…czyli, jak mawiali starożytni Egipcjanie greką, margaritas ante porcos. Łord ma wiele zrozumienia dla antykumatych, próbował przetłumaczyć ten zwrot na bardziej czytelne „Margarita ante pornos”. Nie udało mu się, trafił bowiem na kogoś, kto nie wymawia skrótu CV jako „siwi” – z uporem bowiem twierdzę, że Rzymianie NIE posługiwali się angielszczyzną.
Kolega Rybitzky postanowił wcielić się w rolę boskiego wiatru i popełnił banalny tekst pełen przytomnych, banalnych obserwacji. Rzeczywiście, kolejna zagrywka Kaczyńskiego w stylu „Wiem, ale nie powiem” skłania do banalnych wniosków. Antykumaci niewiele ze spostrzeżeń Rybitzkiego zrozumieli, wystarczył behawioralny bodziec „Rybitzky nie chwali Kaczyńskiego”, by rozpocząć budowę stosu, na którym zdrajcę się spopieli. Jak mu wesołe płomyki zatańczą na piętach, to renegat zrozumie, że o Kaczyńskim można wypowiadać się tylko tak, jak starożytni Egipcjanie, czyli greką: de mortuis nihil nisi bene. Sentencja ta, powiedzmy sobie otwarcie, jest głupkowata, dlatego doskonale pasuje do sytuacji. Sytuacji, w której zdaniem antykumatych nie odnalazł się Rybitzky.
Antykumaci dowodzili istnienia kanałów na Marsie… pardon… istnienia strategii uzasadniającej dziecinne zabawy w głuchy telefon. Kaczyński wcale nie wyszedł na głupca, skądże znowu, „wiem, ale nie powiem” ma głębokie uzasadnienie polityczne, a wymową co najmniej dorównuje słynnemu J'accuse starożytnego greckiego pisarza Emila Zoli. Skąd to wiadomo? To oczywista oczywistość, Prezes niczego nie mówi lekkomyślnie. Określenie „Biedronka to sklep dla biedoty” przebiło nawet barierę medialno-salonowej cenzury trafiając do Wikicytatów - ku zgrozie funkcjonariuszy kondominium i ich wiernej psiarni.
A propos namiestnika. Namiestnik pojawił się na meczu reprezentacji niemiecko-polsko-turecko-tunezyjsko-ghańskiej z ekipą Grecji. Siedział w niższym rzędzie, w wyższym rozparła się współwładczyni kondominium, Angela Merkel. To bardzo dziwne, lecz ten oczywisty dowód poddaństwa Namiestnika wobec przełożonej nie został z odpowiednia surowością skomentowany przez opozycję. Tusk siedzi na poziomie stóp niemieckiej kanclerz – i co? Cisza? Nikt tego nie zauważył? Czy może tym razem Lennikowi darowano dyspozycyjność, mimo wszystko za Angelą do Gdańska nie wpłynął Schleswig-Holstein. Gomułka w 1956 zrobił to samo – zdołał przekonać swoich szefów kondominium, by wycofali tanki z szos wiodących na Warszawę, za co społeczeństwo obdarzyło go przejściową sympatią. Być może lud intuicyjnie wyczuł, że historia się powtórzyła.
Co ma Rybitzky wspólnego z Tuskiem na trybunach stadionu w Danzig? Ano to, że antykumaci zobaczą w tekście Mła jedynie krytykę Kaczyńskiego, co jest bezspornym dowodem mojej zdrady, sowietofilstwa, pryszczatego kolibryzmu, skłonności do wybijania szyb w piwnicznych okienkach i snobistycznego upodobania do szpanowania starożytną greką.
A przecież to jedynie zwykłe perły…
.
Inne tematy w dziale Polityka