Dobry tytuł, to tytuł przyciągający uwagę. To oczywiste spostrzeżenie pracowników (wzdragam się nazywać ich „dziennikarzami”) tabloidów przyswoił sobie bardzo dokładnie towarzysz Zgliszczyński Stefan, autor książki pod tytułem Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali (wydawnictwo Czarna Owca, 2013). Acha, no tak, podobny zabieg stosował Alfred Hitchcock, jednak Zgliszczyńskiemu bliżej do poziomu tabloidów niż Hollywood.
Towarzysz Zgliszczyński Stefan to derektor edycji polskiej miesięcznika Le Monde diplomatique, założyciel lewackiego wydawnictwa Lewą Nogą oraz publicysta portalu lewica.pl. Historykiem nie jest, o warsztacie naukowym badacza dziejów pojęcie ma między żadnym a zerowym, zaś za swego przewodnika po zagmatwanych ścieżkach przeszłości wybrał innego antyhistoryka, Grossa Tomasza. Postawmy sprawę jasno – nie jest niczym złym czy niewłaściwym branie się za bary z historią przez amatorów. Amatorzy prują ściegi rutyny, świeżym, oryginalnym spojrzeniem prowokują do nowych interpretacji wydawałoby się raz na zawsze ustalonych aksjomatów. Zasługi Wiktora Suworowa czy Dawida Irvinga są niezaprzeczalne, niezależnie od ich braków warsztatowych czy licznych omyłek faktograficznych. Oryginalność towarzysza Zgszczyńskiego polega niestety jedynie na uczciwym wyznaniu we wstępie, iż o badaniu dziejów co prawda nie ma pojęcia, ale że ta ułomność go nie zniechęca.
O czym jest jego książka informuje jednoznacznie tytuł. Tytuł określa także dokładnie to, czym ta publikacja jest. Otóż jest to donos. Donos szpicla powtarzającemu swemu oficerowi prowadzącemu zasłyszane w autobusie pogłoski.
Problem towarzysza Zgliszczyńskiego polega na tym, iż nie umie on analizować faktów w odpowiednim kontekście historycznym. Jątrzący tytuł jest uogólnieniem usprawiedliwiającym stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. Jego książka składa się z oderwanych fragmentów wspomnień, relacji, zeznań i prac mniej lub bardziej poważnych historyków, na podstawie których buduje duszącą atmosferę straszliwej zbrodni, której mieli dopuścić się Polacy en masse, działając w porozumieniu z Niemcami. Towarzysz Zgliszczyński jest pilnym uczniem amatora Grossa Tomasza, więc podobnie jak swój mistrz pisze pod z góry przyjętą tezę. Zgliszczyński nie umie analizować, więc analizę zastępuje mu uogólnienie. Wyrwane z kontekstu cytaty dopasowuje do zaplanowanego wniosku. Jest to robota łatwa, prosta i efektywna. Proszę Mła wierzyć, tego typu metodologią można wszystko i każdego odmalować czarnymi barwami. Na przykład na podstawie istniejących obszernych materiałów archiwalnych da się bez najmniejszego trudu opisać powstańców warszawskich jako zbrodniarzy wojennych, pospolitych morderców, złodziei, sadystów, pijaków, gwałcicieli i tak dalej po kolejnych punktach kodeksu karnego. Zaręczam, to dziecinna igraszka dla byle chętnego.
Na koniec wróćmy do tytułu. Ordynarne uogólnienie stawia w jednym szeregu Polaków i Niemców. Polaków, wśród których – jak w każdej innej nacji świata – trafiają się elementy wykolejone moralnie, zdolne do wszelkich morderstw i gwałtów. Bywają i kryminaliści, i prości chłopi wykorzystujący sytuację do łatwego zarobku. Gdyby w sytuacji Żyda pod okupacją znalazł się Eskimos, to równie łatwo mógł stać się ofiarą żądzy złota. I antysemityzmem nie dałoby się tego wyjaśnić nawet Grossowi. Polskiemu chłopu przyświecał doraźny, niezaplanowany wcześniej zysk. Ot, okazja czyni złodzieja. Nikt mu nie kazał zachowywać się haniebnie, żadne oficjalne organa Rzeczpospolitej tego typu poleceń nie wydawały. Jak to jednak wszystko ma się do odpowiedzialności III Rzeszy? III Rzeszy, której aparat państwowy i tysiące umundurowanych funkcjonariuszy realizowały powzięty z góry plan rozwiązania kwestii żydowskiej, plan, który doprowadził do masowej eksterminacji europejskich Żydów? Tu nie było przypadku, chwilowej okazji do podwędzenia paru dolarów, to była konkretna koncepcja wprowadzana w życie kompleksowo. Stawianie w jednym szeregu okupowanego Polaka z okupującym Niemcem to wyraźna nieuczciwość intelektualna oraz świadectwo zawstydzającej niewiedzy. Zapewne towarzyszowi Zgliszczyńskiemu cel (obalenie „mitu Polski Niewinnej”) uświęca paskudne środki. Co nie stawia go zbyt daleko od hitlerowców, szczególnie w kontekście wyznawanej przez niego odpowiedzialności zbiorowej…
PS Na koniec uwaga do Kolegów wzmożonych patriotycznie. Wielokrotnie Mła zwracał uwagę, że uogólnienia to broń obosieczna. Że pisząc „Niemcy” zamiast „naziści” i „Rosjanie” zamiast „komuniści” zostaniecie identycznie potraktowani przez przeciwników. Rzekome polskie współsprawstwo w zbrodni holokaustu to proste i oczekiwane następstwo uogólniania w przeciwna stronę. „Polskie obozy koncentracyjne” to wszak oczywista konsekwencja prymitywnych uogólnień…
Inne tematy w dziale Polityka