Drodzy apologeci przelewania krwi i walenia murów w gruzy, szanowni amatorzy czynów szaleńczych i zbędnych, zagrajmy w otwarte karty. Bez emocjonalnej hochsztaplerki, z wyłączeniem przymiotników, po prostu skorzystajmy z gołych faktów względnie uzasadnionych analogii.
Mła wykona nawet pierwszy gest dobrej woli – Mła Osobą Własną wycofa się z wyżej zastosowanego opisowego nazewnictwa i zagwarantuje, że na potrzeby niniejszego wątku go już nie powtórzy. Proszę bardzo, pomówmy o powstaniu warszawskim. A konkretnie spróbujmy – my, czyli nie „apologeci”, a rozsądni dyskutanci - ustalić podstawowy fakt (fakty?):
Czy powstanie w Warszawie miało jakieś pozytywne następstwa? Realne pozytywne następstwa, a więc takie, które można wywieść dowodowo, uzasadnić merytorycznie i obiektywnie.
To zobowiązująca kwestia. Negatywne rezultaty są nam wszystkim doskonale znane, są one ważkim argumentem świadczącym przeciw sensowności wywołania powstania. Jeśli zatem istnieją jakieś pozytywne skutki, to muszą one być ważniejsze od tych fatalnych. Jeśli nie ma odpowiednio ważnych pozytywów, to siłą rzeczy przyjdzie uznać powstanie za grubą pomyłkę, czyż nie?
Mła pozytywów nie widzi. Możliwe, że Mła ma niedostatecznie sokoli wzrok, niemniej ma dobrą wolę i gwarantuje słowem honoru, że rzeczową argumentację przyjmie w każdej postaci. A zatem – czy ktoś zechce Mła oświecić?
Inne tematy w dziale Polityka