiowej, kończyn i narządów wewnętrznych. Niewłaściwy lub w ogóle niestaranny ich opis nie zmienia podstawowego faktu przyczyny śmierci – jest to efekt katastrofy komunikacyjnej. Obrażenia tego typu nie obejmują więc ran postrzałowych („dobijanie rannych” – jedna z „najprawdziwszych” wersji miłośników prawdy) czy zatrucia helem. Do narracji zamachowej więc nie pasują, stąd zapewne ta „wściekłość” (jak to określił swój stan psychiczny Kolega Seawolf) na wieść o wstępnych wynikach autopsji. O ile oczywiście wielbiciele „prawdy” zdołali doczytać coś więcej od pierwszego akapitu agencyjnego doniesienia – są bowiem powody do podejrzeń, iż już po lekturze tytułu krew zalała im oczy.
W całej tej sprawie najważniejsze jest jedno – niestaranność rosyjskich ustaleń medycznych rzeczywiście nakazuje ostrożność w przyjmowaniu innych stwierdzeń ich autorstwa. Najbardziej podnieconym przypomnę jednakże, że słowo „ostrożność” nie oznacza „kłamią, aby ukryć swoją winę”.
Inne tematy w dziale Polityka