Czy ktoś zwrócił uwagę na fakt, że ostatnio za pisanie historii wzięli się poeci? Krzysztof Feusette, Wojciech Wencel czy Jarosław Marek Rymkiewicz zepchnęli w ze szczytu barykady zawodowych dziejopisów, rozwinęli biało-czerwone i dumnie dają odpór oraz wskazują cele położone za horyzontem. Od razu ponure i nudne epizody przeszłości nabrały świeżych, krzykliwych kolorów.
Jak wytłumaczyć tę mobilizację wierszokletów? No, to jest bardzo proste – do głosu doszła wreszcie historiografia rozsądku, posługująca się rzeczowymi argumentami i elementarną logiką. Z faktami nie sposób się kłócić, przeto ciężar walki o zachowanie tradycji szaleństwa wzięli na siebie poeci, niejako z urzędu predestynowani do bujania w obłokach. Zwalczanie wymowy faktów swoimi fantazjami idzie im jak po maśle, co oczywiście dobrze świadczy o ich imaginacji.
Przykładem niech będzie ostatni biały wiersz poety Feusette (uchodzącego przez nieporozumienie za wybitnego felietonistę), zamieszczony w tygodniku „wSieci” nr 41. Wieszcz rozprawił się w nim z soft-nazistowską propagandą uprawianą przez „facetów z marną wyobraźnią” (faceci z wybitną wyobraźnią to patriotyczni poeci, to oczywiste, więc wszystko się zgadza). Faceci z marną wyobraźnią, pisze Krzysztof Szekspir, stręczą II RP sojusz z III Rzeszą, której przywódca mordował Żydów, gazował dzieci i gwałcił niewinne kobiety. I to jest właśnie najlepszy dowód na to, że wyobraźnia poetów przekracza zatęchłe granice historiografii – zawodowy historyk nie pozwala sobie na robienie błędów logicznych typu post hoc ergo propter hoc i tępo upiera się, że czynami Hitlera z 1942 roku nie można oceniać Hitlera z 1939 roku. Wieszcz takich ograniczeń nie ma.
Nie ma ich także, kiedy deklamuje:
A zatem, panowie, nie jest obłędem iść walczyć z choćby zardzewiałym karabinem, a czasem i bez niego, o honor własny, swojej żony i dzieci. O pomszczenie milionów niewinnych ofiar niemieckiego terroru spod znaku SS, gestapo i obozów koncentracyjnych, w których gwałcono, mordowano, gazowano jego rodzinę.
Z punktu widzenia człowieka trzeźwego, rzucanie się w bój bez broni jest obłędem, a próba mszczenia się w ten sposób za miliony ofiar generuje kolejne miliony ofiar. Jak więc doskonale widać na powyższym przykładzie poezja jest odwrotnością zdrowego rozsądku, co zresztą potwierdzają fakty: awantura warszawska wywołana puczem w Komendzie Głównej AK zakończyła się nie wyzwoleniem i pomszczeniem, lecz wzmożoną niewolą i kolejnymi ofiarami, których po klęsce już nikt nie był w stanie mścić. Walcząc bez broni osiągnięto skutek przeciwny do zamierzonego, co normalnego, przeciętnego człowieka przygnębia, a nienormalnego, czyli poetę – przeciwnie, podnieca. Rozumowanie wieszcza potwierdza więc powszechne intuicyjne przekonanie, że poeta nie towarzyszy ludziom w czasie maszerowania po twardej ziemi. Poeta bowiem buja w obłokach.
Z wysokości cirrocumulusów maestro Feusette widzi wszystko bardzo ogólnie, co ułatwia mu dobór środków artystycznych. W tym boskim niemal ideale istnieje wszakże pewna niedoskonałość – zbyt duża skala sprawia, że można przeoczyć detale. Tak samo jak puczyści z KG AK, planujący rzucenie stolicy na stos ofiarny, nie zauważyli między sobą a Sowietami Wisły, poeta Feusette nie zauważa twórczości kolegów po fachu – co jest o tyle dziwne, że chodzi o twórcę z epoki Romantyzmu. Niejaki Mickiewicz umieścił w motcie swojego „Konrada Wallenroda” cytat z Makiawelego:Macie bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia… trzeba być lisem i lwem. O tym „lwie” wieszcz Feusette raczy pamiętać, stąd nieustająca pochwała straceńczego mordobicia. O lisie pamięć niedomaga, stąd nieustająca pochwała straceńczego mordobicia, dla którego wieszcz nie widzi alternatywy.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie okoliczność, iż niedostrzeganie alternatyw prowadzi domilionów niewinnych ofiar, gwałtów, mordów i gazowań..
Inne tematy w dziale Polityka