Mła zaproponował kiedyś, aby utworzyć Partię Kierowców. Jedynym zadaniem takiej partii byłaby walka z opresyjnymi zarządzeniami władz okupacyjnych, które to władze uznają kieszenie kierowców za kopalnie pieniędzy.
Okazuje się (co nie jest zaskoczeniem), że Mła miał rację. Chciwość i łajdacka bezwzględność okupantów nie ma granic. Pod pretekstem zwiększenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym Platfusy wprowadzają terror:
- przekroczenie o 50 km/h prędkości w tzw. terenie zabudowanym - rabunek przez drogowych czekistów łaski jazdy
- "Osoby, które zostaną zatrzymane kierując pojazdem, na który uprawnienie zostało im cofnięte, wyczerpią znamiona przestępstwa (określonego w nowym art. 180a kk). Za ten czyn grozi kara grzywny, kara ograniczenia wolności albo więzienia do lat 2. "
Sens punktu pierwszego ilustruje przypadek pierwszej ofiary kampanii terroru: kierującemu ukradziono łaskę jazdy za jechanie z szybkością 123 km/h (53 km/h powyżej administracyjnego limitu) po pustym trzypasmowym moście o pierwszej w nocy. Nikomu krzywda się nie działa, niemniej czujni szczecińscy czekiści wygrali ogólnopolską rywalizację "kto pierwszy obrobi frajera".
Przypadek drugi - według okupantów jechanie samochodem bez świstka w postaci łaski jazdy to przestępstwo na miarę kradzieży czy rozboju. Ktoś jedzie sobie spokojnie autem, nikomu krzywda się nie dzieje, nikt nie ma żadnej straty - a tu proszę, przestępstwo i dwa lata pudła. Jak złodziej czy uliczny bandyta.
Okupacyjny reżim zwala winę za wypadki na "nadmierną prędkość". Sformułowanie idiotyczne, ponieważ jeśli dochodzi do wypadku czy kraksy, to wówczas każda prędkość jest "nadmierna". Gdyby nie było prędkości, to znaczy gdyby samochody stały w miejscu na cegłach, to do wypadków by nie dochodziło, to oczywiste.
Zwalanie winy na niedorzeczną "nadmierną prędkość" to tradycyjny wykręt rządzących, którzy zamiast budować drogi i obwodnice potrafią jedynie minować szlaki pułapkami radarowymi. Raport NIK o bezpieczeństwie na drogach w ogóle kwestii rzekomej "nadmiernej prędkości" nie zauważył, ponieważ zwykle nie ma ona nic do rzeczy. Policja w zasadzie każdy wypadek kwalifikuje jako spowodowane "nadmierną prędkością" - logicznie, jak wyżej wspomniano. Jest prędkość, jest wypadek, znaczy prędkość musiała być "nadmierna". Nadmierna, czyli większa od 0 km/h.
Przy okazji wprowadzonego terroru usłużni, dyspozycyjni żurnaliści załamali ręce z rozpaczy: "na drogach jest fatalnie, w zeszłym roku zginęło aż ponad 1100 pieszych i motocyklistów". Skąd się wziął ów holokaust pieszych? Z powodu, o którym Mła już pisał i ostrzegał, że do niego dojdzie - z powodu kretyńskiego przymusu jeżdżenia za dnia na światłach mijania. Prostą, morderczą konsekwencją tego idiotyzmu jest wzrost ofiar nieoświetlonych uczestników ruchu. A nie "nadmierna prędkość", zwrot mający właściwości magicznego zaklęcia.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jeśli nawet jesienią wybory wygra PiS, to nie ma co liczyć na likwidację antyszoferackiego terroru. Władza bowiem tak ma, że jak weźmie niewolnika za mordę, to już nie popuści. Co najwyżej uścisk wzmocni.
Inne tematy w dziale Polityka