W III Rzeszy należało dowieść swojej czystości rasowej. Jakiś żydowski pociotek sprzed dwóch wieków, siedzący na gałęzi drzewa genealogicznego, był wystarczającym powodem do uznania delikwenta za uświnionego rasowo, z wszelkimi, niezbyt przyjemnymi konsekwencjami. Państwo towarzysza socjalisty Adolfa Hitlera zostało co prawda zlikwidowane, lecz smog bezprawia najwyraźniej nadal unosi się nad terytorium IV Rzeszy. Oto od początku przyszłego roku każde szkopskie gospodarstwo domowe i zakład pracy mają uiścić podatek za to, że po prostu istnieją. Posiadanie gospodarstwa domowego i/lub firmy jest okolicznością obciążającą, tego typu prowokacja nie powinna pozostać bez kary. Konkretnie wyrok śmierci brzmi tak:
Nazywanie ordynarnego podatku od posiadania sprzętu elektronicznego „abonamentem” cały czas upaja naszych władców, delektują się tym kłamstwem niczym młody, wykształcony snob ze wsi przeflancowany do wielkiego miasta surowymi wodorostami z ryżem. Prowincjusz z awansu nie zje schabowego, polityk nie powie niczego wprost. No, lecz to tylko mniejsze draństwo.
Większe polega na tym, że neohitlerowcy zamierzają nałożyć podatek za nic: niezależnie od tego, czy znajdują się w nich telewizory, radioodbiorniki, komputery czy smartfony. Podatek nie jest zależny od jakiegokolwiek czynnika, przeto zaprawdę słuszne jest i sprawiedliwe, aby uznać, że nakładany jest za sam fakt bycia tarczą strzelniczą szwabskiego fiskusa. Nawet jeśli się w domu nie posiada telewizorów, radioodbiorników, komputerów czy smartfonów. Łajdacki podatek oraz odpowiedzialność zbiorowa – oto najnowsze standardy legislatury naszych sąsiadów.
A co to wszystko nas obchodzi? No, powinno – przykład grabieży dały Niemcy, najważniejsze państwo Mumii Europejskiej, a to tak, jakby dyrektywę dawała sama Mumia, a w obliczu takich wymagań nasze władze mogą jedynie z ubolewaniem wzruszyć ramionami i ochoczo rzucić się do kopiowania rozwiązania. Reżim Tuska jest do tego zdolny – w to chyba nikt nie wątpi, prawda? Tym bardziej, że złotousty płemieł zdołał już zaprzeczyć sobie w chyba wszystkich najważniejszych wypowiedziach sprzed okresu rządów, a zakusy chciwych darmozjadów na pieniądze niewolników nie są kamuflowane choćby najgłupszym uzasadnieniem.
„Media publiczne”, czyli de facto zbrojne ramię aktualnej władzy, potrzebne jest jedynie owej władzy. Podatnikom „misja” nie jest do niczego potrzebna.
Inne tematy w dziale Polityka