Jaki jest główny zarzut wobec postulatu zlikwidowania finansowania partii politycznych z kieszeni podatników? Otóż, odzierając go z rokokowych ozdobników, brzmi on tak: „jeśli nie będzie budżetowych subwencji, to partie zaczną kraść”.
Oznacza to po prostu, że finansowanie partii politycznych z budżetu państwa jest po prostu łapówką – w zamian za powstrzymanie się od korupcji lub ulegania lobbystom, partyjniacy otrzymają kieszonkowe, za które będą mogli musztrować społeczeństwo na przykład w kwestii uczciwości czy sumiennego płacenia podatków.
Polskie partie są więc zbiorowiskami potencjalnych kryminalistów, które nie łamią prawa tylko dlatego, że dostają zafundowany przez podatników okup. Powstaje więc pytanie – czy na takich potencjalnych kryminalistów rozsądną rzeczą jest głosować? Czy etyczne jest wspieranie ludzi, którzy otwarcie mówią, że jeśli nie dostaną haraczu, to zaczną kraść?
Czy jest jakieś rozwiązanie? Ależ naturalnie. Partie mają się samofinansować – ze składek i datków od sympatyków. Każdy grosz otrzymany w ten sposób powinien być ściśle i imiennie zarachowany do wglądu sądu. Sąd, w razie pojawienia się wątpliwości, miałby prawo je wyjaśnić.
I już.
Inne tematy w dziale Polityka